Jennish
Zamarłam, a wszystkie myśli, które sprawiły, że chciałam krzyczeć natychmiast ustały. Nienawidziłam tego, że przez ciążę czułam jak wszystkie emocje w jednej chwili wzrastały do tak ogromnych rozmiarów, że wątpiłam, bym je okiełznała. A ta chwila wydawała się najmniej odpowiednia na mój wybuch. Poderwałam głowę w stronę Vasco, który stał przed Leiho. Światło lamp na korytarzu uwydatniały każdą niedoskonałość na jego twarzy, sprawiając, że wydawały się być o wiele głębsze niż w rzeczywistości. Szczególnie tą, która przebiegała niemal przez połowę jego twarzy. Mniejsze blizny traciły wtedy na znaczeniu.
- Witaj Vasco. - powiedziałam, starając się by mój głos wydawał się pozbawiony emocji, które we mnie wrzały.
- Nie sądziłem, że jeszcze się spotkamy, ale chyba powinienem się spodziewać, że tu cię przygna. - słowa skierowane do mojego męża wydawały się, by szczególne ciche. Cieszyłam się, że wybrał akurat tą godzinę, w której nie będzie tu wiele ludzi.
- Jeśli chcesz porozmawiać, myślę, że znalazło by się lepsze niż korytarz w przychodni.
Leiho stał się murem oddzielającym mnie od Vasco, ale czułam, że nie miałby nic przeciwko rozmowie gdybym tylko była w innym miejscu.
- Masz tupet przychodząc na mój teren po tym, jak mnie wystawiłeś. Lubię Jennish i nie życzę jej źle. - zauważyłam ruch ręki Leiho i chyba kawałek papieru, który zaraz zniknął w jego kieszeni. — Do zobaczenia wkrótce. — dodał i kiwnął głową.
Minął nas, a odgłos jego kroków wydawał się głośny. Odprowadzałam go spojrzeniem, dopóki nie straciłam go z oczu. Wstałam i opierając się o ramię Leiho powoli ruszyliśmy do wyjścia. Ciepłe powietrze uderzyło mnie w twarz, gdy stanęłam przed wejściem do przychodni. Czułam lekki wiatr we włosach, gdy przyglądałam się lokalom, które dopiero wieczorem zaczynały prawdziwe godziny pracy.
— Jesteś gotowa? — głos Leiho zmusił mnie bym się ruszyła i wsiadła do samochodu. Przymknęłam oczy, gdy włączyliśmy się do ulicznego ruchu.
— Mogłabyś zaczekać chwilę sama w samochodzie? Muszę się z kimś spotkać. Będę niedaleko. — dodał, jakby to przesądzało sprawę.
Niemal natychmiast chciałam zażartować i powiedzieć mu, że nic mi nie grozi, ale w ostatnim momencie ugryzłam się w język. Nie byłam tu bezpieczna. Kiwnęłam jedynie głową na znak, że się zgadzam.
Zatrzymał się pod mostem, gdzie z trudem docierało światło latarni. Nie rozumiałam dlaczego tu przyjechaliśmy, tym bardziej że nic nie było widać w zasięgu wzroku. Leiho posłał mi uspokajające spojrzenie i opuścił samochód. Serce zamarło, gdy usłyszałam ciche kliknięcie, które znaczyło, że Leiho zamknął mnie w samochodzie. Stanął kilka kroków przed samochodem, na granicy świateł miasta. Zmrużyłam oczy próbując zrozumieć kim jest osoba, która pojawiła się przed nim znikąd. Zauważyłam łachmany i przygarbioną postać, która żywo gestykulowała przed moich mężem przez dobre kilka minut. Leiho podał mu jakiś mały przedmiot oraz paczuszkę zapakowaną w folię. Mężczyzna schował telefon i rzucił się na drugi podarek. Z tego co widziałam, zrozumiałam, że było to jedzenie, które w zaskakującym znikało mu w ustach.
Nie wiem co mnie bardziej zaskoczyło to, że Leiho spotkał się z bezdomnym, czy to, że dał mu jedzenie. Najwidoczniej już nigdy ten mężczyzna nie przestanie mnie zaskakiwać.
Cofnęłam na siedzeniu, gdy wrócił do samochodu. Położył ręce na kierownicy i spojrzał na mnie w lusterku. Nie wiem co zobaczył w moich oczach, ale jego wzrok stwardniał. Nikt nie może zrozumieć działania jego umysłu, jednak mogłam ocenić go pod dwoma względami, które świadczą o jego charakterze, po pierwsze czy jego słowa mają odpowiedź w czynach, po drugie jakie znaczenie ma dla niego przyszłość.
Jak wrażenia?
![](https://img.wattpad.com/cover/253143468-288-k395455.jpg)
YOU ARE READING
Słodka udręka
RomanceZasady się zmieniły poza jedną "wróg mojego wroga jest przyjacielem". Czy tego chciałem, czy nie znalazłem w swoim życiu kogoś na kim mi zależy, a gdy ta osoba jest w niebezpieczenstwie poruszę niebo i ziemię, by ją ochronić i zniszczyć jej wrogów...