46. Herbatka Czarna

3.4K 525 119
                                    

Sielanka Llian i Cedrika zdawała się jednak aż nazbyt idealna, dlatego życie uderzyło ich w policzek już kilka dni po drugim zadaniu. Tamta lekcja historii była pierwszą, na której Llian nie uważała, tak jak wszyscy inni zupełnie ignorując przysypiającego profesora Binnsa.

- Llian, fuczysz dziś od rana, o co chodzi? - zapytała Phoebe, która siedziała z nią w ławce.

- Nic, wczoraj wieczorem pokłóciłam się z Cedrikiem - wyszeptała Llian wściekle. - Czy też wymieniłam zdania.

- Czyli dlatego się tak rzucałaś po tym łóżku w nocy... O co wam poszło?

- O Cho, jak zwykle poszło o Cho, bo z nią gadał! - burknęła dziewczyna w odpowiedzi, klepiąc dłonią o ławkę. - Jak ja mam się czuć, Phoebe? Wiem, że się przyjaźnią, ale ona wprost wykazuje nim zainteresowanie poza tym. Nie jest mi przyjemnie.

- A on co ci na to powiedział?

Llian wzruszyła ramionami, krzyżując ręce na piersi.

- Nic, coś tam pogadał, że ja jestem najważniejsza i że ja mogę się kumplować, z kim chcę. Sraken pierdaken. Do mnie nikt nie wzdycha, on dobrze o tym wie... Zabrałam mu moje ciastka i wyszłam z kuchni.

- Oj... Te ciastka to taki cios poniżej pasa - stwierdziła Phoebe, na co Llian ponownie wzruszyła ramionami.

- Mam ochotę jej wysłać jakiś list z pogróżkami.

- Przestań, to by było idiotyczne.

- Wiem! Ale teraz jestem w takim nastroju, że...

Llian ciężko wypuściła powietrze, bo docierało do niej, co mówiła. Położyła głowę na blacie, po czym znowu się wyprostowała, mówiąc już z mniejszymi emocjami.

- Może zbyt ostro zareagowałam trochę... - przyznała, wzdychając. - Ale z drugiej strony, on dobrze wie, co z tą Cho. Od początku ona jest naszym największym problemem i... Ech.

Phoebe chwilę przeanalizowała te słowa w głowie, a następnie poklepała przyjaciółkę po plecach, widząc, że ta spuściła głowę.

- Nie dobijaj się, Llian - powiedziała wreszcie. - Jakoś to w końcu rozwiążecie, pogodzicie się...

- Wiem, wiem... - powiedziała cicho. - Chociaż jeszcze teraz jakoś nie mam ochoty z nim gadać. Muszę ochłonąć.

Llian trzymała się swojego postanowienia przez tamten dzień i spędzała czas raczej tylko ze swoimi przyjaciółkami. Po wcześnie kończących się lekcjach wracała jednak do pokoju wspólnego sama, kolejny raz chcąc się nieco uspokoić. Szła przez największą klatkę schodową, tę, na której lubiły zmieniać się układy schodów i myślała trochę o Cedriku, a trochę o nadchodzącym sprawdzianie z zaklęć, gdy usłyszała sfrustrowany krzyk.

- Mam dość, mam dość, mam dość!

Llian natychmiast odwróciła głowy w kierunku źródła dźwięku. Z początku nie zauważyła nikogo, więc pomyślała, że to wrzaski jednego z portretów, wreszcie jednak kolejne schody się przemieściły, ujawniając dziewczynę.

Stała do niej tyłem - właściwie uderzała czołem o ścianę - i miała na sobie błękitny mundurek Beauxbatons, wraz z kapeluszem, spod którego wychodziły bujne, czarne włosy. Puchonka nawet bez chwili namysłu zeszła na poziom, na którym znajdowała się krzykliwa nieznajoma.

- Hej, cześć... Potrzebujesz pomocy? - zapytała Llian ostrożnie, nie wiedząc do końca, co się działo.

Dziewczyna odwróciła się do niej przodem. Była niższa, prawdopodobnie też młodsza, ale Llian najbardziej rzuciło się w oczy to, że była niezwykle piękna. Miała oliwkową karnację i hipnotyzujące, ciemne oczy, nawet jeśli w tamtej chwili wyglądała na wściekłą.

