10. Kłótnia

14.1K 365 92
                                    

Pov. Victoria

***
- Victoria! - woła mój ojciec.

- Tak? - pytam, wychodząc z pokoju. Mam spuszczoną głowę, ponieważ nie chcę znów patrzeć na jego rosnący na mnie gniew.

- Za tydzień przyjedzie Russo z rodzinką. Zgodnie z planem masz nam wszystko mówić, co robiliście, gdzie i kiedy wychodzi, jego słabości, zalety, chcę wszystko, kurwa. Zrozumiałaś? - syczy cicho, popijając piwo z szklanej butelki.

- Tak. - szepcze beznamiętnie.

- I pamiętaj, że nie tylko Szef wtedy cię ukaże. Dopilnuje tego by wujaszek do ciebie dotarł i zanim zginiesz dał ci nauczkę ode mnie. - grozi mi

- Pamiętam. - zapewniam cicho.

- To dobrze, nie spieprz przynajmniej tego, idiotko. - warczy.  - Zejdź mi z oczu, bo patrzeć na ciebie nie mogę.

Zgodnie z jego poleceniami wyszłam z salonu i poszłam z powrotem do pokoju.

Nie mam najmniejszego zamiaru wykonywać jego poleceń, niech se je w dupę wsadzi. Tylko gdy będę w rękach Russo, ucieknę. Nie ważne gdzie, nie ważne czy umrę po drodze. Ważne, że będę w końcu wolna, wolna od tych wszystkich skurwieli!

***

Nie wiedziałam, że to o to mu chodziło. Może miałam to gdzieś z tyłu głowy, bo faktycznie minął tydzień i trzy dni. Ale myślałam że znów chce mnie zwyzywać i chciałam żeby Vincent przy tym był.

Ale on chciał tylko informacji, których mogłam dać mu tylko ja. Przez co Vin jest teraz wrogo do mnie nastawiony.

- Pytam się kurwa! - wstaje wściekły z miejsc obok mnie i staje naprzeciwko mnie. - Co to ma wszystko znaczyć! - pyta podnosząc na mnie głos.

Pierwszy raz odkąd tu jestem bałam się go. Czułam jedynie strach, gdy stał tak nade mną z wyrazem twarzy jakby chciał mnie conajmniej zabić i tym lodowatym głosem.

Pierwszy raz od dziecka zaczynałam pękać, kiedy poczułam rękę mojego ojca na twarzy. Łzy zaczynały napływać mi do oczu i nie było sposób ich powstrzymać. Ręce zaczynały mi niebezpiecznie drżeć, a serce przyspieszyło swój rytm, tym razem ze strachu.

- O czym on mówił?! - powtórzył znowu. - Odpowiesz mi w końcu, czy pogadamy inaczej?!

- Chciał informacji... - zaczynam mówić, gdy udaje mi się uspokoić głos. - ... co robisz, gdzie jesteś. Chciał znać twoje słabości i zalety. - wyjaśniam pusto, przełykając narastającą w moim gardle gulę.

- A ty co miałaś zamiar zrobić, co? - syczy mi w twarz, gdy się pochyla. - Wyjawić mu wszystko, jak grzeczna córeczka tatusia? - pyta jadowicie.

- Nie... - wyduszam.

-  W takim razie co?!

- Miałam uciec. Uciec od ciebie jeszcze tej samej nocy, kiedy mnie tu przywiozłeś. - wyznaje mu prawdę.

- To czemu tego nie zrobiłaś? - warczy.

- Nie wiem. - mówię bezsilnie. Nie wiedziałam czemu tu zostałam, nie wiedziałam czemu powierzyłam mu moje życie, nie wiem czemu dla niego porzuciłam mój jedyny cel przed śmiercią. Po prostu nie wiem.

- Czemu chciałaś to zrobić?! Wydać mnie? Dałem ci kurwa dach nad głową! Uwolniłem od tych popierdolonych ludzi! Dałem ci jedzenie! Płaciłem za ciebie! Chciałem byś mnie kurwa pokochała... ! - wymienia, gdy nagle się zacina. Podnoszę na niego wzrok, który dotychczas miałam wbity w buty. - Wyjdź stąd, nie mam ochoty teraz na ciebie patrzeć. Nie dobrze mi na twój widok. - wygania mnie.

ślub ( nie ) chcianyOnde histórias criam vida. Descubra agora