45

1.6K 97 8
                                    

Leiho

- Wracajcie. - powiedziałem do komórki.

Rzuciłem telefonem patrząc jak roztrzaskuje się o ścianę na kawałki. Nie odbierała, a garstka najbardziej zaufanych ludzi potwierdzili to, co już i tak podejrzewałem. Samochód, który należał do mnie został znaleziony w jednym z mniejszych komisów na pustkowiu. Intuicja podpowiadała mi, że kierowała się na lotnisko. Nie miałem zamiaru jej zatrzymać. Z trudem zmusiłem się do tego, by nie ustalić dokąd się udała. Pan R. podczas jednego z naszych treningów powiedział, że ukształtuje mnie na osobę niezależną i samodzielną jednostkę, która żyje od zlecenia do zlecenia, a jad, który od niego odziedziczyłem sprawi, że jestem niezdolny do życia z kimś. Wielokrotnie dawałem temu wiarę i kłam, zależnie od sytuacji, ale ostatecznie i tak miał rację. Jennish była tylko niewinną ofiarą. Marionetką jak wielu innych.

Wstałem i zacisnąłem palce torbie podróżnej. Musiałem wyjechać, to nie ulegało wątpliwości. Spojrzałem w kąt naszej sypialni, gdzie stały dzisiejsze zakupy Jennish. Na wierzchu jednej z toreb połyskiwała suknia Jennish. Miałem ochotę ją spalić. Wstałem i wyciągnąłem ją. W świetle lampy jej głęboka czerń zdawała się pochłaniać światło. Na palcach czułem małe twarde kamienie, które wpasowywały się w elegancję sukni. Zbliżyłem ją do twarzy i powąchałem ją. Czułem zapach kawy, słodyczy i świeżości. Zacisnąłem palce na materiale i rozejrzałem się wokoło. To były moje jedyne pamiątki po mojej żonie i nie chciałem już się z nimi rozstawać. Jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju, który wyglądał jakby zatrzymał się w czasie. Wyglądał jakby ktoś tu mieszkał i zaraz miał przyjść do tego pokoju. Miałem wrócić tu dopiero za nieco ponad miesiąc, ale wiedziałem, że wrócę. Musiałem. Zacisnąłem zęby wykorzystajac wszystkie siły, by zepchnąć na dno świadomości wszystkie emocje, które niemal podchodziły mi do gardła, głównie był to żal i nienawiść do samego siebie.

Nie rozglądając się więcej wolnym krokiem opuściłem sypialnię i powoli udałem się do wyjścia. Dochodząc do drzwi widziałem światła reflektorów, przebijających się przez okna w salonie. Nie mówiąc nic zamknąłem za sobą drzwi na klucz i wsiadłem do samochodu, który od razu ruszył z podjazdu. Wiedziałem, że dom jest bezpieczny. Z torby wyjąłem mapę i rozłożyłem ją na kolanach i przyjrzałem się zakreślonemu obszarowi nad którym sprawowałem władzę. Według mojego informatora w jednym z podziemnych klubów pojawił się ktoś, kto zaczyna być zbyt pewny siebie i mnie szuka. Oficjalnie wezwał na ring. Nie znam tego człowieka, ani nie wiem jakie kierują nim motywy, ale wiedziałem, że przed pierwszym spotkaniem musiałem wrócić do korzeni. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiałem pojawić się jutro na imprezie, która wymagała między innymi mojej obecności. Zerknąłem za okno, gdzie pod lasem widać było pełnię nocy. Za samochodem miasteczka robiły się coraz mniejsze, a główne miasto coraz potężniejsze. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w cichy szum pędzących kół, gdy je otwarłem staliśmy pod kamienicą blisko centrum, która z pewnością nie należała do bezpiecznych dzielnic. Wysiadłem zaciskając palce na skórzanej torbie. Od razu przystąpił do mnie facet w średnim wieku skrywając twarz w kapturze, wcisnął mi do ręki klucze i skrzywił się oglądając mnie w garniturze.

- Jestem London, twoim trenerem. - powiedział cicho i ruszył w kierunku wejścia do kamienicy.

- Ile osób wie, że mieszkanie zostało wynajęte? - odezwałem się, pokonując kolejne piętra po dwa schodnie. Kamienica wyglądała tak jak się spodziewałem. Ze ścian odchodziła farba, były wypisane numery do dziwek, obraźliwe rysunki, które odzwierciedlały inteligencję ich autorów i ślady niedawnych bójek w postaci dziur w ścianie i zaschniętej krwi. Chamstwo, przemoc i narkotyki. Właśnie tego mi brakowało, by pozbyć się wszelkich zahamowań. Niemal poczułem się szczęśliwy.

- To tutaj. - stanął naprzeciw czarnych drzwi z trzema zamkami. - Mieszkam poniżej. Jeśli...

- Przyjdź za kwadrans ustalimy dalsze kroki. - zbyłem go i zacząłem otwierać po kolei zamki.

Dzieje się, dzieje 😈

Słodka udrękaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz