15. Oprawca

14.3K 360 60
                                    

Pov. Victoria

Wyszłam na przed dom państwa Russo, od razu zaciągając się głęboko świeżym, wieczornym powietrzem. Było mi słabo i duszno, przez ... Nowe wiadomości.

Vincent miał byłą dziewczynę. Nie wiem szczerze czemu ale wywołało to we mnie dziwne uczucie niezrozumiałego bólu, może nie był on jakiś niewiadomo jak mocny, ale jakby wbito mi maleńką szpileczkę w serce.

Chloe, jak przedstawiła się dziewczyna na wejściu, była naprawdę ładna i nie zdziwiła bym się gdyby każda jego była partnerka tak wyglądała. Nie wiem co nim kierowało gdy wybierał sobie narzeczoną, ale najprawdopodobniej był po prostu pijany i wybrał pierwszą lepszą, czyli mnie.

Nie wiem czy chce jeszcze w ogóle mówić mu prawdę. Czy to coś zmieni? I tak uważa mnie za dziwkę, tak samo jak cała moja rodzina. To kolejny dowód na to, że nie powinnam była przywiązywać się emocjonalnie do tych ludzi. Ogólnie do wszystkich ludzi. Bo potem boli najbardziej, gdy odejdą bez słowa i nie wrócą.

Gdy mój mały napad duszności minął, przeszłam parę schodów w dół i stanęłam na pięknie zadbanej trawie. Szpilki co prawda zapadały mi się w ziemi, utrudniając znacznie chodzenie, ale nie przejmowałam się tym w tamtym momencie. Chciałam po prostu poukładać sobie to w głowie, bo znowu coś w moim życiu sprowadzało mnie do samego parteru.

- Victoria! - krzyknęła postać wybiegająca z domu. Kelly rozejrzała się chaotycznie po całym podwórku, dopiero pod koniec odnajdując mnie spojrzeniem. Od razu zbiegła po schodach, podtrzymując jedną ręką końce sukienki, a drugą poręczy. - Wszystko okej? - zapytała, zauważając moją pustą minę.

- Nie... Znaczy tak... Dobra nie wiem. Czuję się dziwnie. - wyznałam, gdy nie umiałam w głowie znaleźć żadnego dobrego kłamstwa by się nie martwiła.

- Mój kuzyn to idiota. - burczy, kolejny raz tego wieczora go wyzywająco. - Ja naprawdę nie wiem co w niego wstąpiło. - Ciągnie dalej, zwieszając głowę. - Od zawsze był bipolarny, ale teraz... Wyglądał jakby bał się że cię straci, ale jednocześnie nic z tym nie robił, tylko czekał. Nie wiem jak inaczej mam ci to wyjaśnić. - mówi cicho, patrząc na mnie spod swoich długich rzęs.

- Nic się nie stało, Kelly. Ja po prostu... Mam mętlik w głowie. Może faktycznie zdecyduje się na tą ucieczkę...? - powiedziałam, na co blondynka od razu zrobiła wielkie oczy i złapała mnie za dłonie.

- Tylko spróbuj, a cię znajdę i uduszę i... - nie dokończyła, ponieważ w mgnieniu oka jej usta zasłoniła wielka, męska łapa i odciągnęła ją ode mnie z brzuch.

Sama kilka sekund później zostałam brutalnie uderzona w plecy, przez co upadłam na trawę. Następnym co poczułam to podnoszenie mnie, lecz nim on to zrobił próbowałam się wyrwać. Kopnęłam go szpilką w rękę, w tym samym czasie czągając jak najdalej mogłam.

Zostałam złapana za nogę przez napastnika, który miał na twarzy podłużną blizne, a jego oczy wyrażały chęć mordu. Niechcący, gdy znowu chciałam się wyrwać trafiłam go w policzek, przez co miał czerwoną szramę. Jego oczy zapłonęły jeszcze większą wściekłością i tym razem już się nie cackał.

Złapał mocno moją kostkę i pociągnął do siebie. Uderzył mnie mocno w twarz i raz w brzuch, a następnie przerzucił mnie sobie przez ramię. Wydałam z siebie głośny pisk przerażenia. Miałam nadzieję że go to ogłuszy, albo goście w środku zostaną zaalarmowani.

Biłam go po plechach, gdy szedł ze mną w stronę bramy. Nie chciałam by znowu być skrzywdzona w jaki kobieta sobie niewyobraża. Płakałam, biłam, wyrwałam się, próbowałam krzyczeć, histeryzowałam, ale on jakby nie zwracał na mnie uwagi.

ślub ( nie ) chcianyOnde histórias criam vida. Descubra agora