- Zgubiłam się w tym zamku - odparła po angielsku, lecz z ciężkim akcentem, i to nie francuskim. - Już chyba setny raz, bo moje przyjaciółki gdzieś zniknęły.

- To ja cię chętnię zaprowadzę - zaproponowała Llian bez zawahania. - Dokąd chcesz trafić?

- Teraz to już nawet nie wiem - powiedziała sfrustrowana brunetka. - Zgubiłam moje przyjaciółki z pola widzenia, miałam do nich dobiec... No i jak widać. Ruszyły się te cholerne schody. - Wskazała na nie, wyglądając tak, jakby w każdej chwili mogła wybuchnąć.

- To może na razie zaprowadzę cię do waszej karocy - zaproponowała Llian.

- Mogłabyś? - zapytała dziewczyna, a oczy zalśniły jej z nadzieją. - Byłoby super, bo inaczej chyba oszaleję.

- Na spokojnie - przekonywała Llian. - Chodź - dodała i pewnie ruszyła w kierunku schodów na dół z nową towarzyszką u boku.

- Dzięki, naprawdę - powtórzyła uczennica Beauxbatons. - A tak w ogóle mam na imię Paola.

- A ja Llian - odparła Puchonka, na co jej rozmówczyni zmrużyła oczy.

- Zaraz... To ty jesteś dziewczyną Diggory'ego, tak?

Usłyszawszy to, Llian poczuła małe ukłucie w sercu. Nawet jeśli wciąż była trochę na niego zła, w tamtej chwili zatęskniła za chłopakiem - że też jakaś przypadkowa osoba od razu musiała jej o nim przypomnieć.

- Tak, to ja... - odparła, starając się nie rozsypać. - Ale nie martw się, no, nie mam jakichś uprzedzeń do innych szkół przez to, że on jest reprezentantem i...

- Nie no, każdy widzi, że Fleur wszystko koncertowo spartoliła jak dotąd, ja nawet nie liczę już, że wygra, chociaż jej kibicowałam. - Paola machnęła ręką. - Po prostu... Nie tak sobie ciebie wyobrażałam.

Llian uniosła brwi, wchodząc z Paolą na kolejne ruchome schody, które miały ich doprowadzić na najniższe piętro zamku.

- A jak?

- Nic do ciebie - odparła Paola pospiesznie. - Myślałam po prostu, że jesteś bardziej... Nie wiem... Niemiła? Zwłaszcza zważając na to, ile lasek wzdycha do tego twojego. Ja nie, żeby nie było.

Kolejne słowa, które mocno przybiły Llian. Dziewczyna wiedziała przecież, jaka była prawda - dzień wcześniej była bardzo "niemiła", i dla własnego chłopaka.

- Tak, czasem bywa ciężko... - przyznała. - Ale staram się być pozytywna, nie mogę być chyba niemiła dla wszystkich tych dziewczyn, bo... - Nie dokończyła, zastanawiając się, czy to już nie kłamstwo.

- Już cię lubię. Jesteś milsza niż część dziewczyn, które przyjechały tu ze mną.

- Ha, dzięki. - Zaśmiała się. - Ja za to od początku roku próbuję znaleźć kogoś z Beauxbatons, kto by opowiadał mi o szkole, bo bardzo mnie to interesuje... Ale miałam trochę zawirowań.

- No to dobrze trafiłaś - powiedziała Paola od razu. - W ramach wdzięczności opowiem ci o czym tylko chcesz.

- Hej... A masz może ochotę na herbatę? Może pójdziemy i pogadamy... Mogę też zaproponować coś słodkiego.

- Naprawdę? Ale że teraz?

- Znaczy, nie chce ci się narzucać, po prostu...

- Nie, ja bardzo chętnie - przerwała jej Paola z entuzjazmem. - W ogóle, nie odmawia się jedzenia, nie? A one się tam za mną nie zatęsknią.

Llian zaśmiała się. Naprawdę świetnie czuła się w towarzystwie tamtej dziewczyny, nawet jeśli dopiero ją poznała. A że zawsze była chętna zaprzyjaźnić się z kimś nowym, zapytała:

- A umiesz dochować sekretu?

- Rodzina Del Toro zawsze dochowuje sekretów - odparła dumnie, rozbawiając Llian jeszcze bardziej.

- To idziemy na czarną herbatkę i coś słodkiego.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz