20/10

976 101 7
                                    



Gdybym miała świadomość tego, że jedna głupia herbata zrujnuje mi cały dzień, to przysięgam, że automat leżałby już piętnaście kilometrów dalej w podmiejskim wysypisku śmieci.

Naucz się chodzić, idiotko, bo jeszcze nas wszystkich pozabijasz — goń się nadęty pajacu.

Z śmiertelnie poważną miną spojrzałam na Laurę, która podczas całej mojej opowieści (która trwała czterdzieści sekund) zdążyła wybuchnąć śmiechem już pięć razy.

Ona nie widziała w tym problemu, ale ja tak! Może trochę przesadzałam, tylko że naprawdę się wkurzyłam!

Nie należałam do osób, które wszczynały kłótnie bez powodu, ale na litość boską — tamtego dnia miałam ochotę wyrwać wszystkie kudły z tego debilnego łba należącego do Nathana D'Abernona!

Był nowy, podobno przeniósł się tutaj kilka miesięcy temu, jednak rzadko widywałam go w szkole.

Chodził do czwartej klasy, więc byłam od niego młodsza o rok. Nie mieliśmy ze sobą żadnych zajęć, natomiast czasami dostrzegałam go podczas treningów szkolnej drużyny. Niespecjalnie interesowali mnie siatkarze, koszykarze czy Bóg jeden wie kto, dlatego nie przywiązywałam do nich jakiejś większej uwagi. Chodziłam na treningi cheerleaderek pod naciskiem Laury, jednak sama nigdy nie chciałam do nich należeć. Zazwyczaj siedziałam wtedy na trybunach razem z Jodie.

On wydawał się tak dziwny, tak odległy. Zupełnie, jakby był wyjęty z innej epoki. Nie lubił imprezować, chociaż mimo tego był w stanie utrzymać status jednego z popularniejszych uczniów w całej szkole. Zupełnie nie rozumiałam jego fenomenu.

Tamtego dnia gadaliśmy ze sobą pierwszy raz. Chociaż nie jestem pewna czy mogliśmy nazwać to w ogóle rozmową. Chyba się nie polubimy.

Żyłam w przekonaniu, że to będzie nasza pierwsza i ostatnia rozmowa, bo niby czemu mielibyśmy jeszcze kiedyś ze sobą rozmawiać?

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now