#65 Harry Potter i Lepsze Dni |Tom Felton| cz.3

1K 52 15
                                    

Czas leciał dość szybko. Scena w klubie wypadła świetnie, a następne rozdziały książki dotyczyły stricte złotego trio, a więc nijaki był w nich udział Verity i Draco. Mieliście z Tomem masę wolnego czasu, podczas którego bardzo dobrze się poznaliście, a nawet zaczęliście powoli ćwiczyć wasze teksty. Joanne z chęcią pomagała wam i dawała małe, lecz istotne wskazówki. Chciałaś zrobić wszystko, żeby kobieta była w dwustu procentach zadowolona z twojej pracy. Rozdział siódmy - dopiero tu pojawił się dość obszerny wątek dotyczący Murphy i Malfoy'a.

ROZDZIAŁ VII - NOWE ŻYCIE

Przenieśmy się do północnej części Londynu, do jednej z największych galerii handlowych w stolicy. Tłum ludzi pędzi tam w celu zrobienia zakupów lub aby zwyczajnie pochodzić po sklepach i jedynie obejrzeć asortyment. Sephora, jedna z najpopularniejszych perfumerii na świecie, a w niej ubrana w czarno-biały uniform Verity. Jej usta krwisto czerwone, podobnie jak paznokcie. Podkreślone brwi, wytuszowane rzęsy i delikatne rozświetlenie. Makijaż charakterystyczny dla konsultantek. Stała przy jednej z alejek, pełnych kosmetyków od Becca, doradzając stałej klientce co warto mieć w swojej kolekcji. W przeciwieństwie do pozostałych pracownic, Murphy nie starała się nikogo na nic naciągnąć. Jej życzliwość, chęć pomocy i przede wszystkim nie ocenianie ludzi po wyglądzie powodowało, że ci sami chętnie dużo kupowali i bardzo często dawali jej napiwki (lecz to nie do końca było pochwalane). W czasie, gdy pani Smith prowadziła z Verity dyskusję o nowej linii kosmetyków, inne konsultantki wymieniały się pełnymi pogardy wobec dziewczyny spojrzeniami. W końcu to głównie do Murphy podchodziły niemalże wszystkie klientki, a więc to ona zarabiała najwięcej. A oto do perfumerii wszedł nie kto inny jak sam Draco Malfoy. Wyglądał na zadowolonego na widok Verity. Natychmiast ruszył w jej stronę. W tym czasie Alexa - największy wróg dziewczyny już zerwała się z zamiarem zaczepienia atrakcyjnego blondyna i wciśnięcia mu kilku rzeczy, których totalnie nie potrzebował, ale nawet o tym nie wiedział.
- Murphy.-Odezwał się, stając przy dziewczynie. Ta uśmiechnęła się, kładąc dłoń na jego ramieniu, w dalszym ciągu rozmawiając z panią Smith.
- Piękna z was para.-Rzuciła kobieta, kierując się w stronę kasy. Verity zarumieniła się, jednak nie zdążyła sprostować sytuacji.
- Cześć Draco.-Odparła w końcu, obracając się w stronę chłopaka.
- Chyba nigdy wcześniej nie widziałem cię w takim makijażu.-Zaśmiał się.
- No... w Hogwarcie raczej by taki nie przeszedł.-Rzuciła.
- Pasuje ci. Ale nie o tym. Sprzedałem posiadłość i zatrzymałem się w hotelu na rogu. Muszę znaleźć jakieś mieszkanie, ale mam dwie lewe ręce.-Odparł. - Nie mam nawet tego ekraniku, w który wszyscy ciągle patrzycie.-Dodał, wzruszając ramionami. Dziewczyna zachichotała. Podeszła do jednej z szaf i wyłożyła na nią brakujące kosmetyki z szuflady pod spodem.
- Czyli chcesz kupić telefon?-Spytała.
- No to też. Chyba. Chcę znaleźć jakieś mieszkanie, ale ... cholera dobrze wiesz jak jest. W moim świecie każdy mnie zna i wszystko za mnie załatwi, a tu nie mam znajomości. Muszę radzić sobie sam i leżę z tym. Szukałem czegoś w gazecie, ale żadne zdjęcie się nie rusza, więc nie idzie niczego dokładnie obejrzeć. Dziwne macie tu fotki.-Rzucił.
