39. Herbatka Brzoskwiniowa

5.3K 635 301
                                    

Pierwsze wyjście do Hogsmeade, a zarazem pierwsza randka Llian i Cedrika miała odbyć się już trzeciego stycznia. Tak jak dziewczyna to sobie wymarzyła, udali się do herbaciarni pani Puddifoot, która o wczesnej porze nie była zbyt zajęta. Llian wyjątkowo to ucieszyło; liczyła, że nikt im nie będzie przeszkadzał, zwłaszcza Rita Skeeter, która ciągle kręciła się gdzieś w pobliżu Hogwartu.

Herbaciarnia była dość ciasnym pomieszczeniem, w którym stały niewielkie, okrągłe stoliki. Lokal przystrojony był kokardkami i falbankami, a sufit pokrywało malowidło. Stanowił definicję przesłodzonego miejsca, jednak Llian najbardziej zależało na spróbwaniu tego, co mieli do zaoferowania.

Usadowili się w rogu, z dala od okien, przy ścianie obłożonej tapetą w różowo-niebieskie pasy. Różowa kokarda, którą Llian wpięła tamtego dnia we włosy, idealnie pasowała do tych, którymi ozdobione były obrusy w kwiaty. W powietrzu unosił się zapach herbaty i słodkich wypieków, a przyjemne ciepło ogarniało każdego, kto wszedł tam z zaśnieżonego podwórka.

- Niby jesteśmy tu już razem... A ciągle trochę głupio - powiedziała Llian, siadając naprzeciwko chłopaka trochę speszona.

- No wiesz co? Jesteś tu przecież z nie byle kim, nie może ci być głupio.

- Och, no pewnie, z samym reprezentantem nie wolno się wstydzić. - Zaśmiała się, po czym na chwilę zamilkła, rozglądając się wokoło. - Ale wiesz... Tego właśnie chcę, Ced. Takiego miejsca, mojego własnego... No, może trochę mniej przesłodzonego, żeby nie bały się do niego wejść osoby, które nie mają drugiej połówki. Tobie się tu w ogóle podoba? Czy przesadzone jednak?

Cedrik zawahał się przed odpowiedzią. Mały grymas pojawił się na jego twarzy, a on sam podrapał się po brodzie.

- No, nie jest to do końca mój wystrój... Ale słodyczom trudno odmówić bez względu na architekturę.

- Prawidłowa odpowiedź. - Llian pokiwała głową z aprobatą, na co oboje zareagowali śmiechem.

Chwilę po tym oboje złożyli swoje zamówienia; Llian wybrała herbatę brzoskwiniową, której, jak twierdziła, jeszcze nie piła, natomiast Cedrik skusił się na czerwoną. Do tego wziął kawałek ciasta truskawkowego, a Llian marchewkowego, choć wybór jednego smaku kosztował ją niemały wysiłek. Na wszystko nie musieli czekać zbyt długo.

- Tak w ogóle pisałem do moich rodziców, powiedziałem im o tobie - powiedział Cedrik, gdy zaczęli jeść. - Tata się nie zdziwił, za to moja mama bardzo chce cię poznać.

Na te słowa Llian przełknęła ślinę. Tata Cedrika był dość ekscetryczny, czasem aż zabawny, ale zupełnie nieszkodliwy. O jego mamie dziewczyna nie wiedziała niczego, a to nieco ją martwiło.

- Czemu trochę się boję?

- Nie masz czego. Jesteście dość podobne charakterem, ona też lubi mnie zdzielić w głowę, jak robię coś głupiego. - Gdy wypowiedział te słowa, Puchonka parsknęła śmiechem. - Do tego ja ciągle słyszę, że wyglądam zupełnie jak ona.

- No, toby wyjaśniało, czemu z ciebie taki laluś. - Dziewczyna poklepała go dłonią po policzku.

- Ale mama przyjedzie dopiero na trzecie zadanie, także masz czas się przygotować.

- Chociaż tyle... Ja moim rodzicom jeszcze nic nie powiedziałam. Moja mama zaraz zacznie przeżywać, przepytywać cię nie wiem, wyjcem...

- Oj, ja nie mam nic do ukrycia - stwierdził Cedrik, widelczykiem odkrajając dla siebie kawałek ciasta.

Na te słowa Llian uśmiechnęła się perfidnie.

- Tak? - zapytała. - To zapamiętam to sobie, zwłaszcza, jak przyjdzie lato, Diggory... - dodała, biorąc łyk gorącej herbaty, nie spuszczając przy tym z niego wzroku. Cedrik uśmiechnął się pewnie.

- W zasadzie bez koszulki mnie już widziałaś - powiedział, a Llian zakrztusiła się swoim napojem na samo wspomnienie. - A jeśli to drugie zadanie rzeczywiście będzie w wodzie, to kto wie, zobaczy może i cała szkoła.

- Wyklu - Llian odkaszlnęła - czone!

Po kilku kolejnych odkaszlnięciach dziewczyny spojrzała na Cedrika surowo.

- Te twoje wielbicielki by cię zjadły żywcem. Nie, nie, nie, mój drogi, nie będziesz chodził taki roznegliżowany na turnieju.

- Aj, Lils, chyba nie jesteś zazdrosna - powiedział wyraźnie z siebie zadowolony chłopak, na co Llian uniosła brwi.

- Lils? - powtórzyła, pokasłując jeszcze.

- Zauważyłem, że nikt nie mówi do ciebie zdrobnieniem, więc sobie pozwoliłem.

Dziewczyna uśmiechnęła się, patrząc na swoje ciasto.

- A wiesz, że mi się podoba? - Włożyła kawałek do buzi, po czym nagle spoważniała. - Ale nie przekupisz mnie zdrobnieniami, Diggory. Za dużo dziewczyn za tobą lata, żeby...

- Akurat ty nie masz o kogo być zazdrosna - przekonywał Cedrik, sięgając wolną ręką po jej dłoń, którą trzymała na blacie.

- A Cho? - zapytała Llian, czego natychmiast pożałowała, nie zdążyła się jednak powstrzymać. Gdzieś w jej sercu to Krukonka wciąż była jej największą obawą.

Cedrik westchnął głęboko, wycofując się w swoim siedzeniu.

- Nie rozmawiałem z nią od balu. Zresztą Lils, rozmawialiśmy o tym, przeprosiłem cię i naprawdę nie chcę nic od Cho.

- Ale ona chce coś od ciebie - mruknęła Llian, również wzdychając. - Dobrze, masz rację, teraz nie jest ani czas, ani miejsce, by o niej rozmawiać. Lepiej mi powiedz, jak smakuje ci to ciasto truskawkowe, to może podkradnę im przepis...?

Wtedy Cedrik się uśmiechnął.

- No, nie, że jestem subiektywny, ale to twoje było znacznie lepsze. To oni powinni brać przepis od ciebie - odparł, po czym wbrew swoim słowom wziął kolejny kawałek.

- Serio mówisz, czy mi się teraz podlizujesz? - Llian zmrużyła oczy.

- Spróbuj sama. - Zanim dziewczyna zdążyła zareagować, Cedrik nachylił się w jej kierunku i nakarmił ją małym kawałkiem ciasta.

Dziewczynę na moment zatkało, po czym ogarnęły ją motyle w brzuchu.

- Wpływasz na niebezpieczne wody, laluś. Bo mi się jeszcze spodoba to karmienie.

- A ja dostanę coś w zamian? - zapytał Cedrik, miejąc na myśli jej ciasto. Llian miała jednak inny pomysł - nachyliła się nad stolikiem i złożyła krótki, truskawkowy pocałunek na jego ustach.

🍵

Mijały dni. Nauczyciele zawalali szóstoklasistów ogromnymi ilościami prac domowych i testów. Twierdzili, że "po wolnym powinni być wypoczęci i mieć chęci do pracy" i że "szósty rok to w końcu nie zabawa". Doszły do tego lekcje teleportacji, które szły, najłagodniej mówiąc, tragicznie. Parę osób się rozszczepiło i jeszcze nikomu nie udało się pojawić w obręczy, do której mieli się deportować. 

Choć Cedrikowi nauczyciele trochę popuszczali, wcale nie miał łatwiej - nieustannie pracował nad drugim zadaniem, a Llian starała się mu pomóc w każdej wolnej chwili. Diggory'emu pasowało jednak bycie samemu - wtedy miał czas zająć się tym, na czym wyjątkowo mu zależało, a tym czymś było zorganizowanie jego dziewczynie cudownych urodzin już pod koniec stycznia.

Llian wreszcie miała stać się dorosła... A to przed obojgiem otwierało nowe możliwości.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now