8

2.5K 174 10
                                    

Poczułam, jak ktoś mnie potrząsa za ramię. Odkleiłam twarz od szyby nie pamiętając kiedy zasnęłam i spojrzałam na siedzenie kierowcy. Leiho siedział z rękami zaciśniętymi na kierownicy i patrzył na mnie.

— Dojechaliśmy. — powiedział i odpiął pasy.

— I co dalej? — sen powoli opuszczał moje ciało. Za oknem była noc, z trudem udawało mi się dostrzec zarys budynku za snopem światła reflektorów samochodowych.

— Nastąpiła mała zmiana planów. Jesteśmy w BlueHill u Amandy Smith, bliskiej przyjaciółki Terrisy. Jest bezpiecznie pan R. nie może tu wejść. Tego jestem pewien.

— Czyli jednak można przed nim uciec. — mruknęłam i wyszłam na zewnątrz.

To był typowy dom jednorodzinny z dużym ogródkiem i przyjemną okolicą. Ganek oświetliła mała lampka, a zza drzwi wyszła kobieta.

— Jesteście! Już miałam dzwonić do ciebie, czy coś się nie stało.

Miała donośny głos, jak przystało na dojrzałą kobietę i blond włosy z pasemkami w różnych kolorach.

Uściskała mnie, a Leiho jedynie poklepała po ramieniu. Najwidoczniej niechęć mojego męża do dotyku była powszechnie znana.

— Przybyliśmy punktualnie.

— Wiem. Wejdźcie do środka na zewnątrz robi się chłodno.

— Jennish z tobą pójdzie, ja muszę wracać do pracy. — spojrzał na mnie. — Wszystko czego potrzebujesz jest już w środku. Odezwę się wkrótce.

Wsiadł do samochodu i odjechał. Przez chwilę odprowadzałam go wzrokiem, dopóki nie zlał się z nocą.

— Chodź, pokażę ci twój pokój.

* * *

— Więc jak układa ci się w małżeństwie? — nie było szans bym zasnęła, a Amanda podzielała mój nastrój. Wzięłam prysznic, przebrałam się w luźny strój i zeszłam na dół do kuchni. — Jak nie chcesz nie odpowiadaj. — dodała szybko.

— Odpowiem. — posłałam jej szczery uśmiech. — Przypomina mi to jazdę rollercoasterem. Nie sądziłam, że małżeństwo potrafi tak... namieszać w życiu.
Skąd znasz Leiho?

— Jestem przyjaciółką jego mamy, to znaczy Terrisy. To dzięki niej udało mi się wyrwać spod kontroli pana R. Żałuję, że nie mogłam być na waszym ślubie. — Jak na zawołanie jej  optymistyczny nastrój, którym tryskała natychmiast zgasł. Przykryłam jej dłoń swoją i lekko ścisnęłam w pocieszającym geście. Zauważyłam na jej dłoni obrączkę.

— A jak twoje małżeństwo? Z pewnością spokojniejsze niż moje.

— Moje początki z Loyrem w żadnym stopniu nie zwiastowały, że kiedykolwiek się pobierzemy. Musieliśmy wiele rzeczy przepracować, by być w tym miejscu, gdzie właśnie jesteśmy. — przerwał jej dzwonek telefonu stacjonarnego. — Przeproszę cię na chwilę. Nie mam pojęcia kto może dzwonić o tak późnej porze.

Wstała i podeszła do telefonu. Mówiła przyciszonym głosem. Po chwili wróciła z telefonem w ręce i zaśmiała się kryjąc twarz w dłoniach.

— Co się stało? — odezwałam się lekko wystraszona.

— Jennish, powiem Ci jedno. Leiho jest taki sam, jak jego ojciec, jak coś robi to z rozmachem. Jutro, a właściwie dziś rano będziemy mieć gościa. Przyjdzie Terrisa, a ona jeszcze nigdy tu nie była. Twój mąż uderzył w najczulszy punkt pana R. Zawsze będę stała przeciw jego ojcu i to się nigdy nie zmieni.


Słodka udrękaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz