Może powinnam jechać do Radomia

315 14 3
                                    

Od naszej ostatniej rozmowy o dziecku minął jakiś czas. Nie wracaliśmy do niej aż do wczorajszego wieczora, kiedy Tomek wrócił od lekarza u którego był z Adą.
- I jak? Jak dzidziuś?- zapytałam stojąc do niego tyłem i przygotowując kolację.
- Dzidzia. To ona. Będę mieć córkę- powiedział spokojnie, że wzruszeniem w głosie.
- Gratulacje Tom. Już wiem, że będzie z niej super babka, z takim tatą nie może być inaczej- podeszłam do niego i przytuliłam się.
- Tak żałuję, że nie będzie podobna do Ciebie...- powiedział to a ja poczułam ukucie w sercu.
- To ojciec kształtuje kobiecość córki i ma na nią ogromny wpływ, więc podobieństwo do mnie by nic nie zmienilo- rzuciłam niby żartując.
- Nie powinienem prosić Cię o bycie matką dla niej...
- Nie prosiłeś o to. Ona ma matkę.
- Wiesz o czym mówię...
- Tomek... Chciałabym Ci to obiecać, ale nie mogę. Nie wiem czy ją pokocham, na pewno polubię, będę się opiekować i troszczyć, bo to cząstka Ciebie, ale nie dam Ci teraz gwarancji, że ją pokocham. A wiem jakie to przekleństwo mieć matkę, która Cię nie kocha- spuściłam głowę.
- przepraszam Mari, przepraszam skarbie- będziemy mieć swoje dzieci, jeśli tylko będziesz chciała. Chce, żeby któreś z nich miało Twoje serce i te piękne oczy - spojrzał na mnie, podniósł moją twarz i delikatnie pocałował.
- O nie, oczy to akurat muszą mieć Twoje- dodałam i przytuliliśmy się.

Dzisiaj piątek, czyli dzień wyjazdu Tomka na dwu mecz- najpierw z Radomiem, później prosto na półfinał LM do Turcji. Ciężko było się rozstać, ale z drugiej strony intensywny czas treningowy nawet na miejscu byłyby napięty.
Pożegnaliśmy się przed moją pracą i Tom obiecał, że da znać jak będą na miejscu. Radom był dla niego bliski- tam grał zanim trafił do Jastrzębia i cieszył się, że tam będzie spędzał wolny dzień przed wylotem do Ankary- miał zamiar spotkać się ze znajomymi z "dawnych czasów".
Przed wyjazdem wymieniliśmy się kilkoma wiadomościami a ja z niecierpliwością czekałam na wieczorny telefon. Czekałam... I czekałam... I czekałam. Napisałam dwie wiadomości, ale że nie znałam dokładnym planów treningowych zbytnio się nie martwiłam.
Rano obudził mnie telefon. Wraz z ikonką wideo rozmowy wyświetliło się zdjęcie Tomka.
- Toooom, ukatrupię Cię jak tylko wrócisz do domu- powiedziałam jeszcze zaspanym głosem.
- Przepraszam, najpierw spotkałem się ze znajomymi, później wyszedłem z chłopakami pokazać im moje dawne miejscówy. Mi i Trevorowi padły komórki a Stef zostawił swoją w hotelu a jak wróciliśmy była 24 i nie chciałem Cię budzić, wybaaacz- patrzył na mnie z telefonu tymi swoimi oczami.
- Ok, tak myślałam, że nic się nie stało, w końcu ktoś by do mnie wtedy dzwonił. No i jak powrót na dawne śmieci?
- Fajnie, ale mów mi co u Ciebie- szybko odpowiedział.
-Fajnie? Tylko tyle??
- No a co więcej... Trochę się pozmieniało, ale bardziej ciekawi mnie co robiła moja narzeczona, to dziwne?
- Niee, tylko skoro wróciliście dopiero o 24 to myślałam, że... A zresztą... Ja wiesz... Ogarnęłam dom i czekałam na telefon od Ciebie- wywaliłam język- ale serio, to o 22 już spałam, zmęczenie mnie dopadło.
- Obiecuję Ci, że jak tylko skończy się sezon kadrowy to chociażby na parę dni, ale gdzieś Cię porwę. Będziemy tylko ja i Ty a wtedy nie wypuszczę Cię z rąk. Kocham Cię i cholernie tęsknię.
- Tooom, mój kochany. Chociażby w domu, ale marzy mi się weekend tylko dla nas- spojrzałam na niego a on... Jakby nie chciał słyszeć tych slow- Tomek, wszystko ok?
- Tak Mari, tak. Przepraszam, denerwuje się tym półfinałem.
- Rozumiem. A ja jestem wyjątkowo spokojna, dacie radę, jesteście świetni- uśmiechnęłam się nieśmiało- połóż się może przed treningiem, odpocznij, zdzwonimy się później.
- Dobrze. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Paaa
- Mari, jesteś dla mnie wszystkim wiesz? Jesteś najważniejsza.
- Ty dla mnie też, zmykaj odpoczywać- wysłałam mu całusa i rozłączyłam się. Chwilę myślałam jak mu pomóc, wesprzeć, może powinnam jechać do Radomia...

nic dwa razy się nie zdarza...Where stories live. Discover now