Rano obudził mnie dzwonek u drzwi. Spojrzałem wokoło i zauważyłem, że słońce już na dobre wzeszło na niebo. Kolejny dzwonek uświadomił mnie, że muszę się zbierać i spotkać się gościem, którego nie zapraszałem. Jennish mruknęła coś pod nosem i obróciła się na drugi bok. Pierwszy raz byłem tak mocno wyczerpany skoro zaspałem. Wstałem i ruszyłem do drzwi.
— Dzień dobry. — przede mną stała elegancka i trochę przestraszona kobieta. — Jest może moja córka, Jennish? — dopiero po chwili dotarło do mnie kim jest osobą przede mną. Zacząłem zauważać ich podobieństwo, ale i to nie zmieniało faktu, że ktoś musiał powiedzieć jej gdzie mieszkam.
— Dzień dobry, jeśli mogę spytać, jak pani tu dotarła?
— Przywiózł mnie mąż razem ze swoim wspólnikiem.
Spojrzałem za nią i zobaczyłem dwa samochody, jeden musiał należeć do jej męża natomiast drugi mógł należeć tylko do jednej osoby.
— Mamo, co ty tu robisz? — głośny i zaskoczony głos Jennish zza mnie idealnie odzwierciedlał emocje, gdy otwierałem drzwi. Zerknąłem na nią i lekko uśmiechnąłem się widząc, jak szybko stara się wygładzić włosy i ubranie. Wyglądała jakby przyłapała ją na gorącym uczynku. Zapragnąłem ją pocałować.
— Od kiedy dowiedziałam się, gdzie przebywasz musiałam cię odwiedzić. Tak długo cię nie widziałam. Zbyt długo.
Jennish zrobiła powolny krok i zaprosiła matkę do środka. Zaprowadziła ją do salonu i obiecała zaraz przynieść kawę. Stałem z boku przyglądając się jak ściskają się i uwalniają emocje.
— Mamo, chciałam ci kogoś... — złapałem Jennish ostrzegawczo za ramię, dając jasno do zrozumienia, że Gabriel ma pozostać tajemnicą.
— Nie będę dłużej ukrywać. — głos matki Jennish natychmiast się zmienił. Zacząłem się domyślać, że nie jest potulną kobietą jak jej mąż i po kim Jennish odziedziczyła determinację. — Pan R. nie bez powodu przybył do mojego domu kilka godzin temu. Powiedział mi i ojcu, gdzie teraz mieszkasz. Dodał coś, co sprawiło, że natychmiast wyjechaliśmy. — zerknęła na mnie nim z powrotem skupiła wzrok na córce. — Jennish, kochanie, podobno jestem babcią.
— Teraz muszę mu go pokazać. — szepnęła moja żona z pobladłą twarzą. Odwróciła się i szybkim krokiem poszła po syna. Usiadłem na kanapie powoli rozumiejąc co ta wizyta naprawdę znaczyła. Pan R. zaprosił mnie do rozmowy. Miałem ochotę kogoś zabić.
— To Gabriel. — nim się zorientowałem zobaczyłem Jennish ze śpiącym dzieckiem na ramionach.
— Wygląda jak ty, gdy byłaś mała.
— Bardzo chciałam byś go kiedyś poznała.
Nie chcąc odkładać pewnych spraw na później, wstałem i udałem się na spotkanie. Nie mogłem nie zauważyć, że dzisiejszy poranek obfitował w spotkania miedzy pokoleniowe. Mogłem się jedynie domyślać, jakie żądania wysnuje pan R.
![](https://img.wattpad.com/cover/253143468-288-k395455.jpg)
YOU ARE READING
Słodka udręka
RomanceZasady się zmieniły poza jedną "wróg mojego wroga jest przyjacielem". Czy tego chciałem, czy nie znalazłem w swoim życiu kogoś na kim mi zależy, a gdy ta osoba jest w niebezpieczenstwie poruszę niebo i ziemię, by ją ochronić i zniszczyć jej wrogów...