63

1.1K 83 3
                                    

Następnego dnia nie widziałem Jennish, a krzyki Gabriela nie brzmiały w murach budynku, ale wiedziałem, że tu są. Naprawdę zrobiłaby wszystko, by uchronić syna od zła. Żaden z moich szpiegów nie doniósł mi o nadzwyczajnych aktywnościach. Niemal aż do wieczora miałem duże obawy, że mój plan wywabienia włamywacza lub jego pracodawcy spali na panewce. Poruszanie się po omacku nie było w mojej naturze, ale nie miałem wyboru. Gdy godzina spotkania niebezpiecznie się zbliżyła wezwałem taksówkę i ruszyłem do centrum miasta. Zamrugałem z trudem przyzwyczajając się do soczewki, która zmieniła mój kolor oka na brązowy. Nie miałem zamiaru się wyróżniać.

Na ławce w parku siedział mężczyzna ubrany w letni strój. Odwrócił głowę, gdy się zbliżyłem i zacisnął palce na prawej ręki na ławce.

- Rozumiem, że to z tobą powinienem się spotkać. - jego głos był mocny. W świetle latarni stojącej nieopodal widziałem dobrze zarysowane mięśnie. Wyglądał na osobę, która nie ćwiczy hobbystycznie tylko używa swojego ciała w pracy. Mój domysł potwierdziły małe srebrne blizny, które znaczyły jego skórę na karku i ramieniu.

- A w jakim celu? - usiadłem po drugiej stronie ławki.

- Chyba ty powinieneś mi powiedzieć, prawda? W końcu to twój pracodawca prosił o spotkanie.

- Jednak to z twojej strony nastąpił pierwszy ruch. Może się mylę?

Podwinąłem rękaw bluzy, by odwrócić myśli o noża ukrytego w kieszeni. Jednak błędny osąd mężczyzny sprawił, że dostałem okazję do odkrycia całej prawdy.

- Nie. - głos bruneta niósł się po spokojnej okolicy i zwrócił uwagę kilku bywalców jednak on nic sobie z tego nie robił. Ciekawe. - Masz rację to mój szef wysłał mnie do domu twojego bym zostawił list w pokoju dziecinnym. Możesz powiedzieć to swojemu panu.

- Dlaczego to zrobił? - mój głos był z pozoru obojętny. W środku szalałem, by zatopić ostrze noża w jego szyi chwilę przed tym jak odpowie na moje pytanie.

- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - On nam po prostu mówi co mamy robić. Jednak ma do ciebie prośbę byś przekazał wiadomość swojemu szefowi. Chce by oddał mu Archanioła podobno historia musi się powtórzyć. Nie wiem co to znaczy, ale w gruncie rzeczy mnie to nie obchodzi. Po prostu robię to, co mi mówi i mnie to pasuje.

- Przekażę. Coś jeszcze?

- Zgadza się, kolego.

- Nie jesteśmy kolegami. - przerwałem mu, ale zignorował moje słowa.

- Wypatruj listu od niego. Teraz on chce zorganizować spotkanie.

- Dlaczego osobiście nie przyjdzie?

- Nie wiem, ale od siebie mogę dodać, że bardzo zależy mu na tym by dostać to czego chce. - wstał i stanął przede mną. Przez chwilę myślałem, że klepnie mnie w ramię, ale zamiast tego kiwnął mi głową. - Dawno cię nie widziałem. - dodał i ruszył aleją. Odprowadzałem go spojrzeniem aż wreszcie zniknął w mroku nocy.

Planowałam maraton, ale postanowiłam, że pod koniec każdego miesiąca przez 3 kolejne będą pojawiać się rozdziały. Dziś pojawił się pierwszy. Jestem również bardzo ciekawa co sądzicie o tym rozdziale i co sądzicie o postawie Leiho.

Słodka udrękaWhere stories live. Discover now