24. Herbatka Zielona

4K 642 147
                                    

Ostatecznie Llian nie dotarła do kuchni, a do pokoju wspólnego, nie spodziewała się jednak, że bardzo szybko go opuści. Było jej tak cholernie smutno, co tłumaczyła głównie nadchodzącą miesiączką, choć to Cedrika miała nieustannie w głowie. Usiadła w kącie w żółtym fotelu z parszywą miną, co nie umknęło uwadze Georgii, która od razu do niej podeszła.

- Co jest?

- Nic - mruknęła Llian, nawet na nią nie spoglądając.

- Cedrik czyli - stwierdziła Georgia, siadając na podłokietniku. - I nie wypieraj się, bo widziałam, jak rozmawialiście - dodała, zanim jej przyjaciółka mogłaby zaprotestować.

Llian nie odpowiedziała. Wciąż miała wzrok wlepiony w podłogę i zastanawiała się, jak pozbyć się tego okropnego kamienia z piersi.

- Dobra, Llian, przyznaj to sama przed sobą. - Georgia uderzyła w oparcie, próbując ją obudzić. - Jesteś zazdrosna. Bo nie wiem, co innego.

- Nie, nie jestem - syknęła Llian takim głosem, że Georgia aż się wycofała. - Mam w nosie z kim i gdzie Cedrik sobie chodzi, niech sobie siedzi z Cho, z każdą dziewczyną w tym zamku, ile mu się żywnie podoba, to nie jest moja sprawa. Ja mam to głęboko gdzieś. I w ogóle - Llian załamywał się głos, dlatego wstała gwałtownie, odrzucając swoją torbę na podłogę - idę się przejść.

Georgia zrobiła wielkie oczy, gdyż nie przypominała sobie, żeby widziała swoją przyjaciółkę w takim w stanie. Llian niemal wybiegła z pokoju wspólnego i ruszyła w nieznanym sobie kierunku - nie chciała iść ani do kuchni, ani do biblioteki, tylko po prostu przed siebie. Skończyło się na tym, że wreszcie opadła na ławkę na jednym z rzadziej uczęszczanych korytarzy i po prostu tam siedziała, gapiąc się w podłogę, rzadziej - w okno, za którym zbierały się ciemne chmury.

- Oj, co ja widzę, Puchon w potrzebie! Co się dzieje, moja droga?

Llian usłyszała znajomy, życzliwy głos tuż obok siebe i uniosła głowę. Jakże wielka była jej radość, gdy zobaczyła tam lewitującego kilkadziesiąt centymetrów nad podłogą, półprzezroczystego ducha w habicie.

- Och, dzień dobry, Gruby Mnichu - powiedziała, dając radę posłać mu uśmiech. - Nic takiego - dodała, nie chcąc się żalić, bo uważała, że cała sytuacja była zbyt błaha na coś takiego.

- Jak mogę ci pomóc? - zapytał duch z życzliwym uśmiechem, lecz Llian pokręciła głową.

- Nie musisz...

- Kiedy uczyła mnie Helga Hufflepuff, powtarzała, że to żaden wstyd poprosić o pomoc - mówił niewzruszony mnich, a Llian wiedziała, że raczej sobie nie odpuści, dopóki nie ulegnie. Pomyślała jednak, że może dobrze byłoby wygadać się komuś obiektywnemu...?

- Jest mi smutno, choć sama już nie wiem do końca dlaczego... Chyba przez mojego przyjaciela - wyznała wreszcie, spuszczając głowę. Zaraz po tym poczuła nieprzyjemny chłód na plecach, gdy Gruby Mnich spróbował ją pocieszyć, klepiąc ją.

- Pokłóciliście się?

- Nie, to nie do końca tak... - Llian westchnęła. - To głupie, Gruby Mnichu. Po prostu wydarzyło się już któryś raz, chyba dlatego mi przykro.

- Nic, co cię trapi, na pewno nie jest głupie.

Obawiam się, że tym razem się mylisz, pomyślała Llian. Nie była wtedy nawet zła na Cedrika, tylko na siebie, że wciąż tak bardzo się tym przejmowała. Pomyślała, że może nadszedł czas na to, żeby na dobre o tym zapomnieć i wydawało się jej, że miała nawet na to pomysł.

- Wiesz co, Gruby Mnichu... - Llian wstała nagle. - Ja chyba wpadłam na pomysł, jak to szybko rozwiązać. Dziękuję za pomoc. - Chciała prędko odejść, lecz i to się jej nie udało.

- Zaczekaj. - Duch wleciał tuż przed nią, odcinając jej drogę. - Dobre rzeczy przychodzą z czasem. Najłatwiejsza droga rzadko jest tą odpowiednią.

Llian przełknęła ślinę, bo miała wrażenie, że Mnich czytał jej w myślach. To, co chciała zrobić, rzeczywiście było pójściem na łatwiznę - lecz ona nie miała w tamtym momencie odwagi na to, by pójść do Cedrika i wprost zapytać go, czy coś do niej czuł, co od niej tak naprawdę chciał i o co chodziło mu z tym, że czasem mówił o jej pięknych oczach, czasem zabierał ją wszędzie ze sobą, szukał w niej wsparcia, po czym za każdym razem wracał do kogoś innego.

Llian była zdezorientowana, a jeszcze bardziej - jej serce.

- Poradzę sobie - powiedziała Mnichowi, choć sama nie była w ogóle tego pewna. - Jeszcze raz dziękuję! - krzyknęła i wyminęła go (przechodzenie przez ducha nie należało do przyjemnych doświadczeń), by wrócić do piwnic.

Kontemplowała jeszcze chwilę, czy to był dobry pomysł, lecz gdy wpadła na schodach na Patricka, uznała, że był to znak od losu, że jej plan był dobry - nawet jeśli gdzieś w duchu czuła, że nie.

- Patrick! Świetnie, że jesteś, właśnie cię szukałam - powiedziała z entuzjazmem, zdawało się, nawet przesadnym, lecz chciała jak najlepiej zakryć to, co przed chwilą czuła.

- Co tam? - zapytał chłopak, zatrzymując się naprzeciw niej.

- Ty, ja, Hogsmeade jutro. Pasuje ci?

- Brzmi super - przyznał bez zawahania. - Uwielbiam tę twoją konkretność.

- O tak, ja też to sobie cenię... - mruknęła, myśląc o tym, że Cedrikowi by się tego trochę przydało. - To co, od razu po śniadaniu?

- Jasne.

- A... Gdzie w ogóle teraz idziesz? - zapytała, rozglądając się po schodach.

- Do biblioteki. Ten esej na eliksiry niby jest dopiero na piątek, ale to pierwsze zadanie teraz będzie i wolę już to mieć z głowy.

- Mądrego to aż miło posłuchać... W sumie może ja też tak zrobię. Miałbyś coś przeciwko, gdybym poszła z tobą?

- Co ty. - Zaśmiał się. - Do eliksirów zawsze się przyda pomoc.

- Ej, ja nie idę tam ci pomagać, tylko się męczyć razem z tobą. - Llian przeszła po schodach, by stanąć na tym samym poziomie, co chłopak, a stamtąd oboje ruszyli równym krokiem do biblioteki. - Albo wiesz co... Zaczekaj. Zaraz tam do ciebie przyjdę.

- Kobieta niespodzianka z ciebie. Dobra, poczekam.

Patrick ruszył na górę, a Llian w dół do piwnic. Wzięła z dormitorium podręcznik do eliksirów, kawałek pergaminu i coś do pisania, ostatecznie wstąpiła też do kuchni po herbatę dla siebie oraz Patricka, którą zamierzała po kryjomu wypić w bibliotece.

- Zielona - wyjaśniła, stawiając filiżanki na jednym ze stołów do czytania, które sprytnie zakryła stojącymi książkami. - Podobno wspomaga myślenie.

- Dzięki. - Patrick uśmiechnął się, przyciągając jedną filiżankę do siebie. - Przy eliksirach przyda się każde wsparcie, co?

- Patrick, ty uwielbiasz mówić o zadaniach, ale co z ich robieniem?

Chłopak westchnął.

- Dobra, przejrzałaś mnie.

I choć Llian się zaśmiała, a wraz z Patrickiem udało jej się napisać esej, ten męczący ją kamień nadal nie znikał.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now