8. George

15.3K 392 38
                                    

Może być trochę niezrozumiałym, więc jak coś to piszcie, jeszcze go poprawie.

_____________________

Pov. Victoria

Po przemyśleniu moich wczorajszych działań i tego co wyprawiałam, mogę przyznać Vincentowi rację. Działałam pod wpływem tego przyjemnego ciepła i pociągu do niego.

Jednak czy żałuję? A skąd. Wreszcie gdy dotykał mnie jakiś mężczyzna, nie uciekałam. A nawet czułam przyjemność. Mogłam uwierzyć, że doprowadzi mnie do szaleństwa z przyjemności, a nie do nieznośnego bólu.

I chyba mi zaimponował swoją postawą.

Boże, zgłupiałam

Na szczęście dzisiaj rano Vin wybył z domu, ponieważ musiał coś załatwić, więc nie wnikałam. Jednak teraz nudziłam się jak mops, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Wpadłam na pomysł posprzątania domu, ale bałam się że Vincent zdenerwuje się, że grzebałam w jego rzeczach. Chciałam też coś poczytać, i to zrobiłam, ale dwie książki później mi się znudziło. Oglądałam też telewizyjne, lecz telewizja jest cholernie nudna.

Więc, teraz leżałam z nogami na oparciu i wisiałam z głową do dołu, patrząc jak wskazówki na zegarze zmieniają się z upływającym czasem.

- Panienko? - zapytał nagle głos, wychodzący do pomieszczenia. To główny ochroniarz, który został przydzielony do pilnowania mnie, gdy go nie ma w domu. - Pan Smith, chciałby z panienką porozmawiać. - informuję.

Patrzę na niego zaskoczona. Mój ojciec, sam pofatygował się aż tu, do Portland, by ze mną porozmawiać? Wow, jestem pod wrażeniem. Tylko czy nie mógł wybrać telefonu? Jeśli by mnie zdenerwował, rozłączyła bym się, tutaj to nie zadziała. Tak samo czułabym się bezpieczniej. Jeszcze, jakby był tu Vincent to pół biedy, ale jestem tu sama.

- Powiedz mu, że nie chcę go widzieć. - powiedziałam i wstałam do pozycji pionowej.

- Tak jest, ale może lepiej będzie jeśli powiadomię o tym Vincenta? Jakby nieproszony gość, chciał wtargnąć do domu. - proponuje.

Jakby nie patrzeć to nie był taki zły pomysł.

- Dobrze, ale proszę wróć potem tutaj. Nie chcę być sama, gdy mój ojciec się gdzieś tutaj kręci. - proszę go.

- Dobrze, zaraz wracam. - powiedział, po czym wyszedł.

Czego on chciał? I tak mu nic nie powiem, więc po co przyszedł? Tak bardzo mu zależy na zestresowaniu mnie?

On jest potworem i nie chcę go już nigdy więcej widzeć. George Smith mi już moim ojcem, tak samo jak Sofia Smith, są tylko osobami o tym samym nazwisku. Chociaż moje i tak za niedługo zmieni się na Russo.

Teraz to nawet cieszę się z tego ślubu. Możesz faktycznie to mnie uwolni od Smith'ów, raz na zawsze. A Vincent nie jest taki zły, jak na mafiose. Przynajmniej nie dla mnie. Ma swoje odpały, o których pewnie nie raz się jeszcze przekonam, ale jest dobry na tyle na ile może. I nie skrzywdził mnie jeszcze.

- CHCE ROZMAWIAĆ Z MOJĄ CÓRKĄ! NIE MOŻECIE MI TEGO ZAKAZAĆ, KRETYNI! -  krzyczy męski głos. Głos mojego ojca. - PRZEPUŚCIE MNIE! -  drze się dalej i słyszę jak ktoś upada na posadzkę. Boję się, że to któryś z moich ochroniarzy, a George się zaraz tu zostanie.

Dlatego zrywam się z miejsca i biegnę na górę. Nie słucham dalszej kłótni mężczyzn, ani szarpaniny. Po prostu biegnę do sypialni, którą dziele z Vincentem i zamykam się tam. Tu czuję się w miarę bezpiecznie z niewidomych przyczyn.

ślub ( nie ) chcianyWhere stories live. Discover now