- Po pierwsze słońce, przykro mi, że starzy nie nauczyli cię jak sobie radzić. A po drugie nasze zdjęcia są dziwne? Zdjęcie to coś, co jest nieruchome. Rusza się video. A więc to wasze zdjęcia są dziwne.-Sprostowała. - Mało ważne. Jeśli chodzi o mieszkanie, pomogę ci tylko musisz do mnie wpaść wieczorem. Poszukamy czegoś w sieci. Teraz nie mogę pomóc. Jestem w pracy, sam wiesz.-Dodała, uzupełniając szafę.
- A gdzie mieszkasz?-Spytał.
- Zaczekaj chwilę.-Szepnęła i poszła na zaplecze. Wróciła po zaledwie minucie, podając mu karteczkę z adresem. - To trochę daleko. Trzeba przejechać kawałek pociągiem, a potem metrem, ale możemy się zobaczyć jak wyjdę z pracy i pojedziemy razem. Wychodzę jakoś o 16.-Mruknęła. Blondyn uśmiechnął się.
- Pasuje. To do zobaczenia, Murphy.-Odparł, dając jej buziaka w policzek i odszedł.
(...)
- Co myślisz o tym?-Spytała Verity, pokazując chłopakowi zdjęcia mieszkania na laptopie. Siedzieli razem pod kocem na łożku, jedząc pizzę i popijając czerwone wino. Blondyn obejrzał kilka zdjęć, jednak nie spodobało mu się. - No dobrze, szukamy dalej.-Szepnęła. - Wiesz co? Może będzie łatwiej jak powiesz czego dokładnie szukasz. Ma być duże, czy małe? W jakiej cenie? Nowoczesne czy jakieś totalnie proste?-Pytała.
- Duże, może być nowoczesne jeśli wyjaśnisz co do czego służy, cena nie gra roli.-Odparł.
- W porządku.-Mruknęła, ustawiając filtry. Przejrzała oferty, jednak nic nie było warte uwagi. -Dobrze, zmiana planów. Nie szukamy mieszkania tylko domu. Mam tu jeden ciekawy. Na parterze przedpokój, toaleta, kuchnia z jadalnią, salon z kominkiem, schowek, garaż no i ogród, a na piętrze dwie sypialnie, garderoba, łazienka z toaletą, wanną i kabiną prysznicową oraz balkon. Koszt za miesiąc to 450 funtów więc około ... 90 galeonów. Tak na oko.-Wyjaśniła, pokazując mu zdjęcia. Blondyn uśmiechnął się pod nosem i pocałował ją w skroń.
- Idealny.-Szepnął.
- W takim razie jutro o 12 pojedziesz go sobie obejrzeć. To niedaleko od mojego mieszkania.-Rzuciła Verity.
- Czekaj, sam?-Zdziwił się. -Myślałem, że pojedziemy oboje. Ty lepiej znasz się na „mugolskich" sprawach. Mi mogą każdy kit wcisnąć.-Dodał.
- No dobra. Wyrwę się wcześniej z pracy.-Odparła.
- Jesteś wielka.-Ucieszył się blondyn.
(...)
- No to kiedy parapetówa, Malfoy?-Zaśmiała się Murphy, rozglądając po salonie. Chłopak zmarszczył brwi.-Nie mów, że nie wiesz o co mi chodzi. Ziemia do Draco. W jakim ty chłopie świecie żyjesz? Przecież czarodzieje też tak mówią.-Dodała, łapiąc go za ramiona. Blondyn podrapał się po głowie, w dalszym ciągu nie mając pojęcia o czym mówiła Ver.-Parapetówa to taka impreza, gdy ma się nowe mieszkanie, dom, gdy skończy się remont, budowę, cokolwiek. Ty właśnie wynająłeś ten dom na rok, a jak ci się spodoba, przedłużysz umowę. Teoretycznie jesteś teraz „właścicielem" tego miejsca.-Wyjaśniła.
