Llian nie zamierzała marnować ani chwili w tym roku szkolnym i już pierwszego dnia po zajęciach, które były raczej organizacyjne, ruszyła do kuchni. Z radością przywitała się z każdym skrzatem osobno, co bardzo im się spodobało i sprawiało, że wszystkie ją uwielbiały. Skrzaty doceniały też to, że Llian pamiętała ich z imienia, co pomogło jej szybko wyłapać dwa nowe, których nie pamiętała z poprzedniego roku.
- A wy musicie być nowi, prawda? Ja jestem Llian, a wy jak się nazywacie? - zapytała, klęcząc na ziemi przed nimi.
- Zgredek, wolny skrzat - powiedział pierwszy z nich, posiadający wielkie, zielone oczy.
- Bardzo miło mi ciebie poznać, Zgredku - odparła Llian ze szczerym uśmiechem, kłaniając się przed nim lekko, co wręcz go zawstydziło. Dziewczyna już dawno nauczyła się, że ze skrzatami trzeba było postępować trochę jak z dziećmi, a najmniejsze akty miłosierdzia sprawiały, że odpłacały się z nawiązką.
- A to jest...? - Zwróciła się do skrzata z brązowymi oczami i w sukience, dopiero wtedy zauważając, że płakał. - Ojejku, co się dzieje...?
- To jest Mrużka, przyjaciółka Zgredka! - wyjaśnił Zgredek pospiesznie. - Ona... Ona się uspokoi!
- Mogę jakoś pomóc...? - zapytała zmartwiona Llian, ale Mrużka nie odpowiedziała tylko, wciąż płacząc, odeszła. Zgredek pobiegł za nią.
- Nie warto. Odkąd przyszła ona ciągle tylko płacze i pije piwo kremowe - powiedział Apsik, kręcąc głową.
- Jej poprzedni pan ją oddał... - dodał inny skrzat.
- Nic dziwnego, skoro ona wcale nie pracuje... - powiedział kolejny, a Llian pierwszy raz w życiu widziała, żeby skrzaty tak bardzo nie lubiły innego skrzata. Postanowiła wdrążyć się w to później, a sama poprosiła znajomych już pracowników kuchni o składniki do ciasta, które planowała spróbować upiec. Uwielbiające ją skrzaty prędko wykonały polecenie, a Apsik, pamiętający, że Llian kochała herbatę, przyniósł jej dzbanek z białą odmianą tego napoju.
W tym samym czasie Cedrik wracał do zamku z małego turnieju gargulków, który urządził ze swoimi kumplami na dziedzińcu - oni utwierdzili go w tym, by zgłosić się do Turnieju. Chciał zobaczyć się z Llian, bo czuł niedosyt po rozmowie z poprzedniego wieczoru, jednak nie spotkał jej ani nigdzie w drodze do piwnic, ani w pokoju wspólnym Puchonów. Zauważył tam jednak Jane podlewającą kwiaty na parapetach i przypomniał sobie, że z nią też przyjaźniła się szukana przez niego dziewczyna.
- Cześć, Jane. Nie wiesz może, gdzie jest Llian?
- Niestety, nie mam bladego pojęcia - odparła Jane, unosząc żółtą konewkę. - A co ty kombinujesz, młody?
- Przypomnę, że jesteś ode mnie starsza tylko o miesiąc, Jane - zauważył rozbawiony Cedrik.
- Cichutko... Ale to ja jestem na siódmym roku... - przerwała mu, przykładając palec do ust. - Poza tym, pytam, co kombinujesz z Llian? Pod koniec zeszłego roku też was widziałam razem.
Cedrika zmieszało nieco to pytanie, bo w zasadzie nie potrafił jeszcze znaleźć odpowiedzi, która brzmiałaby dla niego prawdziwie.
- Nic takiego, po prostu się zaprzyjaźniliśmy - powiedział końcu, wzruszając ramionami.
Jane nie skomentowała tych słów, bo nagle się zamyśliła.
- Teraz jak tak myślę... Llian może być w kuchni. Wspominała coś o tym, że chce spróbować gotować czy coś...
Cedrik uderzył się w czoło, przypominając sobie o tym, że przecież wspominała mu o tym w wakacje, poza tym rok wcześniej spotkał ją właśnie w kuchni.
![](https://img.wattpad.com/cover/184526086-288-k665059.jpg)
YOU ARE READING
Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik Diggory
ספרות חובבים🍵 Historia magii i herbata - te dwie rzeczy od zawsze leżały w kręgu zainteresowań Llian. Dziewczyna nie zwykła wpuszczać do ów kręgu jakichkolwiek innych rzeczy, w tym chłopców, którzy w ogóle jej nie zajmowali. Jednak splot (nie)szczęśliwych wyda...