58 1/3

1.1K 85 4
                                    

Niespełna dwie godzin później, gdy wróciłem, usłyszałem kroki na korytarzu. Oparłem się o ścianę i przyglądałem się Jennish zwiedzającej budynek. To był pierwszy raz, kiedy widziałem ją bez Gabriela. Byłem pewien, że jeszcze śpi. Nie przejmowałem się ociekającym deszczem płaszczem.

— Długo już tam stoisz? — odezwała się, gdy dotarła do końca korytarza. Dotknęła ramy nieznanego mi obrazu, nie odwracając się do mnie.

— Może. — odparłem. — Jak się tu czujesz? — dodałem, całkowicie poważnie. Ściągnąłem płaszcz i powiesiłem go na wieszaku. Podwinąłem rękawy koszuli zbliżając się do Jennish. Po porannym spotkaniu jeszcze bardziej mi zależało, by czuła się tu dobrze.

— Dziwnie. Nic tu się nie zmienia.  Czuję się jakby wróciła przeszłość, a wszystko co się później wydarzyło nie istniało. Tak naprawdę zmieniło się wszystko. Nie jestem już taka jak dawniej. — odwróciła się. —  Nie było cię rano.

— Miałem spotkanie w związku z napadem na ciebie podczas pobytu na Hawajach.

— I co?

— Nie wiadomo nic. Żadnych świadków, żadnych dowodów. Jakby nic się nie wydarzyło. Będą dalej szukać, dowiem się co tam się wydarzyło.

W jej zobaczyłem strach i niepewność. Splotła palce próbując zachować spokój. Zbliżyłem się, dopóki nie dzieliły nas centymetry.

— To się naprawdę wydarzyło. — odparła cicho.

Przyciągnąłem ją do siebie. Nie sprzeciwiła się temu gestowi. Oparła głowę na mojej piersi, a jej oddech zwolnił. Na początku sądziłem, że to był zwykły napad, ale teraz miałem pewność, że stoi za tym coś więcej. Kolejne tajemnice, które odbierają spokój i straszą niebezpieczeństwem. Nawet ucieczka na koniec świata nie pomogła.

— Wierzę ci. Nie zostawię tej sprawy bez wyjaśnienia.

— Jestem tego pewna. Planowałam zrobić kawę, a wyglądasz jakbyś też jej potrzebował. Chcesz? 

— Chętnie. 

Odsunęła się i poprawiła kok, starając się zamaskować skrępowanie. Puściłem ją pierwszą.  W kuchni bez trudu znalazła kawę i kubki. Poruszała się w niej swobodnie, zadowolona, że może skupić na czymś myśli. 

— Gabriel jest nadzwyczaj cichy. Mam się bać? — odezwałem się, biorąc nasze kubki i zanosząc je na stół. 

— Radziłabym ci jeszcze mocniej cenić tą ciszę. — wzięła duży łyk kawy, zamykajac z rozkoszy oczy. Szybko wziąłem łyk swojej skupiając uwagę na pogodzie za oknem.

 — Przestałaś słodzić. — zauważyłem.   

— No jakoś tak wyszło, a ty jak zwykle bierzesz czarną. 

— Czy podczas twojego pobytu na Hawajach nawiązałaś bliższe kontakty ? 

— To pytanie czy stwierdzenie, Leiho. Jeśli chcesz mnie o coś zapytać, pytaj. 

— Kogo dopuściłaś zarówno do siebie jak i Gabriela? 

— Sądzisz, że miałam romans? — odezwała się ze złością. 

— A miałaś? 

Witam na maratonie!

Kolejny rozdział za 2h i 95 ✨

Słodka udrękaWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu