8. Herbatka Ziołowa

6.6K 811 598
                                    

- Gdzie mama?! - zawołała przerażona Llian, wchodząc do domu już wraz z ojcem i Cedrikiem. Była przerażona tym, że w przedpokoju nawet nie było butów rodzicielki.

- Spokojnie, kochanie, pojechała do ciotki, bo nie chciała być sama w czasie tego naszego meczu. Jest bezpieczna - wyjaśnił pan Griffiths, co tylko częściowo uspokoiło Llian: najbardziej doskwierał jej niewyobrażalny ból w obu stopach.

- Tato, moje stopy... - wyjęczała, nie będąc w stanie dłużej stać i wspierając się na Cedriku.

- Już, skarbie. Zaniosę cię na górę - mówił pan Griffiths, zmartwiony stanem córki, ale starający się zachować spokój. Cedrik stał tam i nie wiedział, co robić.

- To może ja pomogę...? - zapytał, kirdy pan Griffiths wziął córkę na ręce z wyraźnym trudem: w końcu nie była już małą dziewczynką, a on nie był już najmłodszy.

- Chodź z nami - powiedział mężczyzna, a Cedrik natychmiast pomógł podtrzymać mu plecy Llian.

Wnieśli ją do jej pokoju, pomieszczenia o jasnoróżowych ścianach i białej wykładzinie. Po prawej znajdowały się białe okna z delikatnymi firankami, a po lewej spore łóżko z ciemnoróżową pościelą i licznymi poduszkami. Tam ją położyli, a pan Griffiths podłożył jedną z szerszych poduszek pod kostki córki, by niczego już nie dotykała stopami. Po tym różdżką przywołał jakiś eliksir i gazę, które wręczył chłopakowi.

- Cedrik, gdybyś mógł, to jest do oczyszczania... Ja pójdę wszystko ogarnąć, zrobię wam herbaty ziołowej na uspokojenie...

- Tak, oczywiście - powiedział Cedrik bez chwili zawahania. Wtedy pan Griffiths wyszedł pospiesznie, a chłopak usiadł przy Llian, otwierając eliksir.

- I co, wyszłam na mięczaka? - zapytała dziewczyna, ocierając łzy, które z bólu wciąż spływały z jej oczu.

Cedrik spojrzał na jej poranione i oparzone stopy, po czym aż się wzdrygnął.

- Uwierz mi, że nie - zapewnił, wylewając trochę eliksiru na gazę. - To... Zaboli.

Llian zamknęła oczy i zacisnęła zęby, przygotowując się na silne pieczenie, które miało niedługo nadejść. Choć Cedrik starał się oczyszczać jej stopy baddzo delikatnie, dziewczyna syczała i jęczała, ciężko to wszystko znosząc.

Pół godziny później Llian odświeżyła się już, Cedrik również, a stopy dziewczyny były oczyszczone, nasmarowane i zabandażowane. Chłopak wiedział, że już raczej tamtej nocy nie zaśnie, więc wciąż siedział u niej w pokoju z kubkiem ziołowej herbaty, którą zaparzył pan Griffiths.

- Dziękuję, że to zrobiłeś, Cedrik - powiedziała już nieco uspokojona Llian, gasząc pstryczkiem główne światło w pokoju i zapaliła malutkie, magiczne różowe lampki świecące przy podłodze oraz suficie, tworząc spokojną, przyjemną atmosferę. - Wielu na twoim miejscu pewnie by się brzydziło albo...

- Nie ma o czym mówić, Llian - przerwał jej Cedrik. - Znam cię na tyle, że wiem, że zrobiłabyś dla mnie to samo.

Llian wzięła łyk herbaty, uśmiechając się przy tym pod nosem po raz pierwszy od ucieczki.

- Cieszę się, że tak myślisz, bo to prawda. I cieszę się, że ty też uważasz, że przyjaciele muszą sobie pomagać, a nie jak ci niektórzy kretyni...

Wtedy to Cedrik uśmiechnął się pod nosem i nic nie powiedział, jakby trochę zakrywając się swoim kubkiem.

- Właśnie, napiszę jutro do Georgii i Phoebe... - kontynuowała Llian, patrząc gdzieś przed siebie. - Mam nadzieję, że one są bezpieczne... Boże, Cedrik, co to było...? Myślisz, że to naprawdę Sam Wiesz Kto?

