Dwie okazję do świętowania

434 14 1
                                    

ZGODZIŁA SIĘ!!! Mari zgodziła się być moją żoną - to najlepszy dzień w moim życiu i najważniejsza zgoda jaką kiedykolwiek dostałem. Tak bałem się jej reakcji, przecież jeszcze niedawno nie chciała być moją dziewczyną a co dopiero żoną. Ale zgodziła się!! I nic więcej się nie liczy.

- Witam moją narzeczoną - powiedziałem kiedy spojrzała na mnie dopiero się budząc.
- No heeej - uśmiechnęła się szeroko przeciągając się- minęło już 6 dni a Ty nadal to podkreślasz?- zapytała mnie siadając na łóżku i zakładając ciapcie.
- Przestanę jak będę mógł do Ciebie mówić żonko- powiedziałem do niej a ona odwróciła się w moją stronę i pokiwała głowa zalotnie się uśmiechając.
- Kawa?- zapytała.
- Kładź się ja przyniosę w końcu jesteś chora.
- To tylko migrena, mam nadzieję, że do soboty mi przejdzie- dodała kładąc się znowu w łóżku.
- Mam nadzieję, nie wyobrażam sobie, że miałoby Cię nie być na Pucharze w Krakowie- położyłem się na niej.
- Będę na pewno, nawet jeśli nie przejdzie. Nie dałabym rady usiedzieć w domu.
- Powiemy chłopakom i rodzicom?
- Po niedzielnym finale,ok? Będzie co świętować- pogładziła mnie po plecach.

Zrobię wszystko, żebym w niedzielę mógł wraz ze swoją narzeczoną i bliskimi świętować i nasze zaręczyny, i zdobycie Pucharu.

Przygotowania do imprezy minęły szybko a dzisiaj piątek i właśnie żegnam moją ukochaną...
- Ok, wszystko wziąłeś? Na pewno?- zapytała z troską i smutkiem w głosie.
- Tak kochanie wszystko. Tzn gdybym mógł jeszcze spakować Ciebie...- podszedłem do niej a ona się we mnie wtuliła.
- Ejjj ... Nie rób mi tego... Poza tym- szybko ode mnie odskoczyla- inni mają gorzej, rozstają się na dłużej, przywykniemy. No i widzimy się w sobotę - powiedziała już z uśmiechem- skup się teraz na treningach,nie myśl o niczym innym, nawet o mnie, mówię serio- pogroziła palcem.
- Aj przyszła Pani Fornal ... To najtrudniejsze zadanie na tym wyjeździe- przytuliłem ja znów.
- Kocham Cię, trzymam kciuki i nie mogę się już doczekać soboty, a teraz bierz czapę, torby i złaz na dół, bo nie zdążycie.
- Kocham Cię, do soboty- pocałowałem ja w usta i zbiegłem po schodach na dół.
- Co?? Ciężko było ją zostawić, odciągnąć rączki, co???- zapytał Stef.
- Może niedługo przywy...- nie skończyłem zdania, kiedy poczułem wibracje.

Od Kochanie♥️
Ale przystojniak stoi pod naszym oknem... ♥️

Do Kochanie
Mówiłaś, że wolisz blondynów a że Stefem nic Cię łączy...🤔

Od Kochanie ♥️
Spójrz do góry ..

Spojrzałem i zobaczyłem ją- śmiejącą się w głos, pukającą się w czoło i A chwilę wysyłającą mi buziaka. Odwzajemnione tym samym.

- Kurde... Szczęściarz z Ciebie. Też bym tak chciał- powiedział Stefan a ja za grosz mu nie uwierzyłem.
- Ta, ta... Uwierzę jak zobaczę. Oby tylko ten Rzeszów nie wciągnął Cię w miasto... A i lepiej szybko szukaj dziewczyny- bo musisz mieć partnerkę na ślub- wymknęło mi się.
- Że co?? Czy wy??? czy Mari?- pokazał na brzuch.
- Puknij się w łeb. Jedno dziecko już drodze mam. Poza tym ślub się bierze z miłości mój drogi- posłałem jej ostatniego całusa i pojechaliśmy pod hale.

Podróż minęła na żartach, ale rozmowach o tym co przed nami. Obejście hali, treningi... Czas mijał szybko a ja już tak bardzo chciałem, żeby było niedziela ...

nic dwa razy się nie zdarza...Where stories live. Discover now