#121 Znienawidzony

1.2K 55 1
                                    

Wyobrażacie sobie jakie uczucie może towarzyszyć zwykłej, 11 letniej dziewczynce, która pewnego, zwykłego dnia odkrywa istnienie magii? To jakby całe dotychczasowe życie obróciło się do góry nogami. Wszystko zaczęło się w moje urodziny. Świętowałam w dużym, rodzinnym gronie, kiedy do drzwi zapukał listonosz. Oczywiście jako dzieciak, który bardzo lubił ludzi, od razu wystrzeliłam tam i odebrałam listy oraz wiele ulotek. Wśród nich zauważyłam kopertę zaadresowaną do mnie, jednak bez ściemy - w tamtej chwili bardziej ucieszył mnie wniesiony do pokoju tort niż jakiś tam list. Dopiero wieczorem, gdy goście się rozeszli, sięgnęłam po stos korespondencji. Tym, co zaintrygowało mnie tuż po dobraniu się do mojej własności, był kolor pakunku. Podczas, gdy reszta wyglądała zupełnie zwyczajnie, moja miała odcień brązu, jakby papier ówcześnie siedział w herbacie lub kawie, a na dodatek na froncie widniał czerwony wosk oraz wytłoczony w nim jakiś nieznany mi herb. Druga rzecz - mój adres. Panna Y/N Y/L/N, Pokój z zielonymi ścianami, 10 Southall Street. Skąd nadawca wiedział w jakim pokoju mieszkałam?
- Co tam masz, Y/N?-Spytała z zaciekawieniem mama, a po zauważeniu listu, wyrwała mi go z dłoni.-Steve? Steve, chyba ktoś obserwuje nasze dziecko.-Dodała zaniepokojona. Tata wystrzelił z kuchni jak poparzony z ustami wypchanymi tortem oraz oczywiście wybrudzoną nim twarzą.
- Jak to?
- Spójrz co dostała. Adres wygląda niepokojąco.
- Pokój z zielonymi ścianami? Od kogo to?
- Mogę go otworzyć?-Wtrąciłam się i to właśnie początek szaleństwa. Przez kilka kolejnych dni rodzice tworzyli różne teorie spiskowe, nie pozwalając mi nawet spojrzeć na tajemniczą kopertę oraz samemu nie zaglądając do niej. W końcu, któregoś dnia w naszych drzwiach stanął pewien staruszek, który jak się potem okazało był dyrektorem szkoły. Szkoły magii. Oczywiście mama narobiła paniki za wszystkie czasy. Na początku twierdziła, że staruszkowi zwyczajnie odbiło, jednak gdy ten przedstawił zaklęcie Lacarnum Inflamare, rozpalając tym sposobem drewno w naszym kominku, zarówno ona jak i tata usiedli przerażeni na kanapie, a ja byłam pod ogromnym wrażeniem. Hogwart - szkoła, do której według listu zostałam przyjęta, zajmowała się nauczaniem czarodziejów i czarownic takich jak ja. Byłam czarownicą. Odlot. Oczywiście nieco różniłam się od pozostałych - w końcu pochodziłam z zupełnie normalnej, niemagicznej rodziny, ale dyrektor zapewnił, że nie byłam jedyna. Nie tracąc czasu na opowiadania - dostałam dokładne wytyczne co do podręczników oraz niezbędnych do nauki przyborów. Na kilka dni przed rozpoczęciem się roku szkolnego, do mojego domu została przysłana Tonks - była uczennica oraz jedna z ulubienic Dumbledore'a. Zabrała mnie na ulicę Pokątną, gdzie zrobiłam zakupy, międzyczasie opowiedziała mi o szkole, domach, pokazała różne tajne przejścia oraz wyjaśniła wiele ciekawych rzeczy, związanych z moim nowym życiem. Mogłoby się wydawać, że każdy kolejny dzień będzie tylko lepszy, jednak mój entuzjazm nieco zgasł po spotkaniu wyjątkowo wrednego ucznia.

Rok 1

- Powinieneś wypowiedzieć to w inny sposób. LeviOsa, nie leviosA.-Zaśmiałam się, obserwując starania chłopca o blond włosach. Ten jedynie spojrzał na mnie z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy, po czym roześmiał się ze swoimi przyjaciółmi, komentując moją osobę jako zarozumiałą i wszystko wiedzącą. Przecież chciałam tylko pomóc. Cały rok leciał mi naprawdę przyjemnie, chociaż zdarzały się epizody z jego bezczelnym do granic możliwości zachowaniem.

Rok 2

- Fajna miotła. To chyba najnowszy model?-Odezwałam się, wskazując na nowy nabytek blondyna. Sądziłam, że będąc dla niego miłą mam szansę dojść z nim do porozumienia, jednak byłam zbyt naiwna.
- Twoich starych nie byłoby na to stać, ty mała brudna szlamo.-Warknął, a mi włosy dosłownie zjeżyły się na głowie. Tak, widziałam co powiedział. Wiedziałam, że nazwał mnie w paskudny sposób, niegodny czarodzieja. To jedno słowo zabolało mnie na tyle, że po prostu obróciłam się na pięcie i zniknęłam za rogiem, po czym rozpłakałam się jak dziecko. A najlepsze w tym wszystkim było to, że zupełnie nic mu nigdy nie zrobiłam. Ten rok był tylko gorszy. Wyzywał mnie na każdym kroku, a ja z dnia na dzień coraz bardziej dziwiłam się skąd w nim tyle nienawiści. Czy jedna osoba mogła zniszczyć moje samopoczucie nawet w najlepszy dzień? Tak.

Draco Malfoy & Tom Felton ImaginyWhere stories live. Discover now