#160 Secret santa |Tom Felton| cz. 1

643 41 7
                                    

- Hej, robaczku!-Rzucił z dumą Louis, widząc zbliżającą się do garderoby Y/N. Josh i Jamie cicho zachichotali, a dziewczyna spłonęła rumieńcem, jak zwykle.-Czego tam słuchasz?-Dodał, sięgając po jedną ze słuchawek, następnie wkładając ją do swojego ucha. Jego usta wykrzywiły sie w ciepłym uśmiechu, słysząc przyjemny beat, który spodobał mu sie równo mocno co jej.-Fajne, fajne. Ma sie gust, maluchu.
- Maluchu?-Zdziwiła się. W prawdzie mówiąc wcale nie była niska. Metr siedemdziesiąt z kilkoma milimetrami to wbew pozorom nie mało jak na dziewczynę. Wielu chłopaków na planie okazało się być od niej niższymi. Jednak przy takim Louisie faktycznie wydawała się malutka.
- Jak najbardziej.-Odparł, po czym wsadził słuchawkę z powrotem do jej ucha.-Normalnie pasowałaby do blond ciacha jak ulał.-Zachichotał, korzystając z okazji, że ledwo go słyszała.

***

- Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań, co za radość, gdy saniami można jechać w dal. Gdy pada śnieg, pada-
- Błagam, przestań śpiewać Amy. Słoń ci chyba nadepnął na ucho.-Marudziła Lisa, zawieszając bombki na wysokiej choince. Hotel obsady jak zwykle został ozdobiony masą świątecznych błyskotek, a jedynie główny salon świecił pustkami, dlatego właściciel zorganizował imponujących rozmiarów drzewko, a duża część obsady z ogromnym entuzjazmem zaczęła dekorowanie.
- Ale przynajmniej był klimacik.-Odparła brunetka, krzyżując ramiona na klatce.
- Oh, tak. Dzięki, że pomyślałaś o słuchu nas wszystkich. Przez ciebie pewnie ogłuchniemy w niedługim czasie.-Dodała druga. W tym czasie reszta zgromadzonych wymieniała się rozbawionymi spojrzeniami, w tym Y/N oraz Tom, czyli najprawdopodobniej najmilsi ludzie jakich komukolwiek przyszło poznać. Ona - cichutka, niepozorna „perełka" bo tak nazywali ją najbliżsi. Jednocześnie stażystka, gdyż niestety rola Luny Lovegood została w ostatniej chwili oddana Evannie. Tom natomiast kradł serca fankom, swoim niesamowitym urokiem i wręcz mistrzowskim wcielaniem się w Dracona Malfoy'a. Dziewczęta na planie nie ukrywały, że cicho wzdychały do atrakcyjnego blondyna, jednak ten wydawał się niezbyt zainteresowany jakimikolwiek związkami. Nawiązywał z każdym przyjacieskie i ciepłe relacje, był absolutnie aniołem dla każdego, ale to co totalnie mu nie wychodziło, to „potajemne" obserowowanie Y/L/N. Jego oczy rzadko opuszczały tę słodką istotkę, a zwłaszcza wtedy, podczas dekorowania drzewka, gdy dziewczyna stale rumiana od panującego w pomieszczeniu ciepła, w skupieniu rozmieszczała szklane ozdoby na gałązkach.
- Niech Y/N zaśpiewa.-Zaproponowała Emma, szturchając Y/H/C-włosą w ramię.
- Jeśli według was na ucho Amy nadepnął słoń, na moje z pewnością upadł wieloryb. Ja i śpiew, dobre.-Odparła, zagryzając policzki od wewnątrz.
- Ah, no tak. Zapomniałam, że śpiewasz tylko po alkoholu. Mamy jeszcze jakieś winko?
- Em...-Mruknęła dziewczyna, nieco zawstydzona.
- Śpiewaj, robaczku.-Zachęcił Louis, przysiadając na zagłówku kanapy, ze skrzyżowanymi ramionami, wraz z Feltonem. Na buziach obojga szerokie uśmieszki, dodające im „pazura".-Thomas chętnie dołączy.-Zachichotał, a oczy blondyna wybauszyły się praktycznie od razu.
- Ja nie śpiewam.-Rzucił Felton, równie purpurowy co Y/N.
- A ja jestem matematycznym geniuszem. Co z wami? Nikt wam nie każe zgłaszać się do żadnego konkursu, tylko najzwyczajniej w świecie umilić nam wszystkim czas.
- A nie lepiej, żeby Amy-
- Nie!-Wrzasnęli chórem wszyscy w salonie.
