38. Zdanie

8.3K 225 8
                                    

Pov. Victoria

Vincent od jakiegoś czasu zachowywał się strasznie dziwnie. Unikał mnie, spędzał mniej czasu ze mną i ogólnie strasznie się dystansował. Tłumaczył to natłokiem pracy i zmęczeniem, ale tak szczerze nie wierzyłam w to. Jednak postanowiłam dać mu na chwilę z tym spokój.

Nadal pamiętam jak mimo ciężkiej pracy, zirytowania czy zmęczenia jeszcze miesiąc temu, spędzał ze mną każdą wolną chwilę jaką tylko mógł. Przestawiał się, całował mnie, zachęcał do bliskości, czy nawet stosunku, a teraz? Nie chcę nic ze mną robić, nawet przytulić czy trzymać za rękę.

Dziś jednak mówię pas. Nie zamierzam kolejny tydzień siedzę sama z powodu jego widzimisię. Mieliśmy rozmawiać, to porozmawiamy.

Gdy tylko Vin wraca z pracy i udaje się do swojego biura, ja idę tuż za nim. Gdy chce zamknąć drzwi, ja się po prostu wpycham i siadam na jego miejscu przy biurku. Patrzę mj prosto w oczy, oczekują aż on zacznie rozmowę i nie muszę długo czekać.

- Mogę wiedzieć co robisz? - pyta w miarę łagodnie, jednak mogę wyczuć w tym zirytowanie.

- Przyszłam porozmawiać. - oznajmiam spokojnie, pomimo że coś we mnie ściska się okropnie.

- O czym? - wzdycha zdezorientowany.

- Serio, Vincent? - pytam niedowierzająco. Poczułam się zraniona i zlekceważona. - Nie zauważyłeś tego jak bardzo się od siebie odsunęliśmy? Jak się dystansujesz? I nie tłumacz się zmęczeniem. Minęły dwa tygodnie, Vin. - mówię smutno, chcąc choć trochę w nim coś ruszyć.

- Vic mówiłem ci że mam dużo pracy. - odpowiada zimno.

- Rozumiem, Vin. Ale nawet gdy miałeś taki natłok zajęć, znajdywałeś dla mnie choć chwilę na wspólny posiłek, czy krótką rozmowę o samopoczuciu. Czemu więc teraz nawet tego nie robisz? - pytam, chcąc znaleźć przyczynę problemu. - Zrobiłam coś? Powiedziałam?

- Nie, skąd. - odpowiada od razu, pociągając za końcówki swoich włosów. - Mówiłem już, że mam dużo pracy.

- Przestań, do cholery! - podnoszę głos, zdenerwowana. - Nie wierzę już w tą wymówkę, doskonale wiesz że możesz mi zaufać. Czemu więc nie chcesz ze mną rozmawiać, gdy coś najwyraźniej cię gnębi?

- Bo nie chce, nie rozumiesz?

- To powiedz mi to w twarz, a nie odstawaisz ten cyrk!

- Mówię ci to teraz! Nie zamierzam z tobą rozmawiać! Daj mi święty spokój! - krzyczy. Po chwili jednak otrząsa się ze swojej złości. - Vic.... Przepraszam, ostatnio jestem jakoś bardziej nerwowy, niż zwykle.

- Vincnet ja chcę ci po prostu pomóc, to tak ciężko jest zrozumieć? - pytam, patrząc na niego z smutkiem.

- Jestem cały czas zestresowany, tym ... Wszystkim.

- Ślubem? - pytam. - Jeśli chcesz, możemy go przesunąć ....

- Nie, nie to. - syczy cicho. - Na  to akurat czekam z niecierpliwością. - wtrąca.

- To co?

Przez chwilę mężczyzna bije się z myślami, nabierając ostrzejszych rys twarzy.

- To nic takiego. - mruczy w końcu

- Vincent!

- Czego ode mnie oczekujesz, co?! Że będę ci się ze wszystkiego spowiadał?! Jeśli tak to jesteś, kurwa, w błędzie! - wybucha.

Przełykam łzy, które chcą napłynąć mi do oczu. Nie będę płakać. Wiele razy na ciebie krzyczeli, więc ten raz nie robi ci różnicy. Nie jesteś słaba, Vicky...

ślub ( nie ) chcianyWhere stories live. Discover now