może musiałem a może chciałem

343 16 7
                                    

~o Boże, byleby się nie zabić... O Boże...~
Siedziałam w aucie przerażona i nie wiedziałam co robić. Nagle usłyszałam pukanie w okno.
- Jezu, ale mnie przestraszyłeś- warknełam i otworzyłam drzwi, żeby Trevor mógł wsiąść do auta.
- Wystarczy Trevor, ale skoro myślisz, że jestem boski...- zaczął się śmiać i odpalił auto- usłyszałem jak trener rozmawia z Tomkiem o Tobie i aucie, i skapnąłem się, że coś jest nie tak. Tomek pokazał mi tylko drzwi wejściowe i jestem. Czekaj pojedziemy na parking przed Twoim hotelem.
- Dzięki, ratujesz mi życie - dosłownie- zaczęli się śmiać.
- Dogadaliście się z Tomkiem?- zapytał, gdy jechaliśmy.
- Tak, to wielkie nieporozumienie.
- No to... Cieszę się, szkoda by było takiej pary...- popatrzył na mnie, gdy staliśmy na światłach.
- Odchodzisz prawda?- zapytałam go ze smutkiem w głosie. A on pokiwał tylko głową. Spuściłam wzrok, bo poczułam naprawdę duży smutek.
- Ale będę nie daleko- szybko dodał łapiąc mnie za rękę- będziesz wpadać?
- No pewnie nawet do Francji i mówię serio- spojrzałam na niego poważniej- a Ty do nas?
- Jasne, naprawdę bardzo Cię lubię. Nooo Tomka teeeż- dodał po chwili a ja się tylko uśmiechnęłam.
Dojechaliśmy do hotelu a on szybko ruszył w drogę powrotną taksówką, żeby trener nie zobaczył auta Tomka, ale i nie zorientował się, że Trevora nie ma na ośrodku.
Położyłam się na łóżku i szybko usnęłam.
Emocje, dużo pracy sprawiły, że nie odczułam nawet, że Tomka nie było parę dni w domu. Oczywiście po drodze podbili Ankarę a i w Jastrzębiu mogliśmy świętować wejście do finału Ligi Mistrzów.
Dzisiaj świętujemy urodziny Stefana. I chociaż po ostatniej sytuacji kiedy bez zająknięcia chciał mnie okłamywać, trochę baczniej mu się przyglądałam, to nadal go lubiłam.
- To co? Idziemy?- zeszłam z góry ubrana w skórzane leginsy i niebieska oversizową koszulę.
- Wiesz jak tak na Ciebie patrzę to najchętniej bym tam nie jechał- powiedział, objął mnie i zaczął całować w szyję.
- Tooom, spóźniamy się a wiesz, że tego nie lubię.
- Wiem, tak jak ostatnio mnie- rzucił.
- Co Ty bredzisz?
- Kiedy ostatnio się kochaliśmy?
- Tomek, kuźwa serio teraz?
- A kiedy? Odkąd wróciłem z Ankary...
- Błagam Cię naprawdę nie teraz- zdenerwowałam się.
- Mari, jak już mówimy to... Masz czas wysprzątać cały dom, spotkać się z dziewczynami, z Trevorem - to ostatnie podkreślił wyjątkowo - a na randkę i czułości jakoś nie bardzo...
- Wiesz co byłoby mi łatwiej, gdybyś pół nocy nie darł się w biurowym na swoich streamach- konkretnie się wkurzylam.
- Wchodzę na nie, bo po treningu siedzę sam a Ty przesiadujesz z Francuzami.
- Tomek, tyle razy Ci mówiłam chodź z nami.
- Chodź z nami...
- No wyjdźmy gdzieś. Za chwilę chłopaki wyjadą i będziemy tęsknić.
- Ty na pewno, szczególnie za jednym.
- Słucham? Chyba się zagalopowałeś- spojrzałam mu w oczy, wzięłam ramoneskę, wyszłam z domu i wsiadłam do auta trzaskając drzwiami.

