#142 Atencja

1.4K 60 6
                                    

Draco nigdy nie był moim bliskim znajomym. Tak szczerze, to od pięciu lat nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. Jedynie jakieś spojrzenia, które z jego strony wcale nie wydawały się przyjazne. Zazwyczaj widziałam w nich nutę obrzydzenia moją osobą. Moją i nie tylko. Zdecydowanie nie lubił ludzi. Wiedzieliśmy o sobie jedynie parę rzeczy - a przynajmniej ja wiedziałam coś tam nim, nie wiem jak w drugą stronę. W dodatku jakimś cudem nigdy nie zostaliśmy sparowani na żadnych zajęciach, chociaż prace w parach wykonywano codziennie. Czy był tak zły jak każdemu się wydawało? Nie znosił mugoli, poniewierał nimi, wyzywał, doprowadzał do łez, ale później potrafił przesiedzieć cały dzień w milczeniu, z pożerającymi go od wewnątrz wyrzutami sumienia. A przynajmniej tak twierdził Blaise, z którym z kolei nawiązałam całkiem przyjazną relację. Często wychodziliśmy razem do Hogsmeade, uczyliśmy się, a niektórzy nawet myśleli, że jesteśmy parą.

Pytał o ciebie. Już myślałem, że będzie chciał cię poznać, a on zaczął żartować, że nie powinienem trzymać się ze złym sortem."

A to paskudny gad. Cóż, może to nawet dobrze, że praktycznie nie zwracaliśmy na siebie uwagi?

