50

1.4K 81 7
                                    

Kiedy ruszył na mnie przy wtórze krzyków swoich wiernych kibiców, w moim umyśle jakby się coś przełączyło i nastała cisza.  Pamiętam, jak zadałem pierwszy cios, który lekko wyprowadził z równowagi i pozwolił mi na wykorzystanie sytuacji. Później były tylko wyrwane wspomnienia z walki. Mimo że moje ciało pracowało na najwyższych obrotach, a w głowie miałem jedną myśl Dobij to jednak czułem się jedynie widzem tego przedstawienia, dopóki nie poczułem na sobie wiele dłoni, które ściągały mnie do parteru. Cisza powoli znikała, a zgiełk kłuł w uszy. Zaczynałem czuć ból w palcach oraz mięśnie wyjące z wysiłku. W ustach czułem lekki smak krwi. 

- Żyje ? - nad sobą zobaczyłem twarz Londona. Wzrok miał wbity w bezwładne ciało leżące nieopodal. 

Kilka osób pokiwało potwierdzająco. Zrzuciłem z siebie wszystkie ręce i wstałem powoli rozciągając mięśnie. Chwilę potem ogłoszono, że kolejna walka rozpocznie się za kwadrans. Schodząc z ringu poczułem jakby wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie. London stał kilka kroków za mną i rozmawiał z bywalcami od czasu do czasu wskazując na mnie. 

- Ty musisz być Toro. - przede mną pojawiła się para mężczyzn, którzy mierzyli mnie zdegustowanym spojrzeniem.

- A kim wy jesteście? - odparłem zniecierpliwionym tonem. Chęć do walki powoli zaczynała wracać. Chciałem stąd jak najszybciej wyjść i wrócić do siebie, i być może adrenalina zbyt mocno uderzyła mi do głowy, ale chciałem poczuć na sobie dłonie tylko jednej osoby. Chciałem wiedzieć jak się czuje i być jej potrzebny.

- W czym możemy wam pomóc? - nagle obok mnie pojawił się London i wziął na siebie ciężar rozmowy. Z ich krótkiej wymiany zdań wynikało, że swoją walką przyciągnąłem uwagę wielu ludzi, w tym Vito, który chciał mnie zatrudnić do sparingów. Moja odpowiedź nie różniła od tej, którą powiedział in London. Na szczęście wcześniej uprzedziłem go, że jedyny sposób by Toro spotkał się oficjalnie z Vito była walka na ringu. Nic poza tym. Liczyłem, że szpiedzy w mieście nie próżnowali i mają dla mnie istotne informacje. - Tak jak mówiłem Toro, czuje się bardzo wdzięczny za możliwość, ale nie przyjmujemy oferty Vito.

Minąłem ich kierując się do samochodu, ale natychmiast się zatrzymałem, gdy kątem oka zauważyłem, że jeden z nich trzyma rękę na ramieniu Londona.

- Jesteście tego pewni? Możecie wiele stracić, a amatorom przyda się wsparcie.

- London. - podszedłem do nich i spojrzałem znacząco na rękę na jego ramieniu. Jeśli nie odpuszczą ktoś skończy z kilkoma złamaniami.

- Wiecie, gdzie nas znaleźć. - odparł i zdjął rękę z jego ramienia. - Do zobaczenia. 

Zniknęli w tłumie. London odetchnął z ulgą i potarł kark rozglądając się wokoło i sprawdzając ile osób nas widziało. Byliśmy w rogu hali, a większość przybyłych skupiała uwagę na toczących się walkach.

- Chodźmy.  - rzuciłem wychodząc z fabryki. Wracając musiałem jeszcze gdzieś zajrzeć.

Jak wrażenia?  

Wybaczcie  długie przerwy.

Słodka udrękaWhere stories live. Discover now