Za chwilę wyszedł i on. Wsiadł do auta, wyjechaliśmy z naszego osiedla i już chciał coś powiedzieć, ale byłam szybsza i włączyłam radio podkręcając od razu głośność. Tomek zaskoczony moim zachowaniem, nie wiedział co zrobić, więc tylko przyspieszył. Czy to nasza pierwsza sprzeczka? Tak. Do tej pory znosiłam jego "czasem" cięższe chwile, bo "sezon, bo przegrana, bo zmęczenie, bo ciężko trening", ale kiedy w grę wchodzą kwestie związkowe a nie przysłowiowe rozrzucone skarpetki to dla mnie za dużo.

- Hej, czekaj- zatrzymał mnie, gdy wchodziliśmy do bloku.
- Tomek, nie teraz. Chce fajnie spędzić ten wieczór a porozmawiamy na spokojnie w domu- powiedziałam i ruszyłam w stronę windy.
Staliśmy w niej chwilę i oboje czuliśmy się niezręcznie - widziałam wyraz jego twarzy w odbiciu lustra i nie wiem czy był bardziej smutny czy rozczarowany, że mamy pierwszy "cichu wieczór".
Drzwi od windy otworzyły się, ja ruszyłam w stronę drzwi Stefa, Tomek zatrzymał mnie i powiedział:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, przecież wiesz, prawda?- spojrzałam mu w oczy i już mieliśmy się pocałować, kiedy z tyłu usłyszeliśmy Szymurki.
- ooo Fornale, moi ulubieni- rzucił Rafał- i tak we czwórkę weszliśmy do mieszkania solenizanta.
Impreza trwała w najlepsze- były śmiechy, rozmowy i tańce. Z Tomkiem staraliśmy się nie pokazywać, że coś jest między nami nie tak. A czym dalej w las... Coraz bardziej docierało do mnie to, że już za miesiąc nasza grupa się rozpadnie. Wyszłam na balkon, żeby chwilę ochłonąć. Patrzyłam na jastrzębskie osiedle i myślałam, że nie powinnam tak się do nich przyzwyczajać...
- Wszystko ok?- usłyszałam i poczułam dłoń Trevora na swoich plecach.
- Tak, trochę złapały mnie rozkminy...- lekko się uśmiechnęłam.
- Na temat...?
- Tego, że za bardzo przywiązuje się do ludzi- rzuciłam a on patrzył na mnie podejrzliwie- w sensie do was. Naprawdę smutno mi, że za chwilę się rozjedziecie...
- Oj kochana...- przytulił mnie a ja od razu pomyślałam o tym czy Tomek to widzi, dlatego szybko od niego odeszłam.
- Powinnam od razu założyć, że takie jest życie siatkarza... Powiesz mi dlaczego jednak nie zostajesz z nami? Tzn w Jastrzębskim Węglu?
- Tak chyba będzie lepiej- spuścił glowe- tzn. pod względem sportowym i w ogóle...
- Nie no to było głupie pytanie, wybacz. Wiadomo, że robisz to co dla Ciebie lepsze.
- Powiedzmy- wymknęło mu się i zaraz zmienił temat- a między Tobą i Tomkiem wszystko ok?
- Powiedzmy- odpowiedziałam tym samym i zaśmiałam się. Już chciałam powiedzieć mu coś więcej, ale w tym momencie na tarasie pojawił się Fornal i ostentacyjnie objął mnie i namiętnie pocałował w usta.
- Szukałem Cię kochanie- powiedział i położył rękę na moim pośladku.
- A my sobie tu gadamy...- wrzucił Trevor- ja idę po drinka, przynieść Wam?
- Nie, ja nie pije a swoją narzeczoną zajmę się ja- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Patrzyłam jak Trevor wchodzi do mieszkania...
- Serio musiałeś?
-Co niby?
- Zaznaczać swój teren jak gówniarz?
- Może musiałem a może chciałem.

nic dwa razy się nie zdarza...Where stories live. Discover now