40 M1

1.4K 110 5
                                    

Nie wiem jak długo wpatrywałem się w miejsce, gdzie stał przede mną pan R.

W głowie nadal rozbrzmiewały mi jego słowa. Szukałem ukrytych słów, które pozwoliłyby mi zrozumieć prawdziwy sens tej rozmowy. Największym jednak zaskoczoniem jak i odpowiedzią na to był fakt, że ani razu nie wspomniał o Terrisie, jedynej osobie, na której obojgu nam zależy. Wiedziałem, że telefon do jej przyjaciółki, a mojej cioci tylko potwierdzi moje przypuszczenia, że z powrotem wróciła do jego klatki. Ale w jednym miał rację, zaczynałem budować swoje życie już nie w dużym stopniu w oparciu o chęć zniszczenia jego imperium.

Mieliśmy się spotkać na imprezie. Miałem zamiar dać mu odpowiedź i tym samym rozwiązać kilka pilnych nieścisłości. Jednak w żadnym wypadku mu nie ufałem.

Odwróciłem się i ruszyłem do budynku po drugiej stronie ulicy. Miałem zamiar zrobić to w przyszłości, ale po rozmowie z Jennish plany się zmieniły. Liczyłem, że doceni małą niespodziankę.

* * *

Niecałą godzinę później złożyłem kilka razy podpis na dole stron i otrzymałem klucze do posiadłości nad jeziorem oddalony niewiele o dwadzieścia kilometrów od obecnego miejsca zamieszkania. Agentka nieruchomości z trudem oderwała wzrok od mojej twarzy. Była drobniejsza od Jennish i zdecydowanie starsza ode mnie.

- Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony z zakupu. - wręczyła mi swoją wizytówkę.

- To zależy czy mojej żonie przypadnie do gustu.

Uśmiech powoli schodził z jej twarzy. Wychodząc otrzymałem wiadomość od Jennish, która czekała na mnie przy samochodzie. W drodze na parking mignęły mi przed oczami sylwetki osób, które znikały za drzwiami gabinetów Nicolasa i Richarda.

Przysięgam, że jeszcze nigdy nie widziałem tylu toreb z zakupami, które stały przy samochodzie. Twarz Jennish wyrażała czystą radość. Może jednak nie bez powodu mówi się, że zakupy są najważniejszą czynnością w życiu każdej kobiety. Przez głowę przeszła mi myśl o tym ile pieniędzy to wszystko kosztowało.

— Widzę, że zakupy się udały. — powiedziałem , otwierając bagażnik i wkładając do środka wszystkie torby jakie przyniosła. 

— Kupiłam suknię dla siebie i smoking dla ciebie na imprezę, o której mówiłeś.

Na samo wspomnienie o tym mam przed oczami pana R. Mogłem się jedynie domyślać jak złe wynikną konsekwencje z naszego spotkania. Klucz od agentki ciążył mi w kieszeni, wydawał się być jedyną rzeczą, którą wszyscy zauważają. Ta mała rzecz była ostatnią nadzieją na normalność, którą chciałem podarować Jennish. Za każdym razem kończyło się fiaskiem, większymi problemami i rosnąca irytacją. Musiałem działać nadzwyczaj powoli.

Otwarłem drzwi Jennish, a mój wzrok przykuł uwydatniony brzuch. Zacisnąłem palce na drzwiach czekając aż wsiądzie. Może gdybym nie był tym kim jestem może marzenia mojej żony miałyby większe na spełnienie. Nie znałem się na rodzicielstwie, ale uważałem, że stałe bezpieczeństwo jest podstawowym warunkiem do wychowania dziecka. Zamknąłem drzwi i usiadłem za kierownicą, czując, jak pojazd ożywa pod moimi palcami, gdy odpaliłem silnik. Cicho zamruczał i z cichym piskiem wyjechałem z parkingu.

Witam na pierwszej części maratonu z okazji piątku trzynastego!

Rozdziały będą publikowane co 2 godziny  lub, że wcześniejszy rozdział ma co najmniej 90 ✨.

Słodka udrękaWhere stories live. Discover now