58. Herbatka z Mlekiem

2.1K 354 72
                                    

Nic w tym roku szkolnym nie szło tak, jak trzeba. Nie chodziło tylko o to, że w szkole nie było Cedrika, bo tego Llian miała przecież świadomość. Wszystko inne też się waliło; niektórzy nie wierzyli w powrót Voldemorta, co jej wydawało się absurdalne, a gdyby tego było mało, nie wierzyło w to nawet Ministerstwo Magii, które wysłało swojego pionka do szkoły jako nowego nauczyciela obrony przed czarną magią.

Llian zbyt dobrze znała się na historii, by nie wiedzieć, że Dolores Umbridge była zwyczajnie szpiegiem Ministerstwa na terenie szkoły. Jako dziewczyna Cedrika od razu znalazła się na jej celowniku, a swój pierwszy w życiu szlaban dostała, gdy tylko usłyszała, jak tamta obrzydzająca jej ulubiony kolor ropucha nazwała to, co się stało z Diggorym nieszczęśliwym wypadkiem.

Llian obiecała sobie, że nie da jej już żadnej satysfkacji, że nie da się sprowokować, a czerpaną z wściekłości energię przemienić w coś dobrego. Złość ta także pomagała jej nieco zagoić rany w sercu, razem z innym zajęciem, które poleciła jej uzdrowicielka widząca ją przy okazji odwiedzin u Cedrika.

Niewiele przed świętami dziewczyna siedziała przy stoliku w pokoju wspólnym, sama, i pisała coś w grubym, żółtym dzienniku, co zainteresowała Patricka. Chłopak chyba najbardziej spośród kumpli Cedrika przejmował się jego stanem, a co za tym szło, miał najlepszy kontakt z Llian.

- Hej, co tam piszesz? Notatki? - zapytał zaciekawiony, przysiadając się do niej, po czym uśmiechnął się na widok herbaty z mlekiem stojącej tuż przy dzienniku. To, że Llian znowu ją piła oznaczało, że czuła się choć trochę lepiej.

- Pamiętnik. Dla Cedrika - odparła dziewczyna, nie odrywając wzroku od tekstu.

- Co?

Wtedy Llian uniosła głowę i spojrzała na Patricka nieco poirytowana.

- Uzdrowicielka w Mungu poleciła mi pisanie na poradzenie sobie z tymi wszystkimi emocjami. Postanowiłam więc pisać o wszystkim, co się dzieje, by Cedrik mógł to przeczytać, jak się obudzi.

Usłyszawszy to, mina Patricka trochę mu zrzedła.

- Llian... - Westchnął głęboko. - Ale wiesz, że on już może się nigdy nie obudzić.

- A nie wierzysz, że się obudzi? - zapytała natychmiast niezwykle niemiłym tonem jak na siebie, lecz to było silniejsze od niej.

- Nie, nie zrozum tego tak, ja przecież całym sobą chcę, żeby się obudził. To mój najlepszy przyjaciel - mówił prędko, unosząc ręce w geście poddania się. - Ale z drugiej strony... Minęło już prawie pół roku, a my nadal nic nie wiemy i ja... Ja nie wiem nawet, na co się nastawiać.

Jego rozmówczyni wzięła głęboki wdech. Nie mogła go winić za chwile zwątpeinia; ona też takie miewała. Odłożyła na moment pióro i złapała się za głowę.

- Masz rację. Boże, przepraszam, Patrick. - Przejechała dłońmi po twarzy. - Sama jeszcze czasem nie wiem, co się ze mną dzieje.

- Nie przejmuj się, rozumiem... Ja może rzeczywiście też powinienem mieć lepsze nastawienie. - Patrick westchnął, wycofując się w swoim siedzeniu. - On by takie miał.

- Ja ciągle staram się takie mieć, ale czasem nie wiem, ile jeszcze tej siły we mnie zostało - przyznała po chwili, a wtedy poczuła na sobie współczujące spojrzenie chłopaka.

