61. Herbatka z Imbirem

2.1K 368 121
                                    

- Cześć, kochanie.

Llian weszła do aż zbyt znajomej sali szpitalnej z małym uśmiechem na twarzy. Rano odebrała dyplom ukończenia Hogwartu, a zaraz po wszystkich uroczystościach udała się nie na świętowanie, jak znaczna część siódmoklasistów, a właśnie do Munga, by opowiedzieć Cedrikowi o wszystkim, co się stało tamtego dnia, o Owutemach... I z bólem serca ponarzekać mu, że nie było go tam razem z nią i resztą ich przyjaciół.

Rodzice Llian byli bardzo podekscytowani faktem, że ich jedyna córka ukończyła szkołę i że, jeśli wyniki egzaminów jej na to pozwolą, będzie aplikować na archeologa bądź historyka... Nie mając pojęcia, że tak naprawdę porzuciła przy tym na dobre swoje największe marzenie posiadania herbaciarni.

Jej przygnębienie zauważali jednak oboje, a pomimo upływu czasu, matce Llian wciąż łamało to serce. Pani Griffiths była dość podobna do córki zarówno wyglądem - dzieliła z nią kolor włosów, a także to po niej córka odziedziczyła loki, choć te u kobiety były znacznie krótsze - jak i charakterem, który był wręcz stereotypowo puchoński.

Kiedy wróciła z pokoju córki do kuchni, wręczywszy jej herbatę z imbirem, którą chciała ją wzmocnić, usiadła przy stole, przy którym jej mąż czytał Proroka Codziennego i ukryła twarz w dłoniach.

- Felix, ja tak martwię się o naszą Llian... Minął już rok od tej tragedii, a ona wciąż marnieje w oczach.

Pan Griffiths odłożył gazetę, by popatrzeć na żonę, a wtedy zmartwił się znacznie.

- Nancy, to jej pierwsza miłość, dziwisz jej się? Poza tym, jest trochę lepiej, widzisz, podeszła do egzaminów, mówiła, że całkiem dobrze jej posz...

- Ale widziałeś ją - przerwała mu żona. - Ona straciła wszelką radość z oczu... Nic jej nie cieszy, przecież to widzę.

- Skarbie, ale próbowaliśmy już wszystkiego. Może teraz będzie lepiej, kiedy zajmie się pracą, pozna nowych ludzi...

- Właśnie... - Pani Griffiths wyprostowała się gwałtownie, doznawszy jakiegoś olśnienia. - Może gdyby poznała kogoś nowego... Przecież najlepszym lekarstwem na starą miłość jest nowa.

Jej mąż posłał jej sceptyczne spojrzenie.

- Nie sądzę, że akurat Llian to pomoże... Że jest w ogóle do tego teraz zdolna.

- Pójdę z nią porozmawiać. - Kobieta wstała od stołu, przy którym przed chwilą usiadła i, zanim pan Griffiths mógłby ją powstrzymać, ruszyła na górę.

Kiedy weszła do różowego pokoju córki po zapukaniu, zastała ją pod kołdrą (również różową), popijającą herbatę i czytającą granatową książkę zatytułowaną Syberyjskie pamiętniki.

- Coś się stało, mamo? - Llian oderwała wzrok od tekstu, by wybadać po minie matki, czy miała się czym martwić.

- Możemy pogadać? - zapytała delikatnie, zamykając za sobą drzwi.

- A o czym?

- Chcę ci coś powiedzieć, tylko proszę, nie denerwuj się od razu... I wysłuchaj mnie do końca.

Llian natychmiast odrzuciła książkę i odłożyła kubek na swoją szafkę nocną.

- Co się stało? Coś z Cedrikiem? - zapytała natychmiast, czując, że za moment może zwariować ze stresu.

- Nie, nie martw się, to nic złego. - Pani Griffiths podeszła do łóżka, a następnie powoli usadowiła się obok córki. - Lilciu, chodzi mi o to, że... Minął już rok od tej tragedii i nic się nie zmieniło. Uzdrowiciele nadal rozkładają ręce, nadal nieneiesz, czy Cedrik się obu...

- Ale on się obudzi - przerwała jej Llian wręcz wściekle.

- Nie możesz tego wiedzieć, kochanie.

- Ale co ty sugerujesz, mamo?

- Spokojnie, Llian, spokojnie. - Kobieta złapała ją za rękę. - Chodzi mi o to, że... Popatrz, jesteś już dorosła. I wiem, że Cedrik to twoja pierwsza poważna miłość, i o takiej się nigdy nie zapomina, ale teraz więcej z nim nie jesteś, niż byłaś... Czy zastanawiałaś się, ile chcesz jeszcze czekać na cud?

Llian słuchała tego wszystkiego i zwyczajnie nie potrafiła uwierzyć w to, że matka jej o tym mówiła.

- Słucham? - wydusiła, będąc w takim szoku, że nie potrafiła sklecić niczego innego.

- Jesteś młoda, Lilciu, a twoja młodość może zaraz przelecieć ci przez palce, może ominąć cię szansa na jakąś drugą połówkę, na rodzinę... Bo czekasz na coś, co może nigdy się nie wydarzyć. A na pewno znalazłabyś kogoś, ten Patrick, który cię odwiedza to bardzo miły chłopak... Cedrik na pewno chciałby, żebyś była szczęśli...

- Mamo, ja nie wierzę, że ty w ogóle mówisz mi takie rzeczy! Jak możesz mi tak mówić?! - krzyknęła Llian, wycofując się, by nie dotykać już matki. - Wiesz, jakie były ostatnie słowa Cedrika do mnie? Że mnie kocha. I ja też go kocham, nie przestałam, i nie wyobrażam sobie...

- Skarbie, ja w to nie wątpię, ja tylko pragnę, żebyś była znowu szczęśliwa...

- Nie będę szczęśliwa z nikim innym - burknęła Llian ze łzami w oczach. - Obiecałam Cedrikowi, że będę zawsze go wspierać i zamierzam dotrzymać obietnicy. I będę na niego czekać nawet do końca świata. I nigdy, nigdy nie proponuj mi kogokolwiek innego.

Pani Griffiths nie poznawała własnej córki, lecz nie winiła jej za tamtą reakcję. Rozumiała, ile emocji się w niej kotłowało... Lecz wciąż liczyła, że gdy te opadną, to Llian może zmieni zdanie.

Dziewczyna agresywnym ruchem odsunęła kołdrę, a następnie podniosła różdżkę z szafki i przywołała do siebie szarą bluzę.

- Wychodzę - oznajmiła już przez łzy. - Wrócę późno, nie czekajcie na mnie - dodała wściekle, a potem deportowała się, zanim jej matka mogłaby powiedzieć coś więcej.

Pani Griffiths ponownie ukryła twarz w dłoniach, zdruzgotana.

- Jak ci pomóc, córciu...

Llian deportowała się w pierwsze miejsce, o jakim pomyślała, czyli wzgórze, o którego historii niedawno czytała w jednej książek przygotowującyh ją do zawodu. Było niewysokie, położone nieopodal na angielsko-szkockiej granicy, a z jego szczytu rozpościerał się widok na pobliskie miasteczko.

Niektórzy nazywali je "Wzgórzem Marzeń", bo rzekomo spełniało marzenia... A Llian miała już tylko jedno marzenie.

Gdy się tam znalazła, była sama, a wtedy już nic nie mogło powstrzymać jej łez, lamentu, który rozbrzmiewał echem na całą dolinę.

Bo najgorsze w tym wszystkim było to, że Llian rozumiała obawy swojej matki. Ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Cedrik mógł się nie obudzić, dlaczego każdy ciągle chciał jej o tym przypominać?

Llian wiedziała, że to może być decyzja niszcząca jej życie, ale ona zamierzała czekać. Zresztą co to było za życie, jeśli porzuciła wszystkie swoje marzenia? Mimo wszystko, dopóki serce Cedrika biło, nie istniała opcja, by porzucić nadzieję...

Łkając nieustannie, dziewczyna zwróciła się do wzgórza tak, jakby to mogło ją zrozumieć:

- Błagam, ja już nawet nie proszę o tak wiele, by się obudził... Ja chcę tylko jakiś znak... Chcę wiedzieć, co robić.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now