- Odchodząc od tematu, bo zdaje się żadne z nich nie chce śpiewać, proponuję świąteczną zabawę.-Odezwał się Rupert, na którego od razu skierowała się cała uwaga.-Otóż co wy na to, żeby urządzić sobie secret santa w naszym niewielkim gronie?-Dodał.
- Hej, fajne to. Nie zobaczymy się w same święta, więc mamy pretekst do obdarowania się wcześniej. Ja w to wchodzę.-Odparła Emma.
- A o co w tym chodzi?-Spytała Lisa.
- Losujesz imię i kupujesz tej osobie jakiś prezent.-Wyjaśnił Daniel, a na buźce dziewczyny od razu zagościł uśmiech.
- A więc całkowicie popieram. Mogę nawet zrobić losy.-Rzuciła.
- Wszyscy się zgadzają?
- Czemu nie? Brzmi fascynująco.-Dodała Y/N. No i walsnie tak zaczęła się historia dwójki zainteresowanych sobą osób. Zwykła zabawa, której celem było sprawienie drugiej osobie radości. Ekipa umówiła się wstępnie na podarunki nie droższe niż 50 funtów, co może wydawać się dużą sumą, jednak koniec końców byli dorośli, cieszyli się życiem, no i przede wszystkim zarabiali dość duże ilości pieniędzy, więc zdecydowanie nie było to dla nich niczym wielkim. Zatem przejdźmy do sedna.
- Kogo wylosowałaś?
- Emmę. A ty Y/N?-Mruknęła Amy, zerkając na karteczkę przyjaciółki.
- Tom. Jestem trochę w kropce. Co mogę mu kupić? Oh, z tymi facetami jest zawsze problem.
- Może perfumy? Moim zdaniem dla mężczyzny jakiś zapach jest najlepszym pomysłem. No i możesz do tego jeszcze dorzucić słodycze. Uwielbia je.-Odparła Amy. W tym czasie na drugim końcu salonu śmiechy i chichot czwórki dobrych znajomych, mianowicie Ruperta, Louisa, Daniela i Matthewa.
- Tom mnie chyba zamorduje. Wylosowałam Y/N. Jak myślicie, ile zostaje mi dni do mojego kresu?-Zaśmiał się Rup, nie umiejąc opanować widniejącego na jego twarzy banana.
- Jeśli myślisz, że ten jakże czarujący los długo pozostanie w twojej dłoni, grubo się mylisz. On ma słabość do tej panienki. Wyrwie ci go choćby nie wiem co.-Odparł Louis, zerkając na blond przyjaciela, wyraźnie niepocieszonego nazwiskiem na swojej karteczce. Zauważywszy skupiony na sobie wzrok kumpli, od razu skierował się w ich stronę, zmieszany jak nigdy dotąd.
- Pech, niezwykły pech. Kogo macie?-Spytał, unosząc jedną z brwi.
- Amy.
- U mnie Louis.
- Y/NN.
- Li-
- Że niby kogo masz?!-Warknął blondyn, wybałuszając oczy.
- No Y/N-
- Milcz, człowieku. Daję ci Evannę, ty oddawaj Y/L/N.-Rzucił, z praktycznie lodowatym wyrazem twarzy.
- Masz możliwość zrobić prezent wyjątkowo uroczej dziewczynie, czemu chcesz się zamieniać?
- Po pierwsze ty i Evanna macie ze sobą lepszy kontakt przez większą ilość wspólnych scen, a więc prędzej znajdziesz dla niej podarunek idealny. Z kolei ja-
- Ty nawet z tą kruszynką nie rozmawiasz, bo masz pietra. Niby co chcesz jej dać? Twój urokliwy uśmiech nie wystarczy.
- Poradzę sobie.
- Dobrze, dla mnie to nie ma znaczenia, ale wisisz mi-
- Tobie też kupię, rudzielcu. Bez obaw.-Mruknął Felton, z dumą wyciągając od przyjaciela karteczkę z imieniem, które chodziło mu po głowie od miesięcy. Wreszcie na jego buźce zagościł uśmiech i duma, której nijak nie da się opisać. Wyglądał, jakby właśnie zwyciężył w jakichś mistrzostwach.
- Może zamiast knuć za jej plecami, zagadałbyś do niej w końcu?-Zaproponował Louis.
- Od tego mam ciebie, brachu.
- Na randkę z nią też mam pójść za ciebie? Jakby, w porządku. Mi by taki układ pasował.
- Nie zapędzaj się. Mam nadzieję, że dowiesz się co lubi.-Dodał blondyn.
- Koleś, chyba nie masz zamiaru przeznaczyć na nią całej zarobionej gotówki, prawda? Ledwo ją znasz. Tak naprawdę nawet nie wiesz czy warto.
- Dan, wybacz ale to ja decyduję ile wydam.
- Nie mówię, że nie. Po prostu mógłbyś zacząć sam działać. Tylko tyle.
- Sztywniaki z was.
- Kto to mówi.

