52. Herbatka z Sokiem Malinowym

3.3K 424 146
                                    

Lot był krótki, lecz niezwykle przyjemny. Wiatr wiał przyjemnie, a choć robiło się chłodniej, Llian w ogóle o tym nie myślała. Przytulona do Cedrika, czuła się tam niezwykle bezpiecznie i ze spokojem mogła zachwycać się widokiem Hogwartu oświetlonego promieniami zachodzącego słońca. Nie rozmawiali; on był zbyt skupiony na tym, żeby bezpiecznie dolecieć na miejsce, a ona napawała się pięknym krajobrazem, frqm  chwilą - tak intymną dzięki ich bliskości, tak uwalniająca z widokiem na ogrom natury...

- Zaraz lądujemy - zapowiedział Cedrik po chwili, ale Llian nie musiała się na to przygotowywać. Trzymała go mocno i nie bała się w ogóle, gdy delikatnie zaczął obniżać lot, aż wreszcie z gracją wylądował na ziemi.

- No, powiedzmy, że umiesz latać, Diggory. - Zaśmiała się Llian, niechętnie odrywając się od niego, by zejść z miotły. - A dlaczego tutaj? - zapytała, po czym dopiero zaczęła się rozglądać.

Wylądowali w lesie, lecz nie tym Zakazanym - to był las poza Hogwartem, oddzielony od niego wodą, skąd rozpościerał się niesamowity widok na sam zamek. Gdy Llian to zauważyła, rozdziawiła usta z zachwytu.

- O cholera... Tyle lat chodzenia do Hogwartu, a jeszcze nigdy nie widziałam go z tej strony... Skąd ty wytrzasnąłeś to miejsce? - Oparła się o drzewo, wpatrując się w sylwetkę zamku na tle już coraz ciemniejszego nieba.

- Tak myślałem, że ci się spodoba - powiedział Cedrik gdzieś zza niej.

Llian usłyszała świst, a następnie odwróciła się, by zobaczyć naprawdę wielki koc, kilka poduszek i kosz piknikowy, które Cedrik zdawał się przywołać znikąd.

- Piknik? No masz. - Llian spojrzała na niego z niedowierzaniem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Skąd wiedziałeś, że uwielbiam?

Cedrik zaśmiał się pod nosem, wzruszając ramionami, jakby to nie było nic takiego, choć wyraźnie był z siebie dumny.

- Słucham, co do mnie mówisz, Lils.

- Jeszcze mi powiedz, że zapisujesz sobie w notesie.

- Na razie głowa mi wystarcza. - Cedrik wskazał ręką na koc. - Zapraszam.

Llian była w skowronkach i natychmiast zapomniała o tym, że tak naprawdę nie wolno było im opuszczać murów Hogwartu bez zgody. Usadowiła się na jednej z poduszek, przodem do szkoły i patrzyła, jak Cedrik sięga do sporego koszyka.

- Mam herbatę owocową, jak mówiłem, ale to oznacza właściwie kilka herbat z różnymi owo...

- Czekaj, Ced. - Położyła dłoń na jego ramieniu, by go zatrzymać. - Zanim zjemy i popijemy, to... Posiedźmy tak trochę po prostu, dobrze? Póki jeszcze widać ten piękny zachód.

- Pewnie - odparł bez zawahania, zapominając o koszyku, gdy ona pochyliła się, by zrobić sobie poduszkę z jego ramienia.

Przez chwilę wpatrywali się w piękny widok w ciszy, aż Llian westchnęła i powiedziała ostrożnie:

- Dawno cię nie pytałam, jak się czujesz.

Minęło już sporo czasu od ich rozmowy na temat presji, jaką Cedrik odczuwał, ale Llian nigdy o niej nie zapominała. Ciągle starała się go wspierać, przy czym nie chciała być namolna, jednak w tamtej chwili tamto pytanie wydawało się jak najbardziej odpowiednie.

- Ostatnio naprawdę lepiej - odparł Cedrik po chwili zastanowienia. - Staram się już tak nie ulegać sugestiom ojca... No i nie wiem, niby stresuję się tym trzecim zadaniem, ale też mam jakieś dobre przeczucia. Czuję, że serio mam szansę wygrać, wiesz?

- Ale wiesz, że nawet jak nie wygrasz, to i tak będzie super? - zapytała Llian pospiesznie, odsuwając się nieco, by spojrzeć mu w oczy. - Nie zamęczaj się.

- No, nad tym jeszcze popracuję. A ty jak się czujesz? Ostatnio stresowałaś się tymi sprawdzianami...

- Wszystko zaliczyłam, nie ma co o tym gadać, jak zwykle stres po nic... Zresztą, buu, szkoła i w ogóle. Wolę piec ciastka. - Spojrzała ponownie na zamek, za którym słońce schowało się już w pełni. - A teraz dobra, dawaj tę herbatę, bo robi się chłodniej.

- Ostatnio nauczyłem się zaklęć ogrzewających w razie, gdyby miały mi się przydać na turniej, nie martw się - przekonywał, sięgając do koszyka. - To na jaki owoc masz ochotę?

- Zaskocz mnie. - Założyła ręce na piersi, a wtedy Cedrik po krótkim zastanowieniu wybrał sok malinowy, który zamierzał dolać do jej herbaty. - Ty ostatnio szalejesz w ogóle z tymi zaklęciami, co chwilę jakieś nowe... Może w kuchni to wykorzystasz? Też mnie czegoś nauczysz.

- No, może w ogóle niedługo ci coś upiekę? - zapytał, używając różdżki, by nalać wszystko do filiżanki.

- Nie powiem, chciałabym cię zobaczyć w fartuchu.

- W samym fartuchu? - Chłopak posłał jej takie spojrzenie, że Llian poczuła motyle w brzuchu. To naprawdę był trochę nowy Cedrik, który bardzo się jej podobał, dlatego postanowiła to pociągnąć.

- A co jeśli tak? - zapytała, w środku piszcząc z nadmiaru emocji.

Cedrik odstawił filiżankę gdzieś na bok, by skupić całą swoją uwagę na Llian. Zbliżył się do niej i ujął jej twarz jedną dłonią, nieustannie patrząc przy tym na nią tak, że robiło jej się cieplej i bez herbaty.

- Robi się coraz cieplej, więc... - Krótko pocałował ją w usta. - Zobaczymy, co da się zrobić w tym kierunku.

Racjonalizm powolutku uciekał z tamtego miejsca, a oboje bardzo szybko zapomnieli o pięknych widokach czy łonie natury. Wpatrywali się sobie nawzajem w oczy, te, które niby już tak dobrze znali, a w których w tamtej chwili zatracali się na nowo.

- Jak to zrobisz, to może i ja się skuszę? - zapytała Llian, niewinnie zarzucając ręce na jego szyję. Zobaczyła wtedy, jak nagle podniósł mu się tors przy głębokim wdechu.

- Na sam fartuch?

- Tak będzie sprawiedliwie... - Wtedy i ona go pocałowała, czując, jak jego druga ręka wślizguje się gdzieś na jej plecy. - A my Puchoni słyniemy ze sprawiedliwości, czyż nie?

- Żałuję, że to nie może być już teraz... - wyszeptał Cedrik, po czym ostatecznie zamknął dystans między nimi w spragnionym, jak dotąd najbardziej namiętnym pocałunku.

Nie minęło wiele zanim Llian opadła plecami na koc, oddając rozgorączkowane pocałunki z największym entuzjazmem, podczas gdy on wspierał się na jednej ręce tuż nad nią. Nikt ich nie widział, tylko tego była w tamtej chwili świadoma - więc dała sobie się zapomnieć.

Bezwiednie rozchyliła usta, a wtedy Cedrik pogłębił pocałunek, czując, jak dziewczyna próbowała go przyciągnąć jeszcze bliżej, łapiąc za jego sweter. Chłopak przypadkiem trącił kolanem filiżankę, a gorąca herbata rozlała się na trawę, jednak kto wtedy mógł o niej myśleć? Nawet Llian nie miała w głowie wtedy nic poza Cedrikiem, poza tymi pocałunkami, które dawały jej tyle przyjemności...

Po cóż jej była herbata, jeśli w tamtej chwili zrobiło się tak gorąco, że miała ochotę zacząć się rozbierać?

Zdawało się, że w pewnym momencie Cedrik wpadł na ten sam pomysł i, wciąż się od niej nie odrywając, złapał za zamek jej jeszcze zapiętej bluzy.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now