55. Herbatka z Cukrem

2.3K 354 104
                                    

Para Puchonów spędziła ze sobą nieco ponad pół godziny, aż oboje zdecydowali się położyć, a choć wzajemnie wsparli się na duchu, żadne z nich nie zaznało spokojnego snu.

Rankiem Llian była niewyspana, lecz mimo wszystko czuła się lepiej niż minionego dnia. Przyjaciółki pomogły jej zadbać o aparycję - twierdziły, że musiała wyglądać jak księżniczka na wypadek, gdyby Cedrik wygrał, a prasa nawet spoza Wielkiej Brytanii będzie mu robiła zdjęcia z jego dziewczyną. Llian nieco to bawiło, lecz mimo wszystko zastosowała się do ich rad. Swoje kręcone włosy spięła nieco z boku uroczą, różową spinką, zrobiła makijaż i pamiętała naturalnie o bransoletce od Cedrika. Bluzkę ubrała na ramiączkach, żółtą - dającą jasno do zrozumienia, komu kibicowała.

Z tego wszystkiego Llian zapomniała o kolejnym stresującym momencie, który miał nastać tuż po śniadaniu, a którym było spotkanie z rodzicami Cedrika. Dziewczyna miała w końcu poznać mamę swojego chłopaka, jednak jak się okazało, on zrobił jej już taką reklamę, że niczym nie musiała się stresować. To właśnie przed Wielką Salą czekało małżeństwo niezwykle przejęte swoim synem.

- Jaka piękna z ciebie dziewczyna - powiedziała pani Diggory, wymieniwszy z nią konieczne grzeczności. Była to kobieta, po której Cedrik wyraźnie odziedziczył większość swojej urody.

- Cedrik tyle nam o tobie opowiadał, tak cudownie w końcu cię poznać - dodała, nieco ją zawstydzając.

- Bardzo dziękuję, panią również.

- Cedrik wspominał, że lubisz piec? - zapytała, na co chłopak objął ukochaną ramieniem.

- Właśnie, będziecie musieli spróbować wypieków Llian, są przepyszne.

- Tak się składa, że zrobiłam wczoraj ciastka dla ciebie... Albo na świętowanie, albo na pocieszenie - przyznała Llian, na co Cedrik aż rozdziawił usta.

- Jesteś przekochana - powiedział szczerze, przytulając ją bliżej do siebie, podczas gdy jego ojciec skomentował, że oczywiście, że na świętowanie.

- Zgadza się, że to naprawdę miło z twojej strony. - Pani Diggory spojrzała na nich z pewnym wzruszeniem w oczach. - I w zasadzie... Llian, możemy zamienić słówko?

- Mamo. - Cedrik spojrzał na nią wymownie, na co jego matka uniosła brwi.

- No co? Nie martw się, kochanie, nie zabiorę ci twojej ukochanej.

Llian trochę się stresowała, lecz z drugiej strony pani Diggory wydawała się niezwykle sympatyczną osobą, więc zgodziła się z nią na moment odejść do innej części korytarza. Zastanawiała się jednak nieustannie, co kobieta chciała jej powiedzieć.

- Llian, ja chciałabym ci podziękować. Cedrik mówił nam, ale też pisał, jak bardzo go wspierałaś przez cały ten turniej. Dla matki nie ma nic piękniejszego niż wiedzieć, że jej dziecko ma się na kim oprzeć.

Dziewczyna złapała się za serce, niezwykle poruszona. Nie miała pojęcia, że Cedrik mówił rodzicom takie rzeczy, a usłyszeć to od kogoś tak ważnego dla niego...

- Och, to nic takiego... Jego przyjaciele też bardzo mu pomogli.

- Ale znam mojego syna i widzę, ile dla niego znaczysz. Mam nadzieję, że teraz przez wakacje poznamy cię lepiej.

- Bardzo mi miło. Ja też mam taką nadzieję - powiedziała Llian, starając się nie dać po sobie poznać, że rozpływała się od środka.

