17. Herbatka Zimna

4.8K 692 375
                                    

- Oszaleję, Llian. Gdzie się nie obrócisz, to każdy gada o tym turnieju - powiedziała Georgia, wracając z przyjaciółką do pokoju wspólnego. Tamtego dnia, niewiele po pojednaniu Llian i Cedrika, ogłoszono, że delegacje dwóch magicznych szkół przybędą do Hogwartu trzydziestego października, i nikt nie mówił o niczym innym.

- Georgie, ty patrzysz na to ze złej strony. - Llian poklepała rudą po ramieniu. - Pomyśl, że może przyjedzie jakiś przystojny Francuz, zabierze cię do Paryża...

- Nie odmówiłabym, ale ty nie udawaj, Llian, że ciebie akurat chłopcy będą interesować - odgryzła się Georgia, wyciągając rękę, by zapukać w beczki przed wejściem do pokoju Puchonów. - Widziałam, że ciągle czytasz te książki o turnieju, chłopów pewnie nie zauważysz.

- Bo to jest historyczne wydarzenie! To jest jak dotykanie historii na żywo! - krzyknęła Llian z momentem wejścia do środka. - Turniej nie odbywał się od lat, a teraz my mamy szansę go oglądać, ktoś, kogo znamy, będzie w nim uczestniczyć i... A ten co?

- Co? - zapytała zdezorientowana Georgia.

Llian stanęła jak wryta, bo w żółtym fotelu, stojącym najbliżej wejścia, siedział Cedrik i najwyraźniej był ranny. Jego spodnie były przedarte na kolanie, z którego leciała mu krew i zdawało się, że coś nie tak było także z jego rękami.

- Diggory, coś ty sobie zrobił? - zapytała wręcz z oburzeniem, od razu do niego podchodząc. Gdy tylko Cedrik ją zobaczył, speszył się nieco, szukając sposobu, by ukryć swoje dłonie, które najwyraźniej były zdarte.

- Taki... Wypadek przy pracy - odparł niezręcznie.

- Patrick, co mu się stało? - zapytała, patrząc na chłopaka, który stał tuż obok i śmiał się pod nosem.

- Szkoda gadać. - Zachichotał. - Byliśmy na boisku, bo Sprout pozwoliła nam pograć tak po prostu, skoro nie ma Quidditcha w tym roku, no i tak to wygląda.

- No spadłem tylko z miotły niewiele nad ziemią, nic mi nie będzie... - przekonywał Cedrik, gdy Llian już przyglądała się jego nodze.

- Dwa metry nad ziemią - poprawił go Patrick.

- Powinieneś iść do Madame Pomfrey - stwierdziła dziewczyna.

- Llian, to nic takiego, naprawdę - przekonywał.

- Do skrzy...

- Nic mi nie będzie, to tylko otarcia - przerwał jej, wstając, lecz Llian z zaskakującą siłą wepchnęła go z powrotem na fotel.

- O, nie, Diggory. Jak nie Madam Pomfrey, to ja - powiedziała stanowczo, co rozbawiło Patricka.

- Nie znałem cię od tej strony, Llian.

Dziewczyna zignorowała go, wyjmując różdżkę. Kucnęła przed Cedrikiem i skierowała ją na jego ranę, którą prędko oczyściła z wciąż spływającej krwi i resztek ziemi, które ostały się na nodze oraz spodniach chłopaka. Wtedy widać było, że mocno zdarł sobie skórę.

- Pokaż te ręce teraz - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Llian, nie trze...

- Przestańże zgrywać chojraka, co? - przerwała zirytowana. - I tak cię zabandażuję zaraz, tylko kwestia, czy załatwimy to polubownie czy nie.

- Pomóc ci w czymś? - zapytał Patrick, lecz Llian pokręciła głową.

- No teraz już nie - odparła, trochę zła na przyjaciół Cedrika za to, że już wcześniej się nim nie zajęli. Patrick zauważył, że nie była zadowolona, więc wycofał się pospiesznie zanim mógłby oberwać.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryOù les histoires vivent. Découvrez maintenant