- Ostrzegałem, że będziesz mi musiała wszystko wyjaśnić.-Zaśmiał się.
- Ale nie sądziłam, że masz na myśli dosłownie wszystko. Ręce opadają.-Rzuciła.
- Nie, twoje dalej są na moich ramionach.-Zachichotał.-Dobra, żartuję. Wiem o co biega.-Dodał, widząc jej przenikliwe spojrzenie. -Ale słodka jesteś jak się złościsz.-Szepnął do jej ucha, oplatając ramionami jej drobne ciało.
- To... Mam ci powiedzieć co jest do czego?-Odezwała się, gdy ten zaczął się do niej przybliżać. Blondyn skinął głową, nieco zakłopotany. Verity oprowadziła go po całym domu, tłumacząc wszystko dokładnie i zrozumiale. - Tutaj mamy jasność. Co powiesz na kupno telefonu? Będziemy mieć ze sobą kontakt bez konieczności widzenia się na żywo. Znaczy będziemy się widywać, ale to znacznie wygodniejsza opcja.-Rzuciła.
- Chcę taki jak twój.-Odparł, wyciągając urządzenie z jej tylnej kieszeni i oglądając go z każdej strony.
- W porządku. Ale jest trochę drogi.-Mruknęła.
- Murphy, kiedy zrozumiesz, że to bez znaczenia? Idziemy do sklepu i kupujemy.-Wypalił.
- Dobrze. Wedle życzenia, Malfoy.-Wymruczała Verity. Sięgnęła po klucze leżące na blacie oraz swoją torebkę. Skierowała się z chłopakiem do wyjścia.
- Malfoy, Malfoy. Lubisz mówić do mnie po nazwisku, prawda?-Spytał.
- Ty do mnie też mówisz. Ale jeśli ci to przeszkadza, zacznę mówić Draco.-Odparła.
- Nie przeszkadza. Nazywaj mnie jak chcesz.-Mruknął, mrugając do niej okiem. Dziewczyna otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak ten przewidział co miała na myśli. - Tylko nie fretka.-Dodał.
- Dobrze, Malfoy.-Westchnęła.
- Przyzwyczajaj się. Kiedyś to będzie twoje nazwisko.-Szepnął na tyle cicho, aby go nie usłyszała.
(...)
- Chłopie, czy ty na łeb upadłeś?-Spytała Murphy, obserwując Draco taszczącego swoje ciężkie walizki do drzwi wyjściowych z pokoju hotelowego. Spojrzał na nią zdziwiony, nie mając pojęcia o co chodzi. Dziewczyna wyjęła różdżkę ze swojej tylnej kieszeni i skierowała ją w stronę klamotów blondyna. - Reducio.-Szepnęła. Ogromnej wielkości walizki stały się maleńkie. Tak małe, że dziewczyna dała radę wpakować je do swojej torebki. Draco podrapał się po głowie, zaskoczony kreatywnością przyjaciółki.
- Popisz się tak robiąc jakiś eliksir.-Rzucił, krzyżując ramiona.
- To nie było popisywanie się, tylko zwyczajne wykorzystanie podstawowego zaklęcia w nagłej potrzebie. Z resztą jestem tępa z eliksirów, tak jak ty z zaklęć.-Odparła, a następnie zaśmiała się. - Pamiętasz, jak Moody zamienił cię w futrzaka? Kto ci pomógł, ty brudaśna, mała fretko?-Spytała, przegryzając dolną wargę i krzyżując ramiona. Draco wywrócił oczami.
- Nie dość że fretka, to jeszcze brudna? Mała? Proszę cię. Sięgasz mi może do ust. O kim mówisz „mała"?-Mruknął, nachylając się lekko nad dziewczyną.
- Przypominam, że wyższy jesteś tylko w tej chwili. Ale gdybym chciała zamienić cię w takiego zwierzaczka, będziesz maleńki. Chyba muszę kiedyś spróbować.-Zaśmiała się.
- Tylko spróbuj.-Szepnął do jej ucha.
