46

1.7K 95 5
                                    

Podwinąłem rękaw koszuli przyglądając się fotografii zrobionej z ukrycia. Twarz mężczyzny, który usilnie starał się ze mną skontaktować była niewyraźna i skryta w cieniu kaptura, ale i tak potrafiłem dostrzec ostre rysy twarzy.

— Mówią na niego Vito. Nic więcej o nim nie wiadomo. Zasłynął z tego, że wkroczył na ring wyzwał lokalnego mistrza i wygrał, zaraz po tym zaczął wzywać cię do walki. Jak na razie ani razu nie przegrał. — London oparł się na fotelu. Nie wiedziałem czego ode mnie chciał i tym mnie ciekawił. 

— Powinienem zacząć od zera. To, że nikt nie wie kim jestem działa na moją korzyść. — oderwałem wzrok od nieznajomego mężczyzny. — Wprowadzisz mnie i będziesz trenować. 

Kiwnął głową i rozpiął bluzę odsłaniając szarą koszulkę. W powietrzu czułem smród papierosa. 

— Oczywiście. Z tego co wiem lokalne walki odbywają się co tydzień w niedzielę w fabryce niedaleko. Przychodzą tam totalni amatorzy, którym marzy się  szybka wielka kariera i góra kasy. Jednak przychodzą tam również osoby, które zajmują się walkami na nieco większą skalę. Musisz wygrać najbliższe walki, by  ich zainteresować,  a później liczyć, że wciągną cię na wyższy poziom. 

Podał  mi klucze do piwnicy, gdzie znajdował się prowizoryczny sprzęt sportowy,  który  przygotował London. Planowałem tam jeszcze dziś tam zajrzeć. Pożegnaliśmy i chwilę później zostałem sam. Mieszkanie, w którym miałem przebywać przez najbliższe miesiące przypominało szafę  zawierająca tylko trzy pokoje. Spojrzałem na klucze do których przyczepiony był mały pluszowy królik z kokardą. Z tego co udało mi się ustalić mój nowy trener miał  córkę, a jego żona była w kolejnej ciąży. Tak samo jak... 

Powstrzymując niepotrzebny natłok myśli ściągnąłem koszulę i zacząłem robić pompki.  Mięśnie paliły nieprzystosowane do takiego wysiłku od bardzo dawna.  Zacisnąłem zęby i zamknąłem oczy, ale jak na złość widziałem jasną twarz o niebieskich oczach i długich brązowych włosach.  

 — Dość tego. — warknąłem. Wziąłem klucze z dziecinnym brelokiem i ruszyłem do piwnicy zbiegając po kilka schodów.  Napięcie sprawiały, że z trudem zachowałem spokój. By odzyskać rozsądek musiałem całkowicie oddać się pracy i skupić się na zadaniu. Potrzebowałem ciszy. 

— Gdzie się tak spieszysz? Obiad ci ostygnął? — zatrzymałem się, słysząc pijany rechot mijanego mężczyzny. Od parteru dzieliło mnie jedynie dziesięć schodów.  Kusiło mnie, by roztrzaskać butelkę piwa w jego ustach.  — No powiedz... —  przekroczył granicę dotykając mojego ramienia. Tylko jedna osoba mogła mnie dotknąć. Jednym ruchem odwróciłem się i złamałem mu rękę trzymającą butelkę popychając go na podłogę. Wrzask wzniósł się po wszystkich piętrach.  Jedyną z osób,  które opuściły swoje mieszkania był London.  Od razu skupił wzrok na jęczącym pijaku. 

— Stary,  to jakiś wariat... ledwo go dotknąłem....Cholera! 

— Idź, zajmę się nim. Jak znam Johna za kilka godzin o zapomni o wszystkim. — szepnął i zaczął  stawiać Johna do pionu. 

Pokonałem ostatnie schody, gdy przede mną stanął Nicolas. Nie wiedziałem czego ode mnie chciał, ale kiwnąłem  głową i wskazałem  wejście do piwnicy. 

Słodka udrękaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz