64. Herbatka Ziołowa

2.4K 368 38
                                    

Oboje dali sobie chwilę, by się uspokoić. Llian użyła różdżki, by oczyścić i siebie, i jego z płaczu. Wtem zauważyła, że Cedrik szuka jej dłoni, więc ułatwiła mu to i sama z radością go złapała. Wtedy zmarszczył czoło.

- Masz bandaż na dłoni? - zapytał zmartwiony, a ona westchnęła.

- To długa historia... - odparła, w duchu myśląc, że może dobrze, że jej nie widział, bo była wciąż nieco poturbowana po bitwie. - Ale takich mamy wiele do nadrobienia... A ty? Ty w ogóle pamiętasz wszystko?

- Pamiętam ciebie, gwarantuję - powiedział ze szczerym uśmiechem. - A ostatnie, co pamiętam... Chwyciłem z Harrym za puchar, przenieśliśmy się na cmentarz, potem jakaś kobieta wycelowała we mnie różdżką, światło... I po tym już bardzo długi sen.

- Kobieta? Czyli to pewnie Czarna Pani ci to zrobiła...

- Czarna Pani?

- Widziałam ją na własne oczy, Ced. Ona zginęła dziś w nocy, ona... To pewnie dlatego się obudziłeś! - Llian złapała się za głowę, doznawszy olśnienia. - Jej zaklęcie zostało przerwane... A ty... Ty słyszałeś nas wszystkich przez ten czas?

- Nie jestem pewny... To było wszystko jak naprawdę długi sen, miałem mnóstwo dziwnych snów... Ale mam wrażenie, że czasem rozmowy stąd przedzierały się przez to wszystko, tylko trudno mi oddzielić rzeczywistość od tego snu... Ale co ja cię będę zanudzał, skoro spałem? To ty mi lepiej opowiedz wszystko, Lils. - Ścisnął jej ręce, a z jego twarzy można było wyczytać wyczekiwanie. - Udało się? Masz swoją herbaciarnię?

To pytanie było jak plaskacz prosto w twarz. Nie wiedziała, co mu powiedzieć... Czy niszczyć tę chwilę? Czy mówić mu o tych wszystkich złych myślach, które ją nękały.

- Nie... Nie ma żadnej herbaciarni, Ced - odparła wreszcie, spuszczając wzrok, nawet jeśli nie mógł jej zobaczyć.

- Ale dlaczego? - zapytał szczerze zdumiony.

Llian przełknęła ślinę. Prawda będzie najlepsza...

- Nie byłam w stanie się tym zająć bez ciebie. Pracuję jako historyk, zbieram od jakiegoś czasu materiały na temat tego, jak Voldemort zdobył władzę... Nie upiekłam nic od turnieju.

- Ale jak to, to... Nie będziesz już nigdy piekła? - dopytywał Cedrik takim tonem, jakby te słowa naprawdę go bolały.

Llian wzięła głęboki wdech. Sama się nad tym zastanawiała przez te trzy lata, trochę za tym tęskniła, a skoro teraz Cedrik znowu był przy niej... Nie liczyła już, że herbaciarnia jej wyjdzie, ale mogła przynajmniej poprawić mu humor.

- Tobie upiekę, co tylko chcesz. Na co masz ochotę?

Na jego twarz z powrotem wkradł się uśmiech.

- Wiesz, że ja najbardziej lubię to twoje ciasto z truskawkami.

- Załatwione - powiedziała z entuzjazmem, nawet jeśli wiedziała, że będzie musiała się przełamać. - Coś jeszcze?

- Jesteś pewna, że chcesz to robić z tą ranną dłonią? Co ci się w ogóle stało, no powiedz.

Najlepiej znowu powiedzieć prawdę.

- Jak wiesz, minionej nocy zginęli i Voldemort, i Czarna Pani... I kilka godzin temu skończyła się bitwa. W Hogwarcie. A ja też tam walczyłam... Patrick mnie jakoś w to wszystko wciągnął.

Cedrik rozdziawił usta, mocniej ściskając jej dłoń.

- Lils... To co ty tu robisz, ty powinnaś odpoczywać...

- Uwierz mi, że bycie tutaj jest najlepszym lekarstwem na wszystko.