- Mój tata powiedział mi, że raczej nie - odparł chłopak, kręcąc głową. - Po prostu Mistrzostwa dla dawnych Śmierciożerców były trochę jak darmowy zjazd absolwentów i postanowili się zabawić.

Wtedy Llian się przeraziła, bo dopiero jej się przypomniało, czemu Cedrik tak naprawdę tam był.

- Właśnie, twój tata...

Puchon machnął ręką.

- Poradzi sobie. Jest trochę narwany, ale to naprawdę zdolny czarodziej. Chciałbym być taki jak on.

Te słowa wzruszyły Llian, a ona sama nabrała do Cedrika jakiegoś nowego i ogromnego szacunku. Uważała, że nie było niczego ważniejszego niż szacunek do rodziców i przyjaciół, a wiedziała, że wielu chłopców w jego wieku tego nie miało.

- Cedrik, przygotowałem ci posłanie w pokoju obok - powiedział pan Griffiths, wchodząc do nich bez ostrzeżenia.

- Dziękuję panu - odparł chłopak od razu.

- I tak nie będziemy spać, tato - mruknęła Llian, patrząc ukradkiem na zegarek na jej biurku, który wskazywał już trzecią nad ranem. - Nie da się.

- Ale jakby Cedrik chciał jednak pójść spać, to tu obok - powiedział stanowczo, po czym wyszedł, niby zamykając drzwi, a jednak zostawiając minimalną szparkę, przez którą dało się wiele usłyszeć.

Llian przewróciła oczami, wzdychając głęboko.

- Boże, mój tata myśli, że zajdę w ciążę od rozmawiania z tobą - powiedziała niewinnie, ale Cedrika tak bardzo to zaskoczyło, że zaczął krztusić się swoją herbatą. Kaszlał głośno i bez przerwy, nie będąc w stanie przestać.

- Merlinie, żyj, Diggory! - krzyknęła Llian, z całej siły uderzając go w plecy. Dopiero po kilku razach kaszel stał się mniej intensywny.

- Dzię... - Kaszlnął ponownie. - Dzię... Ki, Llian.

- Taki siłacz, a kaszel go zmiata - powiedziała rozbawiona.

- Kaszel nie - odparł, wciąż trochę pokasłując. - Ale ty tak.

Wtedy to Llian paradoksalnie prawie zakrztusiła się herbatą.

🍵

- Czegoś jeszcze ci potrzeba?

Minęło kilka dni. Cedrik bezpiecznie wrócił do domu z ojcem w poranek po Mistrzostwach i od tamtej pory się nie odzywał. Llian wciąż była uziemiona, a gdy dowiedziały się o tym jej przyjaciółki, natychmiast postanowiły ją odwiedzić.

- Dzięki, ale naprawdę mam już wszystko - powiedziała Llian, uśmiechając się do Georgii i Phoebe, które siedziały przy jej łóżku.

- Ty teraz tylko się kuruj szybciej, bo musimy iść na te zakupy przed szkołą - powiedziała podekscytowana Georgia. - Czuję, że jak kazali nam zabrać te szaty wyjściowie, to szykuje się coś wielkiego - dodała, nawiązując do treści szkolnych listów, które tamtego dnia dostały.

- Mnie się marzy biała suknia, ale nie będzie trochę jak na ślub? - zapytała Phoebe, na co Georgia machnęła ręką.

- Jak chcesz białą, to bierz białą. Ja myślałam o fioletowej... A ty, Llian?

Llian zastanowiła się chwilę. Choć jej ulubionym kolorem był różowy, co było doskonale widać po jej otoczeniu, inna barwa od razu cisnęła się jej na usta.

- Chciałabym chyba zieloną suknię.

Georgia i Phoebe wymieniły zdumione spojrzenia.

- A ty co, Ślizgonka? - Zaśmiała się Georgia.

- Wypraszam sobie - powiedziała Llian od razu, marszcząc czoło. - Po prostu podobno ładnie mi w zielonym - dodała, z jakiegoś powodu czując się tym wszystkim zażenowana, nawet jeśli jej przyjaciółki nie wiedziały, kto jej to powiedział.

Podczas gdy obie zaczęły głośnp zastanawiać się nad tamtym wyborem, Llian zamyśliła się sama, czy przy okazji kupna sukni nie kupi dla siebie też fartucha... I od początku roku w Hogwarcie będzie próbowała dogonić swoich marzeń.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now