***

- Tak mamo, wszystko gra. Dziś kolejny dzień na planie, teraz przyszłam coś zjeść i akurat jestem sama.-Rzuciła Y/L/N, wkładając do ust łyżkę z jogurtem i musli.-Tak, znów jakieś dziewięć godzin przede mną. Ale wcale nie narzekam. Wbrew pozorom to nawet szybko leci. Wiesz co? Muszę się rozłączyć, ktoś chyba przyszedł, nie mam zamiaru nikomu przeszkadzać i.. Tak, odezwę się po pracy. To do potem, buziaki.
- Witam robaczku.-Odezwał się Louis, następnie zajmując miejsce obok dziewczyny.
- Cześć. Wyspany?-Spytała przyjaźnie.
- Jak najbardziej. Zaczęłaś już myśleć o prezentach? Kogo tak właściwie wylosowałaś?
- Sądzę, że takie dzielenie się swoimi losami nie jest częścią zabawy.-Odparła.
- Jesteś anonimową panią mikołaj tylko dla osoby, którą masz obdarować. No chyba, że to ja i dlatego nie chcesz powiedzieć, a jeśli tak, to już to wiem.-Zaśmiał się.
- Niestety to nie ty.
- Niestety? To znaczy, że nie jesteś zadowolona?
- Jestem. Znaczy... byłabym, gdyby wiedziała co mu dać.
- Co mu dać? Czyli facet. Mam uszy szeroko otwarte, mów dalej.
- Oczy. Mówi się oczy.
- Uznajmy, że uszy również. No dalej, śmiało.
- Tom.
- Thomas? Perfekcja Thomas? To ci się trafiło, słońce. Bez obaw, to absolutnie najbardziej bezproblemowa osoba spośród wszystkich na planie. Ucieszy się nawet z paczki chusteczek.
- Chusteczki za pięć dych? To by było ciekawe, nie zaprzeczę.-Zachichotała.
- A tak na poważnie on chyba nie potrzebuje niczego oprócz odrobiny uczucia. Byłoby cudownie, gdybyś dała mu jakiegoś uroczego buziaka w policzek podczas wręczania prezentu. Marzy mu się związek z marzeń, ale dopóki go nie ma, doceni każdy miły gest.
- Wcale mu się nie dziwię. Bycie singielką to koszmar.
- Ah tak? Może lepiej powiedz co ty byś chciała, żebym mógł coś podpowiedzieć osobie, która cię obdaruje. Jeszcze nie wiem kto to, ale się dowiem.-Skłamał szatyn.
- Niech mi zapakuje jakiegoś fajnego chłopaka do kartonu.
- Ale-
- Żart. Jak dla mnie mogą być same słodycze. Nie obraziłabym się również za jakiś dobry alkohol.
- Ale-
- No co?
- Myślałem, że powiesz o powerbanku, słuchawkach, jakimś etui na telefon lub kosmetykach, a ty chcesz żarcie?
- Chcę słodycze, żeby móc się z wami podzielić, głupku.
- Zawsze myślisz najpierw o kimś, prawda? Słodkie to. Niech no znajdę twojego mikołaja, kopara mu opadnie. Albo jej. A teraz przepraszam, ale pan Tom Leniuch Felton prosił o tosty i sok, więc nie będę go dłużej głodził.
- A nie mógł po prostu przyj-
- Musiałby najpierw zwlec dupsko z łóżka.
- Może pomóc? Widziałam twoje ostatnie tosty. Były ciemniejsze od asfaltu.-Rzuciła, na co chłopak roześmiał się na głos.
- Nie odmówię pomocy z rąk takiego aniołka.-Odparł, a dziewczyna bez dłuższego zwlekania zabrała się za przygotowanie grzanek.-Swoją drogą rozmawiałaś kiedykolwiek z Tomem? Tyle czasu przebywamy w swoim otoczeniu, a chyba nigdy nie zauważyłem.
- Jakoś nie było okazji. Sama nie wiem czemu. A może wiem.. On jest bardziej znany, ma swoją grupę przyjaciół, po co miałabym się wtrącać?
- Odpuść sobie takie gadanie. Jestem bardziej niż pewien, że banan by mu z twarzy nie zszedł, gdybyś zagadała. Uwielbia nowe znajomości, a z twoim słodkim charakterkiem, raczej nie wypuściłby cię z uścisku. Oczywiście wcale nie uważam, że to ty masz robić pierwszy krok. On jest mężczyzną i on powinien-
- W porządku. Może w takim razie zacznę od zaniesienia mu śniadania?
- Oh, sądzę, że nie chciałby, żebyś zobaczyła go tak rozstrzepanego. Odezwij się na planie. Na pewno poprawisz mu tym humor. No to do potem, robaczku.-Rzucił, po czym razem z tostami i szklanką soku opuścił jadalnię. Y/N uśmiechnęła się sama do siebie, jednak dalej nie wiedziała, co kupić blond piękności. A gdyby tak...


Nawet nie wiem od czego zacząć. Strasznie przepraszam, za taką przerwę! Studia dały ostro w kość. W ostatnią niedzielę siedziałam prawie do 1 w nocy przez zaliczenie z jednego z przedmiotów, w tygodniu przyszły pierwsze świąteczne szaleństwa, później znów studia, jestem absolutnie wyczerpana, a do świąt jeszcze tyle czasu i tyle pracy :(
Międzyczasie staram się pisać wolnymi kroczkami drugą książkę, chociaż nie ukrywam, że idzie mi to jak krew z nosa. Chcę, żeby miała jak najwięcej sensu, a im bardziej się staram, tym bardziej się zagrzebuję. Jak tam wasze przygotowania?

Draco Malfoy & Tom Felton ImaginyWhere stories live. Discover now