19

1.8K 145 13
                                    

Zabrałem jej torbę i ruszyłem na dół, gdzie czekała na mnie Terrisa z Amandą. Jennish potrzebowała chwili dla siebie, a moja obecność tylko by jej zaszkodziła.

— Kochanie, to prawda? — Terrisa patrzyła na mnie z nadzieją w oczach. Nadzieją, którą będę musiał rozwiać. — Stało się coś? Usłyszałam krzyk Jennish.

— Nic, wszystko jest w porządku . — powiedziałem, a oczy matki zasłonił smutek.

— Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. 

Kiwnąłem głową.

— Będę czekać przy samochodzie. — zza siebie usłyszałem cichy głos Jennish. Minęła mnie i ruszyła do drzwi, żegnając się pośpiesznie z innymi. Ruszyłem za nią i gdy ją minąłem widziałem walkę na jej twarzy. Zacisnąłem zęby i otworzyłem z jej strony  drzwi samochodu.  

Nigdy nie doprowadzałem do niejasności, a jednak patrząc na Jennish,  z twarzy której mogłem czytać jak z książki widziałem, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa w sprawie dziecka.  Nie potrafiła jak ja kierować się jedynie rozsądkiem, a emocje zrzucić na ostatni plan. Rozumiała rzeczywistość, w której się znajdowała, a jednak sumienie i uczucia odgrywały znaczącą rolę w jej życiu. Pierwszy raz w życiu w pełni  poddałem się instynktom, a w konsekwencji miałem więcej problemów do rozwiązania,  a mój plan zniszczenia pana R. stał się jeszcze bardziej odległy. 

— Wahasz się.  — powiedziałem, siadając za kierownicą.    

— Daruj sobie to gadanie. — odparła, siadając na tylnym siedzeniu. — Ustaliliśmy już, że usunę. Nie potrzeby na razie do tego wracać. 

— Ale? — Nie dało się nie zauważyć tej sugestii w jej głosie. 

— Daj mi spokój, Leiho. — syknęła i spojrzała w okno przyglądając się mijanym drzewom.   — Jestem zmęczona.

— Jennish,  odpowiedz. 

W lusterku widziałem, jak odwraca się w moim kierunku. 

— Oczywiście, że się waham. — warknęła. — Czuję, że stracę coś ważnego, tym bardziej że od zawsze mówiono mi, by po małżeństwie być dobrą żoną i matką. W przeciwieństwie do ciebie ja mam sumienie. — dodała,  a ja mimowolnie mocniej zacisnąłem  palce na kierownicy.

— Nie pytam się teraz o to, co ci wmawiali, ale o to, co czego sama chcesz. Jennish,  czy chciałaś, a raczej chcesz zostać matką? Zastanów się i odpowiedź mi szczerze.

— Pod warunkiem, że zdradzisz mi dlaczego tak ci na tym zależy. — odparła po dłuższej chwili. 

— Niech będzie. — wypuściłem z trudem powietrze. Wydawało mi się, że temperatura w samochodzie wzrosła o ponad kilka stopni. Ciężko było mi utrzymać ręce na kierownicy od potu. Jeszcze nigdy tak się nie czułem, jeszcze nigdy nie musiałem wracać do samego początku. 

— Chcę zostać matką,  ale wiem, że czas nie jest dobry. 

— Pan R. nie chciał dziecka, ale Terrisa zaszła w ciążę. Uciekała od niego,  ale on zawsze ją znajdował.  Nie wiem co się stało,  ale je straciła, wtedy pan R. zdecydował, że jednak chce mieć dziecko, by po śmierci nie dopuścić, by jego dzieło należało do kogoś spoza rodziny krwi. Terrisa zaszła w ciążę, a pan R. eksperymentował na żonie,  by stworzyć ideał i gdy się narodził wziął go na wychowanie w sekrecie przed matką. Uczył go powstrzymać ból i zadawać go innym i to wszystko działo się przed oczami i uszami matki jego dziecka,  czyli jedynej osoby na której naprawdę mu zależy. Groził mu, by kłamał jedynej osobie,  która naprawdę go chciała. — dodałem, a pustka w głosie zaskoczyła nawet mnie samego. 

Spojrzałem w lusterko, by natrafić na zrozpaczone spojrzenie i kolejne potoki łez,  które spływały po jej twarzy. Litość i żal była ostanią rzeczą,  którą chciałem widzieć. 

— Nie powiedziałem ci tego, byś płakała. Mam nadzieję, że znalazłaś odpowiedź na swoje pytanie.  Postawię sprawę jasno, możesz zachować dziecko i to nie zmieni tego, że będę cię chronił, ale nie licz na to, że będę w waszym w życiu. Dostaniesz ode mnie wsparcie materialne zawsze,  gdy będziesz tego potrzebowała, ale zniknę z twojego życia. 

— Naprawdę nie widzisz w tym nadziei? 

Brak mojej odpowiedzi musiał jej wystarczyć. 


Wow, długi rozdział i  według mnie bardzo emocjonalny.

Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam Leiho. 

Jak wrażenia? 

Słodka udrękaWhere stories live. Discover now