***

Można pomyśleć, że brak możliwości powrotu do domu na czas świąt, to kiepska sprawa. Jednak spójrzmy na to z innej perspektywy - zamek prawie pusty, ozdobiony różnymi świątecznymi dekoracjami, dodającymi klimatu. Oczywiście sala podczas posiłków w końcu nie taka tłoczna. W zasadzie wystarczył jeden stół, przy którym wszyscy się mieścili. Dookoła zamku masa śniegu, mróz szczypiący w skórę, bitwy na śnieżki i święty spokój podczas wolnego czasu. W tym roku naprawdę niewielu uczniów pozostało w szkole. Byłam ja, może paru Puchonów, Krukonów, Harry z Ronem no i nieszczęsny Draco. Tak, Draco. Ten, który niegdyś wyśmiewał się z innych, spędzających święta w Hogwarcie, mówiąc, że to naprawdę przykre, że nie chcą ich w domu w te cudowne dni. Ileż ten koleś potrafił zepsuć nerwów. Na szczęście ja nie miałam z nim nic wspólnego. Do czasu. Pewnego wieczora, leżąc spokojnie w cieplutkim łóżku, z książką w ręku, drzwi pokoju otworzyły się, a chwilę później Draco wparował do środka z niesamowitą dumą. Czyli jak zwykle. Nie byłoby w tym jeszcze nic szokujacego, ale gdy zaczął bezczelnie wpełzać pod kołdrę, ostatecznie kończąc z głową na moim ramieniu, nawet nie wiedziałam jak zareagować.
- Zgubiłeś się?-Spytałam z nutą irytacji w głosie, a ten jedynie mruknął coś pod nosem, po czym zamknął oczy, jakby szykując się do snu.-Mowy ci zabrakło?
- Nie dramatyzuj. Nie mam z kim spędzać czasu.-Odparł ciepłym tonem.
- To idź terroryzować Pottera. Pewnie znów spiskuje, nie sądzisz?
- Mam go gdzieś. Tam gdzie on, tam problemy.-Rzucił, na co od razu parsknęłam śmiechem, a ten obdarował mnie mroźnym spojrzeniem.
- Ah tak? Mówi ten, co na drugim roku miał rewelacyjny debiut na meczu, na trzecim zarobił od hipogryfa, na czwartym został fretką, a na piątym zaczął współpracować z landryną i dostał łomot przez swoją głupotę. Weź zmiataj mi stąd.-Warknęłam.
- Czemu jesteś taka niemiła? Nic ci nie zrobiłem.
- Tak? A kto nazwał mnie złym sortem?
- Że co pro... Ah, no tak. Zabini. Ta papla.-Mruknął, a ja wywróciłam oczami.-Przecież to tylko żarty. Sprawdzałem jak daleko mogę zabrnąć, zanim się wkurzy.
- I jak poszło?
- Nijak. Dostałem w twarz po pierwszym zdaniu.-Odparł. Na mojej buźce pojawiło się rozbawienie, co jedynie go wkurzyło.-Bawi cię to?
- Bardzo. Ładną masz facjatę, ale coś za często obrywa.-Zachichotałam. Blondyn parsknął pod nosem, po czym wstał, co naprawdę mnie ucieszyło. Jednak ku mojemu zaskoczeniu wcale nie miał zamiaru wychodzić. Machnął różdżką, wskazując na swoje szaty, a te z rozbłyskiem zmieniły się w luźne dresy i biały podkoszulek. Następnie z powrotem wślizgnął się tuż obok mnie, odłożył moją książkę na szafkę nocną i wyłączył lampkę, po czym przyciągnął mnie do siebie i ułożył nas w wygodnej do snu pozycji.
- Dobranoc, Y/L/N.-Mruknął.
- Chyba żartujesz!-Pisnęłam, próbując się odsunąć, ale na darmo. W końcu jakie niby miałam szanse, będąc znacznie niższą i drobniejszą osobą niż on?
- Nie wierć się, tylko śpij.-Odparł, oplatając mnie ramionami nieco ciaśniej. No i właśnie w ten sposób skończyłam śpiąc wtulona w Malfoy'a. Wiedziałam, że miał niewyobrażalny tupet i przed niczym by się nie cofnął, ale to...? No i żeby nie było - wcale nie narzekam na przytulasy podczas snu (a na tym to on się znał), ale po prostu było niezręcznie. A zwłaszcza rano, gdy oboje się obudziliśmy.
- Pasowała ci taka noc, nie zaprzeczysz chyba?-Zaśmiał się, delikatnie gładząc mnie kciukiem po policzku. Moje oczy powiększyły się do wielkości kurzych jaj, a pierwszym o czym pomyślałam była ucieczka. To akurat mi nie wyszło, bo blondyn w dalszym ciągu oplatał mnie jednym z ramion wokół talii.-Hola, hola. A gdzie „dzień dobry" albo „jak się spało?"?
- Jakoś od ciebie tego nie usłyszałam.-Odparłam, rumieniąc się jak zwykle w stresujących sytuacjach.
- Oo, jak słodko wyglądasz z purpurową buzią. Zdecydowanie powinienem częściej doprowadzać cię do tak uroczego stanu.-Zachichotał.
- Chcesz kolejny łomot?-Warknęłam, na co ten jedynie parsknął śmiechem. Po chwili poruszył się, przez co myślałam, że się zlitował, jednak ostatecznie zawisł nade mną z dłońmi opartymi o poduszkę po obu stronach mojej głowy.
- No dalej, skrzacie. Pokaż na co cię stać.-Prowokował, z wymalowanym złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Zejdź ze mnie w tej chwili.-Syknęłam.
- Bo jeszcze się przestraszę.-Odparł, składając kilka buziaków na mojej szyi, potem na żuchwie i pewnie skończyłby na ustach, gdybym nie wyślizgnęła się w dość umiejętny sposób.-Pogrywasz sobie w ten sposób?
- Tak. A teraz żegnam, chcę się przebrać.-Mruknęłam, krzyżując ramiona na klatce. Draco westchnął, następnie kierując swoją różdżkę w moją stronę i wykonując nią niewielki ruch. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, stałam już w jeansach i jego zielonym swetrze, który zazwyczaj nosił podczas meczów Quidditcha.
- Chyba czasami zapominasz jakie mamy możliwości. Po co tracić czas na przebieranki?-Wymruczał, zagryzając dolną wargę.
- Czego ty w ogóle ode mnie chcesz? Przez całe pięć lat nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa i nagle cię oświeciło? Poza tym bardzo dziękuję, ale mam zamiaru nosić ubrań z twoim nazwiskiem na plecach.-Odparłam.
- Rozumiem. Nie ty jedna wolisz nosić je w dokumentach.-Zachichotał, po czym stanął tuż obok i pocałował moje czoło.
- Żartujesz?
- Nie, skądże?
- Idź już, bo nie ręczę za siebie.
- To do zobaczenia na śniadaniu, żabko.-Wydukał, kierując się w stronę drzwi. Zanim wyszedł, spojrzał na mnie po raz ostatni i mrugnął okiem, a ja po prostu stałam jak kamień po środku pokoju.

Draco Malfoy & Tom Felton ImaginyWhere stories live. Discover now