Llian miała okazję spędzić z rodzicami oraz przyjaciółmi Cedrika większość dnia dość beztrosko, aż do wczesnego wieczora, kiedy ostatecznie nadszedł czas na trzecie zadanie. To wtedy nerwy powróciły do niej z podwójną siłą, zwłaszcza wtedy, gdy znalazła się na boisku. Żywopłot tworzący labirynt urósł już na jakieś dwadzieścia stóp wysokości i pod powoli ciemniejącym niebem wydawał się jeszcze bardziej złowieszczy. Cedrik miał na sobie żółto-czarny strój ze swoim nazwiskiem na plecach, a kiedy Llian na to patrzyła, tylko ściskało ją w sercu - zdawała sobie sprawę, że to działo się naprawdę. Finał Turnieju Trójmagicznego, na który zbierało się coraz więcej osób na trybunach, nie tylko uczniów szkół, ale też dziennikarzy, rodziców, innych dorosłych czarodziejów chcących zobaczyć to historyczne w zasadzie wydarzenie.

Inni reprezentanci również stali przed labiryntem ze swoimi bliskimi, jednak Llian nie poświęcała im zbyt dużo uwagi. Była w pełni skupiona na Cedriku i starała się wymyślić słowa, które go pocieszą, które nadadzą mu najwięcej otuchy i będą choć troszkę lepsze, niż pan Diggory ciągle powtarzający, że jego syn wygra to z zamkniętymi oczami.

Kiedy Llian zauważyła, że zbliżają się do nich Hagrid, McGonagall, Flitwick oraz Moody, zrozumiała, że to była chwila na ostatnie życzenia powodzenia. Poczekała, aż zrobią to jego rodzice, aż wreszcie sama do niego podeszła i położyła ręce na jego torsie, wziąwszy głęboki wdech.

- Dobra, to tak. Uważaj na siebie, pamiętaj wszystkie zaklęcia, które powtarzaliśmy, i nic na siłę. Nawet jak nie wygrasz, to jesteś moim mistrzem. I dostaniesz herbatę, słodką, i słodkie ciastka.

- Czyli najlepszą nagrodę. - Zaśmiał się, całując ją w głowę. - A jeśli wygram, to będę mógł zażyczyć sobie to ciasto z truskawkami? Moje ulubione?

- Chłopie, ty jak wygrasz, to możesz wszystkiego sobie zażyczyć.

- Nie mów tak, bo wezmę to na bardzo poważnie, a sporo życzeń mam.

- Po prostu idź i to rozwal, laluś - powiedziała rozbawiona Llian, odrzucając ten ścisk w żołądku, który nadal nie dawał jej spokoju. Cedrik chciał odpowiedzieć, odwrócił się jednak, by posłuchać McGonagall.

- Będziemy krążyć wokół labiryntu. - Wskazała na siebie i przybyłych z nią nauczycieli. - Jeśli wpadniecie w kłopoty i będziecie chcieli się ewakuować, wystrzelcie w górę czerwone iskry, a ktoś z nas wyciągnie was z labiryntu. Zrozumieliście?

Reprezentanci pokiwali głowami, a Llian odetchnęła nieco z ulgą. Wiedza, że zadanie było zabezpieczone w taki sposób uspokajała... A z drugiej strony denerwowała jeszcze bardziej, że w tym labiryncie musiało być coś, co mogło ich zmusić do ewakuacji.

Cedrik widział, że bliscy będą musieli zaraz odejść, więc postanowił zrobić coś, co od jakiegoś czasu już planował. Przysunął się do swojej dziewczyny, by przytulić ją po raz ostatni przed wejściem i, schylając głowę, aby móc mówić do jej ucha, szepnął tylko dla niej:

- Kocham cię, Lils.

Llian na moment zamarła. Zniknął ten rozentuzjazmowany tłum, który krzyczał gdzieś za nią nieustannie, zniknął przerażający labirynt, Hogwart, ba, może nawet cała Szkocja... Na ułamek sekundy zostali tylko ona i Cedrik, który powiedział jej te wielkie słowa po raz pierwszy, nawet jeśli okazywał swoje uczucia od miesięcy.

Wycofała się, aby móc widzieć jego twarz, jakby upewniając się, że usłyszała to od niego - wyznanie, które kompletnie nią wstrząsnęło w możliwie najlepszy sposób. Ten głupi turniej już nie był nikomu do niczego potrzebny...

- Ja też cię kocham - wydusiła wreszcie, a on już niczego więcej nie potrzebował. Choć niechętnie, puścił ją, posyłając jej przepełniony miłością uśmiech.

Kocham cię, Lils. To były ostatnie słowa, które Llian od niego usłyszała, zanim zniknął w cieniu labiryntu.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now