59. Herbatka Piernikowa

2K 366 49
                                    

26 grudnia 1995

W ostatnim czasie wydarzyło się tyle, że muszę to wszystko opisać, bo inaczej o tym zapomnę z natłoku informacji. Odkryłam jednak, że bardzo lubię pisanie i mnie uspokaja, dlatego z chęcią rozpiszę się na każdy temat, który muszę poruszyć.

Jestem teraz w domu, wczoraj było Boże Narodzenie, a dziś mija rok od tego, jak uczyniłeś mnie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Dziś jest nasza pierwsza rocznica, laluś, i tęsknię za Tobą jeszcze bardziej niż w jakikolwiek inny dzień.

Siedzę teraz sama pod kołdrą w moim pokoju i tak bardzo żałuję, że Cię tu nie ma. Już Cię dziś odwiedziłam - spałeś spokojnie, tak, jak codziennie przez ostatnie pół roku... Mam nadzieję, że masz chociaż piękne sny, o których mi opowiesz, kiedy się obudzisz. Wygrałeś przecież turniej!

Na szafce mam herbatę piernikową, bo w końcu w powietrzu utrzymuje się ten świąteczny nastrój... Pewnie zastanawiasz się, po co o tym piszę, skoro ja ciągle piję herbatę i to oczywiste, ale ostatnio było inaczej, ostatnio rzadziej widać mnie bez herbaty, niż z nią... Próbuję ją jakoś polubić na nowo.

Już też w ogole nie piekę. Przed wyjazdem na święta odwiedziłam kuchnię tylko raz, żeby zobaczyć, jak mają się skrzaty. Bardzo się ucieszyły moim widokiem, mówiły, że tęskniły, dlatego może zacznę znowu tam chodzić... Ale piec na pewno nie będę.

Wszyscy za Tobą tęsknimy, ale z drugiej strony może to dobrze, że nie widzisz tego zła, które dzieje się teraz w Hogwarcie. Z Umbridge jest coraz gorzej, ale staramy się walczyć.

O Gwardii Dumbledore'a wspominałam już w poprzednim wpisie. Spotykamy się regularnie, wszyscy Puchoni z naszego roku się zgłosili, ale nie tylko. Gdybyś rok temu mi powiedział, że będę trenować zaklęcia obronne w parze z Callie Irving, zapewne bym Cię wyśmiała... A jednak.

Ona jest jedyną Ślizgonką w Gwardii. Wylądowałam z nią w parze, kiedy zmienialiśmy ciągle partnerów, by wypróbować walkę z różnymi osobami i, choć nadal jestem w szoku, zachowała się bardzo w porządku. Przeprosiła mnie, Georgię i Phoebe za wszelkie złośliwości z jej strony i widać po niej, że się zmieniła. Pytała nawet o Ciebie, martwiła się, aż mogłabym być zazdrosna, co?

A tak na poważnie... Nie twierdzę, że będziemy psiapsiółkami, ale miałam okazję rozmawiać z jednym z Weasleyów (bliźniaków w sensie, więc nie wiem, z którym), a on zapewniał, że możemy jej ufać, że wszystko, co mówi, jest prawdą. Weasleyowie w ogóle ciągle z nią są, a już nie Pucey czy tamta banda - chociaż nadal nie wiem, który z nich ostatecznie jest jej chłopakiem. Może zabrzmi to absurdalnie, ale mam wrażenie, że widziałam ją całującą się i z jednym, i z drugim, albo po prostu kompletnie ich nie rozróżniam.

Adele też jest w Gwardii. Widziałam, że ostatnio zaprzyjaźniła się z Longbottomem z jej roku. Wygląda na szczęśliwą, ale jako mugolaczka nie ma łatwo. Staram się ją wspierać, gdy mam na to siłę. Ostatnio poraniła dłonie kaktusem w cieplarni i, biedna, nie mogła nawet funkcjonować przez kilka dni, więc jak wyszła ze skrzydła, to ją czasem oporządzałam. Liczę, że powiedzie się jej z tym Longbottomem; ma do niego naprawdę anielską cierpliwość, a widać, że on jest jej niezwykle wdzięczny. Niby dzielą nas tylko dwa lata, ale i tak czuję się trochę jakbym była jej mamą... I w zasadzie lubię to uczucie.

