#165 Wyjątki

991 49 9
                                    

A więc ponownie CZEŚĆ WSZYSTKIM!
Wróciłam z najnowszą częścią po niesamowicie długiej przerwie. Dużo się w moim życiu wydarzyło przez ostatnie miesiące, czas wolny jest dla mnie abstrakcją, ale nie zapomniałam o was. Jest mi bardzo miło widzieć wszystkie cudowne komentarze, zarówno od tych z was, którzy są ze mną już długo, jak i od zupełnie nowych twarzyczek. Miłego czytania! Mam nadzieję, że ci z was, którzy już śpią (a dochodzi 1 w nocy), rano będą mieli niespodziankę. Trzymajcie się i do następnego! x

Sowy przynoszące listy do domów może w świecie magii nie stanowiły żadnego problemu czy zdziwienia, jednak gdy przychodziło do świata mugoli, ci stawali się coraz bardziej podejrzliwi. Minęły już czasy gołębi pocztowych, a mimo to, mugole prędzej zrozumieliby ideę dostarczania listu przez gołębia niżeli sowę. Oj, czarodzieje mieli jeszcze bardzo dużo rzeczy do przemyślenia. Tak bardzo chronili swój świat, a jednocześnie w tak nieumiejętny sposób komunikowali się z nie-magami. Jednakże nie o tym miała być cała historia.
Jak co roku, uczniowie Hogwartu na kilka dni przed uroczystym rozpoczęciem nauki w swojej ulubionej (no może nie dla wszystkich) szkole magii, pojawili się na Ulicy Pokątnej, w celu zrobienia zakupów na nadchodzący rok. Podręczniki, kociołek, składniki do eliksirów, może nawet jakiś zwierzak czy oczywiście różdżka i szaty - to główne cele każdego z młodych czarodziejów. Wśród nich osoby o różnych statusach krwi. Znaczną większość stanowili czarodzieje półkrwi. Mniejsza ale w dalszym ciągu liczna grupa to czysto-krwiści, a najmniejsza - mugolaki - rzecz jasna dzieci nie-magów, nazywana również szlamami, przez absolutnie pozbawionych honoru magów czystej krwi. Wśród tych jakże wyjątkowych dzieciaków o mugolskim pochodzeniu, pojawia się Y/N Y/L/N, czyli dziewczynka, o której historii warto opowiedzieć. W prawdzie może bohaterką nie była, ale jej edukacja i relacje z pozostałymi uczniami, okazały się naprawdę dość ciekawe i warte uwagi. Tak więc...
- Nie. Zdecydowanie ta do panienki nie pasuje.-Odezwał się Garrick, ostrożnie zabierając 13-latce różdżkę, która narobiła niezłego bałaganu w sklepie.-Niech pomyślę...-Mruczał, jednocześnie jeżdżąc palcami po zakurzonych pudełkach. W tym czasie do sklepu weszła kolejna osoba. Tym razem była to dorosła kobieta, mająca może ze 40 lat, może ciut mniej. Jej długie blond włosy, błyszczały pod wpływem żarzących się w pomieszczeniu świec. Wydawała się naprawdę piękna, jednak jej mimika skutecznie odpychała od siebie każdego, kto na nią spojrzał, bowiem była nieustannie wykrzywiona w grymasie.
- Halo? Dzień dobry.-Wydukała, nawet nie zwracając uwagi na Y/N. Ta patrzyła na nią z niewielkim niepokojem, szepcząc pod nosem ciche „dzień dobry", którego nieznajoma pani nawet nie usłyszała. A może usłyszała, ale miała to w nosie?
- Oh, Pani Narcyzo! Jak miło Panią widzieć po tylu latach. Bardzo proszę poczekać chwileczkę, aż znajdziemy to, czego potrzebuje ta młoda dama.-Odparł z entuzjazmem mężczyzna, na co kobieta jedynie skinęła nieznacznie głową, rozsiadając się na niezbyt wygodnym siedzisku.-Natomiast Ty, panienko, spróbuj tego. Wykonana z wiązu i...
- A ta mała jest czarownicą czystej krwi?-Odezwała się sucho blondwłosa, przeskakując wzrokiem z różdżki na Y/N.
- Tak się składa, że panna Y/L/N przyszła na świat w rodzinie mugoli.-Odparł Garrick, posyłając jej dość pogodny jak na niego uśmiech.
- To niedopuszczalne, żeby... brudna krew miała prawa do różdżki wykonanej z wiązu. Tylko - powtarzam - TYLKO czarodzieje czystej krwi powinni-
- Pani Malfoy, to różdżka wybiera sobie czarodzieja, a nie na odwrót. Kochanieńka, machnij nią. Zobaczymy co się stanie.-Dodał uprzejmie, na co nastolatka z niepewnością skinęła głową, a po chwili wykonała różdżką ledwo zauważalny ruch. W prawdzie świeczki zamigotały i wydawać się mogło, że to właśnie TA jedyna, a jednak Ollivander zawahał się i postanowił pogrzebać dalej.- Aha! Spróbuj tego, dziecino. Tym razem głóg i rdzeń z włosem z ogona jednorożca.-Ucieszył się, wręczając Y/H/C-włosej swoje kolejne dzieło. Dziewczynka czuła się już nieco zmęczona próbami, które trwały od jakichś 40 minut, ale mimo to, chwyciła za różdżkę i machnęła nią. Tym razem nie wydarzyło się nic.-No dobrze. Mam jeszcze jedną, która będzie pasować. Oby tylko intuicja mnie nie myliła.-Bąknął pod nosem, dość niewyraźnie, następnie kierując się na sam koniec sklepu. W tym czasie Y/N ostrożnie odłożyła różdżkę na blat, a Narcyza bez wahania wpakowała ją do pudełka, zostawiła 9 Galeonów na ladzie, po czym opuściła sklep bez słowa.
- Em.. przepraszam Panie... Garrick? Ta kobieta... Ona...
- Ah, nie przejmuj się nią. Malfoy'owie mają honor, którego nikt nie pojmuje. Skoro nie chciała poczekać jeszcze sekundy, to jej strata. Sądzę, że będzie się jej dobrze sprawdzać. Dziwi mnie jedynie to, że nie wzięła tej z wiązu, skoro tak bardzo wierzyła w ideę posiadania jej przez czarodzieja czystej krwi.-Odparł mężczyzna, stając tuż przy ladzie, ze szmaragdowym pudełkiem w dłoni.
- Nie sądzę, że była dla niej. Zauważyłam, że miała drugą, w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Taką błyszczącą, jakby z jakimiś kamieniami.
- Ah tak. Pamiętam jak dziś dzień, w którym ją jej sprzedawałem. Czyli najwyraźniej jej syn rozpoczyna naukę w Hogwarcie. Straszna szkoda, że nie przyszedł tu sam. Jeśli odziedziczył wredny charakter po ojcu, różdżka z włosem z ogona jednorożca zapewni mu więcej szkód niż pożytku. Taki rdzeń nie radzi sobie z czarną magią i służy jedynie dobrym ludziom. Ale wtedy będzie mógł obwiniać matkę. A ty, moja droga, spróbuj tego wynalazku. Olcha, rdzeń taki sam jak w tamtej Malfoy'a. Jest wyjątkowa, bo różdżki z tego drzewa, są idealne do rzucania zaklęć niewerbalnych. Stworzone z myślą o najwybitniejszych czarodziejach i czarownicach.-Mówił, z wyraźną ekscytacją w głosie, ostrożnie otwierając pudełko.
- O rany... piękna jest...-Mruknęła dziewczynka, z oczami wielkości Galeona.
- Wystruganie jej zajęło mi masę czasu. Fantastycznie, że ci się podoba. A teraz chwyć za nią i trzymaj kciuki, aby to była ta.-Odparł. Przeczucie okazało się trafne. Wystarczyło jedno dotknięcie, aby przez nastolatkę przeszedł dreszcz, a wszystko wokół wydawało się jakby jaśniejsze. To była ta. Ta jedyna, najlepsza i w oczach Y/N najpiękniejsza. Zapłaciła za nią z ogromną radością, po czym zapakowała ją dokładnie i wsadziła do swojego dość napchanego już plecaka. Garrick na pożegnanie pomachał jej, a ta oczywiście odwzajemniła gest i szybkim krokiem dołączyła do czekających na zewnątrz rodziców, zajadających się magicznymi lodami, o nieznanym im smaku. W sumie to nawet dobrze, że nieznanym. Za żadne skarby nie chcieliby wiedzieć z czego zostały zrobione.

Draco Malfoy & Tom Felton ImaginyWhere stories live. Discover now