- No i co mi wówczas zrobisz?-Zachichotała, unosząc brwi.
- Hmm, co by cię mogło zwalić z nóg?-Mruknął, odgarniając jej włosy za ucho. - Powiedzmy, że odważysz się ze mną zadzierać, a ja wtedy użyję na tobie amortencji i będziesz mi całkowicie posłuszna.-Rzucił, strzelając do niej brwiami.
- Nie, słońce. Nie będę. A wiesz czemu?-Wymruczała. Chłopak przechylił lekko głowę, czekając na odpowiedź. - Dlatego, że najpierw ktoś musiałby cię odczarować.-Szepnęła, przejeżdżając palcem po jego karku i wyszła z pokoju.
- Ciebie chyba podmienili podczas bitwy. Gdzie ten aniołek?-Zdziwił się, dotrzymując jej kroku. Zwrócił klucze na recepcji i razem opuścili hotel.
- Byłam grzeczna za czasów szkolnych. Życie jest za krótkie na bycie aniołkiem bez końca.-Odparła.-Nie wiem jak ty, ale jakoś średnio mam ochotę biegać po pociągach. Teleportacja?-Spytała. Blondyn skinął głową. Wciągnął ją w ciemną uliczkę, po czym sięgnął po swój świstoklik i teleportował się z nią do swojego domu.
- Powinniśmy używać magii w tym świecie?-Odezwał się.
- Jeśli nikt nie widzi, nie ma przeszkód.-Odparła, kierując się do sypialni chłopaka. Postawiła jego maleńkie walizki na podłodze. - Dawaj, powiększ je.-Zwróciła się do niego.
- To akurat potrafię.-Fuknął, kierujące różdżkę w stronę bagażu.-Engorgon.-Rzucił pewnie, jednak nic się nie wydarzyło.
- Pewien jesteś? Engorgon? Engorgio, Draco. Engorgio.-Zaśmiała się.
- Engorgio.-Szepnął. Walizki wróciły do swoich rzeczywistych wymiarów. - Nie wyśmiewaj mnie, Murphy. Bo zaraz ciebie pomniejszę i będziesz moim osobistym elfem. Bądź elficą.-Warknął z uśmiechem, przykładając różdżkę do jej podbródka.
- W porządku. Działaj. Obstawiam, że już nie pamiętasz zaklęcia pomniejszającego.-Szepnęła.
- Zakład?-Spytał.
- W porządku. O co?-Odparła.
- Jeśli wygram, idziemy razem na randkę.-Wypalił.
- Ty weź mnie od razu do ołtarza. Po co marnować czas na randki.-Zachichotała.
- Na to przyjdzie czas.-Zaśmiał się. - Silentio.-Szepnął z dumą. - No błagam, co znów spieprzyłem!-Uniósł się.
- Randki nie będzie, Dray.-Mruknęła Murphy, następnie pociągając go lekko w dół za krawat. -Silencio, Draco. Poza tym słońce, miałeś mnie pomniejszyć, a nie uciszyć.-Szepnęła do jego ucha. Ten zacisnął szczękę i podrapał się po głowie.
- Wygrałaś.-Odparł, przytulając ją.
- Stawiasz jedzenie w takim razie.-Rzuciła.
- Czekaj, czekaj. To ja chciałem cię zabrać na randkę, a ty wygraną wykorzystujesz na żarcie?-Zdziwił się.
- Bez jedzenia umrę, bez ciebie przeżyję.-Zaśmiała się.
- Ty mała mendo.-Warknął, rozpoczynając maraton łaskotek. Dziewczyna pisnęła, starając się odsunąć, jednak na nic. Blondyn był znacznie silniejszy i nie miał dla niej litości.
- Dobrze, będzie randka!-Odezwała się przez śmiech.
- Teraz to mi łaski nie robisz, młoda.-Rzucił. Szatynka obróciła się w jego stronę i skradła czuły, lecz krótki pocałunek, dzięki czemu Draco w końcu przestał. - Wybaczam.-Rzucił zadowolony.
(...)"

Draco Malfoy & Tom Felton ImaginyWhere stories live. Discover now