Cedrik uśmiechnął się po raz kolejny, tym razem wręcz trochę szelmowsko.

- To w takim razie... Nie widzę cię, ale możesz mnie trochę naprowadzić, prawda? - zapytał, powoli nachylając się w jej stronę i wolną ręką próbując  wybadać jej twarz.

Motyle w brzuchu, których Llian nie czuła już tak długo, znowu się tam zadomowiły. Sama zbliżyła się do chłopaka, a gdy znalazła się dosłownie cal od jego ust, szepnęła:

- Naprowadzę, naprowadzę...

Powoli, powoli zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, aż wreszcie ich usta złączyły się w pocałunku, tak stęsknionym, spragnionym tej drugiej osoby jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie było w nim namiętności, a czysta miłość, szczere uczucie, które obojgu pozwoliło tyle przetrwać bez siebie. Nierealny był ten pocałunek, a jednocześnie tak prawdziwy, że odczuli go całymi ciałami.

Serce Llian znowu chciało wyrwać się jej z piersi, kiedy oderwała się od niego i próbowała się uspokoić, trzymając swoje czoło oparte o to jego.

- Nie zostawiaj mnie już, błagam - wyszeptała, ponownie zalewając się łzami, tym razem radości.

- Nie ma opcji - odparł Cedrik, po czym w euforii pocałował ją po raz kolejny, by później znowu zbliżyli się do siebie w uścisku.

- Boże... Ja nie chcę stąd teraz iść, ja się tobą nie nacieszę...

- No ja cię nie wyganiam. - Zaśmiał się chłopak, ale Llian pokręciła głową, po czym zrozumiała, że jej nie widział.

- Nie o to chodzi. Twoja rodzina zbiera się pod drzwiami, wszyscy chcą cię przecież zobaczyć.

- Och no... Ja też nie jestem jeszcze taki silny na tyle odwiedzin...

- Ten twój uścisk teraz mówi inaczej. - Llian zachichotała, ocierając wcześniejsze łzy. - Ale ja też nie będę cię męczyć, przyjdę jutro. I jutro będę tu siedzieć cały dzień, aż będziesz miał mnie dość i zjesz całe ciasto. I herbatę też.

- Herbatę tak, napiłbym się, żeby sobie przypomnieć dawne czasy... I te chwile z tobą - przyznał ze śmiechem, co ją rozczuliło. Wycofała się z uścisku, by znowu móc popatrzeć na jego twarz, wreszcie uśmiechniętą.

- Wiesz, że mnie nie musisz namawiać. Przyniosę ci ziołową, taką na wzmocnienie... - dodała i ziewnęła głośno, bo adrenalina związana z bitwą oraz spotkaniem z nim zaczęła opadać. Powoli docierało do niej to niewyobrażalne zmęczenie, które wywołała walka, a ból jej ran zaczynał wracać... A choć Cedrik wciąż nie mógł nic zobaczyć, to zdawał się to wyczuwać.

- To może rzeczywiście idź odpocznij dzisiaj. - Wymacał jej dłoń, by znowu ją za nią chwycić. - A jutro opowiesz mi o wszystkim, co mnie ominęło. Mamy teraz mnóstwo czasu na nadrabianie.

Wtedy Llian znowu nieco posmutniała. Teraz nie była już pewna, czy chciała mu opowiadać o tym, jak spędziła trzy lata na samych nerwach, płaczu, na porzucaniu marzeń... Nagle pamiętnik, który mu pisała też wydał się jej absurdalnym pomysłem. Miał czytać o jej rozterkach, rozpaczy, strachu teraz, gdy byli już tak szczęśliwi?

- Tak... Jutro ci opowiem - powiedziała po chwili zastanowienia, po czym powoli się podniosła. - Och, nadal tak bardzo nie chcę iść... Boję się, że mi się to śni.

- Nie śni, gwarantuję ci, że nie. - Wciąż trzymał jej rękę. - I mówię ci to jako ekspert od spania.

Te słowa rozbawiły ich oboje. Llian nachyliła się i pocałowała go po raz ostatni, tym razem w czoło.

- Śpiąca Królewna się znalazła.

- Kto?

Ukłuło ją w sercu.

- O tym też ci opowiem.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now