Podwinąłem rękaw koszuli przyglądając się fotografii zrobionej z ukrycia. Twarz mężczyzny, który usilnie starał się ze mną skontaktować była niewyraźna i skryta w cieniu kaptura, ale i tak potrafiłem dostrzec ostre rysy twarzy.
— Mówią na niego Vito. Nic więcej o nim nie wiadomo. Zasłynął z tego, że wkroczył na ring wyzwał lokalnego mistrza i wygrał, zaraz po tym zaczął wzywać cię do walki. Jak na razie ani razu nie przegrał. — London oparł się na fotelu. Nie wiedziałem czego ode mnie chciał i tym mnie ciekawił.
— Powinienem zacząć od zera. To, że nikt nie wie kim jestem działa na moją korzyść. — oderwałem wzrok od nieznajomego mężczyzny. — Wprowadzisz mnie i będziesz trenować.
Kiwnął głową i rozpiął bluzę odsłaniając szarą koszulkę. W powietrzu czułem smród papierosa.
— Oczywiście. Z tego co wiem lokalne walki odbywają się co tydzień w niedzielę w fabryce niedaleko. Przychodzą tam totalni amatorzy, którym marzy się szybka wielka kariera i góra kasy. Jednak przychodzą tam również osoby, które zajmują się walkami na nieco większą skalę. Musisz wygrać najbliższe walki, by ich zainteresować, a później liczyć, że wciągną cię na wyższy poziom.
Podał mi klucze do piwnicy, gdzie znajdował się prowizoryczny sprzęt sportowy, który przygotował London. Planowałem tam jeszcze dziś tam zajrzeć. Pożegnaliśmy i chwilę później zostałem sam. Mieszkanie, w którym miałem przebywać przez najbliższe miesiące przypominało szafę zawierająca tylko trzy pokoje. Spojrzałem na klucze do których przyczepiony był mały pluszowy królik z kokardą. Z tego co udało mi się ustalić mój nowy trener miał córkę, a jego żona była w kolejnej ciąży. Tak samo jak...
Powstrzymując niepotrzebny natłok myśli ściągnąłem koszulę i zacząłem robić pompki. Mięśnie paliły nieprzystosowane do takiego wysiłku od bardzo dawna. Zacisnąłem zęby i zamknąłem oczy, ale jak na złość widziałem jasną twarz o niebieskich oczach i długich brązowych włosach.
— Dość tego. — warknąłem. Wziąłem klucze z dziecinnym brelokiem i ruszyłem do piwnicy zbiegając po kilka schodów. Napięcie sprawiały, że z trudem zachowałem spokój. By odzyskać rozsądek musiałem całkowicie oddać się pracy i skupić się na zadaniu. Potrzebowałem ciszy.
— Gdzie się tak spieszysz? Obiad ci ostygnął? — zatrzymałem się, słysząc pijany rechot mijanego mężczyzny. Od parteru dzieliło mnie jedynie dziesięć schodów. Kusiło mnie, by roztrzaskać butelkę piwa w jego ustach. — No powiedz... — przekroczył granicę dotykając mojego ramienia. Tylko jedna osoba mogła mnie dotknąć. Jednym ruchem odwróciłem się i złamałem mu rękę trzymającą butelkę popychając go na podłogę. Wrzask wzniósł się po wszystkich piętrach. Jedyną z osób, które opuściły swoje mieszkania był London. Od razu skupił wzrok na jęczącym pijaku.
— Stary, to jakiś wariat... ledwo go dotknąłem....Cholera!
— Idź, zajmę się nim. Jak znam Johna za kilka godzin o zapomni o wszystkim. — szepnął i zaczął stawiać Johna do pionu.
Pokonałem ostatnie schody, gdy przede mną stanął Nicolas. Nie wiedziałem czego ode mnie chciał, ale kiwnąłem głową i wskazałem wejście do piwnicy.
CZYTASZ
Słodka udręka
RomanceZasady się zmieniły poza jedną "wróg mojego wroga jest przyjacielem". Czy tego chciałem, czy nie znalazłem w swoim życiu kogoś na kim mi zależy, a gdy ta osoba jest w niebezpieczenstwie poruszę niebo i ziemię, by ją ochronić i zniszczyć jej wrogów...