Rozdział dodatkowy

374 56 5
                                    


Zostaw gwiazdeczkę, bo już niewiele brakuje do dwóch tysięcy. Będę przeogromnie wdzięczna, kochana kruszynko </3

I koniecznie zajrzyjcie do drugiego tomu, który jest już u mnie na profilu, bo wczoraj wleciał prolog.

******

Marzec 1945,

Eleanor Bloodworth ciężko westchnęła, gdy poczuła kolejne kopnięcie swojego nienarodzonego syna. Miała już go serdecznie dość, mimo że kochała go nad życie. Ten malec zdecydowanie wysysał z niej całą energię.

Przeniosła swoje spojrzenie na matkę, która ciągle patrzyła na nią karcąco. Josephine Glimberg nie mogła pogodzić się z decyzją swojej córki. Mocniej zacisnęła swoją dłoń na filiżance z herbatą, poprawiając przy tym swoją sztruksową spódnicę.

— Córko — zwróciła się do Eleanor poważnym tonem — nie możesz mi się sprzeciwiać. Decyzja już zapadła.

— Wiem, co będzie najlepsze dla Nathana — odparła nieco oschłej niż zamierzała.

Kobieta siedząca przed nią ciężko westchnęła.

— Nie podoba mi się to imię.

— Matko, zdajesz sobie sprawę z tego, jakie piękne ma znaczenie? — odparła rozmarzona Eleanor. — Podarowany przez Boga.

Czyli okropnie mija się to z prawdą, pomyślała Josephine.

— Nadal upieram się przy tym, że chłopiec powinien nosić imię po swoim dziadku — odrzekła oschle.

Eleanor w zupełności tego nie popierała. Przecież nie mogła nazwać chłopca imieniem George. Od zawsze przywiązywała wagę do znaczeń imion. A George oznaczał rolnika. Brunetka podświadomie czuła, że Nathan będzie stworzony do wielkich rzeczy, a praca na roli niestety się z tym mijała. Oczywiście zawód ten był niezwykle przydatny i ważny, ale nie był spełnieniem marzeń każdego chłopca.

— Musimy powrócić do tego tematu, córko. — Chwilę ciszy przerwała Josephine.

Eleanor od razu poczuła nieprzyjemny skręt w żołądku. Przecież matka nie mogła jej o to prosić. Obiecała skończyć ten temat już wiele miesięcy temu.

— Odpowiedź nadal brzmi nie. Z całym szacunkiem, matko, ale nie oddam mu swojego ukochanego syna. Nathan nigdy nie będzie należeć do niego. Kategorycznie się temu sprzeciwiam i pragnę, abyś w końcu to zrozumiała.

Powiedzieć, że Eleanor oraz Josephine nie pałały do siebie sympatią, to tak jakby nie powiedzieć nic. Niemal codziennie skakały sobie do gardeł. A poza tym — Josephine nigdy nie była dobrą matką dla Eleanor.

— Dobrze. Przystańmy więc przy twoim — powiedziała posiwiała kobieta z nutą goryczy w głosie.

Bowiem w jej głowie zrodził się wtedy plan, który z pewnością nie przypadnie jej córce do gustu.

Chłopiec musi należeć do niego, powtarzała sobie w głowie Josephine.

*****

Maj 1945,

— Odsuń się, nierozsądna dziewczyno! On nie należy do ciebie!

Eleanor szczelnie przycisnęła do siebie zawiniątko, w którym znajdował się noworodek. Nie zamierzała grać w gierki swojej matki. Nie mogła jej go oddać. Zamierzała bronić go aż do samego końca.

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now