65. Szczęście

6.3K 152 0
                                    

Pov. Victoria

- Tadam! - woła mężczyzna, machając rękami, gdy pokazuje mi nasz nowy dom. Już cały umeblowany, wyremontowany i gotowy do przeprowadzki.

- Zwariowałeś. - mamrocze, obserwując całe wnętrze. - Albo masz gorączkę.

- Jeśli chcesz się przebrać w strój pielęgniarki, ja bardzo chętnie zachoruje. - oznajmia z głupim uśmiechem na twarzy.

Vincent oprowadza mnie po całym, dwupiętrowym domie jednorodzinnym z pięknym tarasem i ogródkiem, garażem oraz piwnicą.

Zaczynamy zwiedzenie od kuchni, która miała dużo ulepszeń, ale utrzymana było w staroświeckim wydaniu. Następnie był nasz salon, który był w kolorach beżu i brązu, biło od niego rodzinnym ciepłem, które zamierzałam dać naszym maluchą. Dolna łazienka była bardzo mała, zaledwie jedna kabina prysznicowa w rogu, toaleta i umywalka, a na kafelkach był okrągły dywan. Nasza sypialnia była pesto urządzana - czerwone pościel na łóżku i wykonane z ciemnego drewna meble. Na drugie piętro wchodziło się drewnianymi schodami i trafiało się na wąski hol z niebieską tapetą. Na razie pokój dla dzieci był jeden, by nie biegać po trzech różnych pomieszczeniach, ale kiedy tylko będą większe zostaną rozdzieleni, a tu powstanie pokój gościnny. Na koniec zobaczyłam biuro mojego męża, w którym obiecał nie przesiadywać tak dużo, a jak już to znalazł specjalne miejsce dla mnie - szeroki parapet z widokiem na ogród i blisko ułożony regał z książkami.

W piwnicy znajdywały się półki na różne niepotrzebne rzeczy, które na razie pozostawały puste, a ogród i taras zostały nie zaplanowane z powodu pory roku. Vin bardzo chciał bym to ja się tym zajęła i miała miejsce, które mi się podoba. Chociaż trafił z domem idealnie w moje gusta. Nawet gdyby wiało tu chłodem od ścian i tak byśmy znaleźli sposób na zapełnienie pustek.

Z płaczem przytuliłam się do kurtki Vincenta, oglądając ostatnie nasze pomieszczenie na liście. Mężczyzna objął mnie mocno, nawet nie myśląc o puszczeniu mnie w tym momencie. Po kilku chwilach, gdy oglądałam z łzami w oczach najmniejsze detale, po prostu czułam się jak w moim prawdziwym domu.

- Podoba ci się? - spytał cicho mój mąż, gryząc płatek mojego ucha.

- Żartujesz? - pytam z niedowierzaniem. - Przecież to jest tak cholernie piękne... - szepcze z podziwem.

- Czyli trafiłem?

- W sam środek. - zapewniam, ocierając łzy.

Ostatnio oduczyłam się nakładać tusz na rzęsy, ponieważ on cały czas doprowadzał mnie do łez, nie ważne nawet jakich. Cały czas po prostu płakałam, więc bezsensu było dla mnie ich malowanie, skoro zaraz i tak będą na moich policzkach.

- Zdejmuj kurtkę. - poleca. - Mamy ogromne i miękkie łóżko do przesterowania, nowy czajnik i filmy. - mówi szybko, po czym sam zbiega z moim odzieniem w ręku na sam dół.

Kręcę głową, ale powoli schodzę na parter, udając się do naszej sypialni i zatapiam się w czystej pościeli, biorąc laptopa na kolana.

NARESZCIE!

***

- Randka? - pytam, wracając od miłej sąsiadki kilka domków dalej.

- Tak, urządziłem małą kolację. - mówi z szerokim i dumnym uśmiechem.

- Gratulacje. Kuchnia nie poszła z dymem, jestem dumna. - odpowiadam przyśmiewczo, całując go w policzek.

- Zołza. - mamrocze pod nosem, na co tylko przewracam oczami i siadam dla stołu.

Vincent obsługuje mnie, nakładając różne pyszności na mój talerz i nalewając soku pomarańczowego do dużej szklanki. Mężczyzna siada przede mną i łapię moją dłoń, czuję jego ciepło na skórze, co napawa mnie uczuciem spokoju.

- Chciałem tylko przed kolacją powiedzieć, że

ślub ( nie ) chcianyМесто, где живут истории. Откройте их для себя