Patrick ostatecznie wstał, a następnie podszedł do dziewczyny, by ją przytulić - po części dla niej, a po części dla siebie, szukając jakiegokolwiek wsparcia. Llian poczuła się trochę lepiej, lecz z tyłu głowy nie mogła przestać myśleć o tym, że to nie były ramiona, w których chciała się znaleźć.

Jednak któregoś dnia ukojenie dla zrozpaczonej dziewczyny przyszło ze źródła, którego zupełnie się nie spodziewała.

Harry Potter stworzył grupę mającą walczyć z reżimem Umbridge, a przede wszystkim mającą nauczyć uczniów naprawdę bronić się przed czarną magią, bo o tym na zajęciach z nią nie było mowy. Do Gwardii Dumbledore'a, jak została nazwana, dołączyła bez zawahania, zresztą tak jak wszyscy jej przyjaciele.

Świadomość, że w tej walce o słuszną sprawę, ale też o sprawiedliwość dla Cedrika brało udział tyle osób niezwykle podniosła ją na duchu. Jej puchońskie serce nie pozwalało jej inaczej - musiała jakoś podziękować za to wszystko Harry'emu.

Złapała go po jednych zajęciach w Pokoju Życzeń, miejscu, o którym jak dotąd czytała tylko w książkach. Tak bardzo żałowała, że Cedrik nie mógł go zobaczyć, wiedziała, że na pewno by mu się spodobał, że mogliby nawet pójść tam na randkę...

- Harry, mogę zamienić z tobą słowo? - zapytała Llian cicho, nerwowo ściskając swoją różdżkę, gdy do niego podeszła. Na ironię, stał przy jednym z luster, które wytworzył magiczny pokój, przy jednym z tych, na których wisiało zdjęcie uśmiechniętego Cedrika...

- Tak, pewnie - odparł chłopak, choć wyglądał na nieco zdziwionego jej pojawieniem się. Llian wzięła głęboki wdech, wciąż ściskając różdżkę.

- Słuchaj, wiem, że się prawie nie znamy, ale... Chciałabym ci podziękować. Za to, co robisz teraz i też za to, że nie zostawiłeś Cedrika na pastwę losu...

- Jak on się czuje? - zapytał Harry nieco niezręcznie, przez co Llian musiała wziąć kolejny głęboki wdech.

- Chciałabym to wiedzieć - przyznała smutno. - Od dnia turnieju nic się nie zmieniło, wciąż leży, wciąż nie kontaktuje... I nie wiadomo, czy się wybudzi.

Harry spuścił na moment wzrok, czując gdzieś w duchu, że to po części była jego wina. Zapadła chwila ciszy, trudna dla nich obojga, więc Llian zdecydowała się ją przerwać i zapytać go o to, czego jak dotąd się obawiała.

- To naprawdę był Voldemort, prawda?

- Tak. - Harry pokiwał głową. - I nie było szans się obronić, naprawdę, ja nawet nie zdą...

- Nie, spokojnie, ja cię nie winię za to, co się stało, Harry - przerwała mu dziewczyna, czując, jak bardzo się tym przejmował. - Ja tylko... Żałuję, że nie mogłam zrobić nic, żeby było inaczej.

- Nikt z nas nie mógł, to nie twoja wina.

- Wierzę, że on by naprawdę docenił to, co robimy - dodała po chwili, kierując wzrok na to uśmiechnięte zdjęcie. - Zresztą nie wyobrażam sobie inaczej. Umbridge jest szczególnie na mnie cięta, odkąd wie, kim dla niego jestem. Wyobrażam sobie, że tobie też nie daje spokoju...

Llian zobaczyła tylko, jak Harry chyba częściowo nieświadomie drapie się po jednej dłoni.

- Tak, ale między innymi dlatego zorganizowaliśmy to - wyjaśnił, rozglądając się po pokoju. - Musimy się postawić.

Ona pokiwała głową w odpowiedzi, a następnie ciężko wypuściła powietrze.

- Nie będę ci już przeszkadzać. - Dziewczyna niezręcznie poprawiła swój żółto-czarny krawat, drugą rękę wciąż zaciskając na różdżce. - Jeszcze raz dzięki za wszystko i... Do zobaczenia na następnym spotkaniu.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang