#181 Stróż z domu węża

720 36 37
                                    

Ilość słów: ~6.4K
Podsumowanie: Szczęśliwy związek Y/N i Harry'ego, zostaje zniszczony jego ogromnym błędem. Nieoczekiwanie, niespodziewana osoba pomaga jej wyprowadza jej życie na prawidłowy tor.

————————————

Wygrana Gryffindoru podczas meczu, skutkowała ogromną imprezą, zorganizowaną w pokoju wspólnym domu lwa. Uczniowie w szkarłatnych szatach od 15, gdy to Harry złapał znicza, przechadzali się po szkolnych korytarzach, nie ukrywając dumy ze swojej drużyny, a przy okazji zapraszali pozostałe domy na świętowanie. Hufflepuff miał zdecydowanie beznadziejny nastrój, zważając na fakt, że przegrali zaledwie dziesięcioma punktami, a jednak wielu Puchonów wyraziło chęć wzięcia udziału w hucznym świętowaniu. Bliźniacy Weasley, od poprzedniego dnia, przewidując swój sukces, znosili do zamku różne słabsze i mocniejsze napoje, a inni załatwili przekąski. Niby to Ślizgoni uchodzili za najbardziej zadufanych w sobie w całej szkole, jednak gdy przychodziło do dni takich jak tamten, gdy to dom lwa zwyciężał w czymkolwiek, Gryfoni jeżyli się jak nikt - zwłaszcza chłopcy. Chodzili z podniesionymi głowami, drwiąc z innych domów i grając im na nerwach, a dziewczęta łagodziły konflikty i ewentualne bójki, które o dziwo - zaczynały się z rąk szkarłatnych bardzo często.

Punktualnie o 18, w salonie domu lwa rozpoczęła się impreza życia. Z mugolskich głośników, pożyczonych od Hermiony, dudniła muzyka, której na szczęście nie dało się słyszeć z zewnątrz, bowiem Harry wyciszył pomieszczenie. W końcu nikt nie chciał zostać przyłapanym przez nauczyciela, prawda? Jedynie McGonagall nie stanowiła tamtego wieczoru zbyt wielkiego zagrożenia. Spodziewała się, że po sukcesie może nastąpić huczne opijanie zwycięstwa, a co więcej - sama chciała uczcić je, dlatego udała się do Hogsmeade, dając w ten sposób pozwolenie na małe lub większe szaleństwo.

- Myślałam, że macie całkowitego bana na sprzedaż waszych słodyczy w zamku.-Rzuciła z uśmiechem Y/N, obejmując bliźniaków ramionami. Ci, wymieniwszy się spojrzeniami, wręczyli jej jeden ze swoich wynalazków.-Co to takiego?-Spytała, unosząc brew.

- Nieszkodliwe. Ciebie byśmy nie skrzywdzili.-Odparł Fred, a dziewczyna skinęła głową i wsadziła zielonkawą, miękką pastylkę do ust. Smakowała zielonym jabłkiem, a gdy Y/N już myślała, że to po prostu zwykły mugolski żelek, nagle dopadł ją atak chichotu. Bliźniacy przybili piątki, podczas gdy dziewczyna płakała ze śmiechu, przykuwając tym uwagę innych imprezowiczów.

- Świetnie się bawisz, prawda?-Droczył się George, pomagając dziewczynie usiąść na kanapie, aby nie upadła. Ta nie mogąc nijak wypowiedzieć słowa, pogroziła im jedynie palcem, a drugą dłonią ocierała łzy z policzków.

- Efekty zaraz się zmyją, spokojnie.-Zaśmiał się Fred, a po chwili, gdy Y/L/N w końcu uspokoiła się, zmierzyła bliźniaków takim spojrzeniem, że od razu zesztywnieli.

- To my pójdziemy przemycić jakiś łakoć Cormacowi.-Rzucił George, zwinnie podnosząc się z kanapy.

- Daj mu ten na wymioty.-Dodał Fred, podążając za bratem w kierunku irytującego chłopaka.

- Dzieciaki z was!-Krzyknęła za nimi Y/N, kiwając z niedowierzaniem głową.

- Niech idą. Akurat tamtemu się to należy.-Odezwała się Miona, stanąwszy obok dziewczyny ze skrzyżowanymi na klatce ramionami.-Próbował wcisnąć mi amortencję, chwytasz? Dobrze, że moje siódme zmysły mnie nie opuszczają. W przeciwnym razie w tej chwili pewnie opuszczałabym jego dormitorium po wiadomo czym. Aż mnie skręca na samą myśl.-Dodała, otrząsając się z obrzydzenia.

- A to padalec.-Warknęła Y/N, sięgnąwszy po ognistą whiskey.-Swoją drogą, wybrałaś odjazdową muzykę. Nogi same chodzą.

- Nie mogło zabraknąć naszych ulubionych przebojów.-Zachichotała z dumą, a po chwili jej wzrok wylądował na nowo przybyłym gościu.-Co on tu robi? Zawsze stronił od Gryfonów.-Dodała, wskazując na blondwłosego Ślizgona.

Draco Malfoy & Tom Felton ImaginyWhere stories live. Discover now