Pov. Vincent
*
- Będzie bolało, bo na tym polega miłość. Są wzloty i upadki. Kłótnie i rozejmy. Walki i pojednania. Dni gdy jesteście jak przyjaciele i te kiedy zachowujecie się jak najgorsi wrogowie. To jest normalne, Vince. - wymienia z lekkim uśmiechem na twarzy. - Porozmawiasz z nią? - pyta pod koniec swojego monologu.*
- Wszystko dobrze? - szepcze do jej ucha.- Tak, już teraz tak. - mówi z łzami w oczach. - Przyszedłeś...
- Jak miałem nie przyjść? - pytam jej, lekko ją odsuwając. - Zawsze cię znajdę, nawet jeśli będziesz po środku Sahary. - zapewniam ją i lekko całuje ją w czoło.
*
- Gooące. - powiedziałem z ciastkiem w buzi, na co ona cicho zachichotała.- Są świeżo wyjęte z piekarnika, trudno o to by były zimne. - mówi z uśmiechem, przewracając oczami.
*
Vincent Russo - przedstawiłem się, puszczając jej dłoń, która swobodnie opadła wzdłuż jej ciała.- Victoria Smith. - również się wypowiedziała swoje imię i nazwisko.
*
- A ty co miałaś zamiar zrobić, co? - syczę jej w twarz, gdy się pochyla. - Wyjawić mu wszystko, jak grzeczna córeczka tatusia? - pytam jadowicie.
- Nie... - wydusza.
- W takim razie co?!
- Miałam uciec. Uciec od ciebie jeszcze tej samej nocy, kiedy mnie tu przywiozłeś. - wyznaje mi.
*
- Co proponujesz? - pytam szczerze zaciekawiony.- Proponuje na początek zabawę. Pięć pytań codziennie, o randomowych rzeczach. - rzekła.
- A potem? - zadaje pytanie. Proszę, niech to nie będzie koniec. Musi być coś dalej.
- A potem... Możemy spróbować wyjść gdzieś razem, nie wiem... - odpowiada niezdecydowana.
- Uznajmy, że potem będziemy wymyślać na bieżąco. Nigdy nie wiadomo co los przyniesie. - oznajmiam, idąc na rękę i mnie, i jej.
*
- Wszystko w porządku? - pytam cicho, dotykając miejsca w którym została uderzona. Syczy cicho, a ja zabieram rękę.
- Tak, dziękuję. - mówi szczerze, chcąc spuścić głowę, na co jej pozwalam.
- Mogę cię przytulić? - pytam niespodziewanie, nadal trzymając dłonie gdzieś blisko.
- T – tak - jąka się, nie pewna czy tego chcę.
*
- Jak to możliwe że masz tak jasne oczy? - wyszeptała, a jej oddech rozbił się na moich ustach. Mój penis także zareagował na ten drobny gest. - Mieszanka szarości i błękitu.
- Takie geny, Bella. - wyszeptałem jej w odpowiedzi. Moje ręce znajdowały się na jej talii, sunąc po niej aż do bioder. - Wiesz, że jeśli się nie odsuniesz to się źle skończy. - mówię, opierając czoło o jej czoło.
![](https://img.wattpad.com/cover/275220742-288-k794079.jpg)
STAI LEGGENDO
ślub ( nie ) chciany
Storie d'amoreMłoda Victoria Smith, jest zniewolona przez swoich rodziców. Robi wszytko co każą, by nie spotkała jej kara. Jej ojciec jest patologicznym tyranem i szefem wielkiej korporacji, która ma układy z mafią, a matka jest snobistyczną projektantką mody. G...