Na mecze Quidditcha też przestałam chodzić. Wybacz, że nie oglądam Twojej drużyny, ale to byłoby za wiele. Radzą sobie całkiem dobrze, lecz też im Ciebie brakuje, najlepszego kapitana. Z Umbridge zresztą nic nie wiadomo... Ostatnio ma takie pomysły, że nie zdziwię się wcale, jeśli Quidditch zostanie w pełni zakazany.

Twoi rodzice są dla mnie przekochani, już sama nie wiem, jak się im odwdzięczać za tyle miłych słów. Nie wyobrażam sobie też, jak bardzo tęsknią za Tobą... Mógłbyś się dla nich ruszyć, co? Twoja mama to tak cudowna kobieta, że naprawdę żałuję, że nie poznałam jej wcześniej.

Za miesiąc są moje osiemnaste urodziny... Najlepszym prezentem byłoby, gdybyś po prostu się obudził, Śpiąca Królewno, wiesz? Nie wiesz, bo przecież co Ty możesz wiedzieć o mugolskich bajkach. Ale kiedyś Ci ją opowiem.

Nie wiem, czy warto wspominać w tym wszystkim o Sam Wiesz Kim, bo przecież go widziałeś, a o tym, że niektórzy nadal nie wierzą w jego powrót... Nie warto się produkować, zresztą o tym już wspominałam.

Ostatnio trochę mniej płaczę, a w nocy budzę się tylko średnio trzy razy, więc można powiedzieć, że mi lepiej. Ale chodzenie po Hogwarcie, po tych wszystkich miejscach, gdzie spędziliśmy razem tyle czasu nie jest dla mnie łatwe...

Jutro pójdę na spacer, tam, gdzie Cię zabrałam, kiedy złapała nas burza. Jak się obudzisz, to znowu tam pójdziemy, pokażę Ci więcej mojego miasteczka.

Poplamiłam właśnie stronę herbatą, ale to już chyba też Cię nie dziwi. Nie mam siły wstawać spod kołdry po różdżkę, by to wysuszyć, przynajmniej masz dowód na to, że naprawdę piję, że naprawdę próbuję jakoś bez Ciebie dalej żyć, Ced, ale to nie jest życie, jakiego bym chciała. Nie po tym wszystkim, co sobie powiedzieliśmy...

Codziennie przed snem przypominam sobie ostatnie słowa, jakie mi powiedziałeś. Że mnie kochasz. Trzymam się ich i będę trzymać cały czas.

Mama woła mnie na dół, ale ja nie chcę schodzić do rodziny. Nie chcę słyszeć tych słów współczucia po raz setny, albo tych prób pocieszenia, bo szczerze ostatnio to aż czuję się od nich gorzej. Rodzice mnie bardzo wspierają, ale mam wrażenie, że oni też do końca nie rozumieją, że przebywanie z innymi ludźmi nagle mnie nie wyleczy.

Teraz humor tak naprawdę poprawia mi tylko pisanie i spotkania Gwardii, bo wtedy czuję, że mogę jakąś uporządkować te wszystkie myśli, albo chociaż się od nich oderwać. I czuję też się pewniej z tym, że coraz lepiej potrafię się bronić, bo kto wie, czy nie będziemy wkrótce musieli iść na wojnę, skoro Sam Wiesz Kto powrócił...

Nie wiem też, jak będzie z wyczarowaniem Patronusa, bo to też jest w programie naszych spotkań. Ty zapewniłeś mi dziesiątki silnych, radosnych wspomnień, które mogłyby pomóc go wytworzyć, ale ja nie wiem, czy wykrzesam z siebie tyle mocy, by je prawdziwie przywołać.

Słyszę, że mama po mnie idzie. Cóż, opisałam już wszystko, co najważniejsze, więc do następnego razu...

Kocham Cię, lalusiu.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz