26

2K 156 13
                                    

Jennish

Czas na marzenia się skończył, a wszystkie nadzieje zniknęły w jednej chwili, gdy drzwi za nim zamknęły się z cichym trzaskiem. Nasze oczekiwania zbytnio się od siebie różniły.  Splotłam palce na kubku, by ukryć ich drżenie. Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na jego wybuch w postaci spokojnego głosu, który dla mnie brzmiał jak krzyk. 

— Dobrze, ale ty tu zostajesz i nie zmienisz nazwiska. Daj mi kwadrans i już mnie tu nie ma. Masz tu więcej rzeczy niż ja.

Podniosłam głowę zaskoczona jego słowami, a następnie poczułam złość. Nie pozwolę mu mieć ostatniego słowa w tak ważnej sprawie. Nie tym razem, kochanie.

— Leiho, to ty tu zostajesz. Jakbyś się jeszcze nie zorientował biorę rozwód, by się od ciebie ostatecznie odciąć. Porzucam nazwisko i przeszłość,  by zacząć żyć od nowa bez kłopotów.    

— Chcesz się odciąć mając w sobie nasze dziecko? — jego głos przyprawił mnie o zimny dreszcz. 

Teraz zdecydowanie przesadził. Wstałam i zrobiłam krok w jego stronę celując w niego palcem. 

— To nie jest " nasze ", to jest " moje " dziecko. Gdyby było "nasze" to do lekarza nie chodziłabym sama. Gdyby było  " nasze "    nie byłabym z tym wszystkim sama. Jesteś beznadziejnym ojcem nawet się nie starając. Wychodzę stąd z walizkami i jeśli chciałbyś mnie zatrzymać musiałbyś mnie zabić. — miałam gdzieś to, że płakałam, a mój głos niósł się po całym piętrze. Patrzyłam na jego twarz, która nie wyrażała nic. 

— Nie wiesz co mówisz. — odezwał się po chwili. 

— A może pierwszy raz w życiu właśnie wiem, Leiho.

Wiedziałam, że gdyby nie ciąża nigdy nie odważyłabym się na ten krok, ale z drugiej strony tkwiłabym nadal w niedorzecznych urojeniach. 

Nie próbował mnie zatrzymać, gdy go mijałam. Pod drzwiami czekały dwie walizki i torba. Otworzyłam drzwi i ustawiłam bagaże pod windą czekając jak przyjedzie. Cały ten czas czułam na sobie jego ciężkie spojrzenie.  Gdy winda dotarła na moje piętro usłyszałam kroki dobiegające z mieszkania Leiho. Bez słów przejął bagaż i wsiadł do windy. Na końcu języka miałam nieprzyjemne słowa o jego pomocy,  ale to nie zmieniało faktu, że naprawdę jej potrzebowałam. Wyszłam z budynku, gdzie czekała na mnie już taksówka. Ciężar bagaży nie robił żadnego wrażenia na Leiho, gdy stawiał je obok taksówki. Kierowca chciał załadować je do bagażnika,  ale widząc mojego męża nie zrobił nic poza przyglądaniem się jak robi to on. Nie dziwiłam mu się postura i twarz Leiho budziła strach i uległość. 

Wsiadłam do taksówki i po chwili jechałam już do hotelu po drugiej stronie miasta.




Nie mogłam trzymać was w długiej niepewności.  Myślę, że taka rozłąka wyjdzie im na dobre, a według was?

Słodka udrękaWhere stories live. Discover now