20/02*

331 64 2
                                    



Gdy w sobotni wieczór weszłam do pokoju mojego brata, myślałam, że się przekręcę. Miałam wrażenie, że nie wietrzył w nim od tygodni, a wszechobecne bakterie właśnie urządziły sobie w nim między sobą potajemne walki.

— Czego chcesz, gówniarzu?

Lekko się wzdrygnęłam, gdy mój ukochany brat gniewnie fuknął w moją stronę.

Nie przejmując się tym, że grał na konsoli, usiadłam za nim na jego łóżku, a następnie zarzuciłam swoje ręce na jego szyję, opierając ciężar ciała na plecach chłopaka.

— Zejdź ze mnie, zjebie — warknął gniewnie, nadal nie przerywając swojej rozgrywki.

— Jesteś zły?

Po co w ogóle pytałam?

Kiedy tylko wróciliśmy do domu po piątkowej imprezie, Luke od razu oznajmił mi, że zamyka mnie na balkonie i izoluje od zewnetrznego świata. Szkoda tylko, że idiota zapomniał o tym, że nie mieliśmy żadnego balkonu. Nie mogłam mu się jednak dziwić. Po naszych rodzicach wspólnie odziedziczyliśmy jedynie dwie szare komórki. Ja trzy, on jedną na minusie. To chyba razem dwie, prawda?

Chłopak głośno prychnął, a następnie przerwał grę, odrzucając swojego pada na bok.

Jest bardzo zły.

Pośpiesznie wstał z łóżka, po czym sięgnął po paczkę swoich papierosów mieszczących się na łóżku, podszedł do okna, następnie je otworzył i usiadł na parapecie.

— Nie, Haley, nie jestem zły — odrzekł po chwili, kiedy w końcu udało mu się zapalić papierosa. Wbił swoje spojrzenie w widok za oknem, podczas gdy ja uważnie obserwowałam jego spiętą twarz. — Po prostu się na tobie zawiodłem.

— Możesz przy mnie nie palić? Chcę pogadać.

Zarówno ja, jak i moja babcia byłyśmy przeciwniczkami palenia. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć wypalone przeze mnie papierosy. Miałam do nich niemałe obrzydzenie.

— Teraz ci to przeszkadza? — Kolejny raz wściekle prychnął, na co wywróciłam oczami. — Ciekawe, że nie masz żadnego problemu z tym, że D'Abernon przy tobie pali. Ale rozumiem. Doskonale rozumiem. W końcu on może wszystko, a ty nawet nie odważysz mu się sprzeciwić.

Średnio zrozumiałam.

— O mój Boże, Luke! O co ci teraz chodzi?

— Mnie? Zupełnie o nic. Po prostu jest mi ciebie żal, Hales. Dlaczego ty się nie uczysz na swoich błędach?

Odezwał się.

Luke, przestań... — Już chciałam jakoś błyskotliwie mu się odgryźć, jednak ten prosiak bezczelnie mi przerwał.

Mam przestać? Ja dopiero zaczynam — parsknął śmiechem, kolejny raz zaciągając się papierosem. — Dlaczego on, Hales? Dlaczego to nie mógł być normalny chłopak z normalną reputacją?

Nie mogłam uwierzyć w to, że mój brat, który sam nie cieszył się najlepszą opinią, miał czelność oceniać innych.

Nathan jest normalny — burknęłam, wlepiając swój wzrok w różowe kapcie.

Lucasa chyba to nie przekonało, bo posłał mi współczujące spojrzenie.

Najpierw jest twoim korepetytorem i się nie lubicie, potem cały czas za nim latasz jak jakiś piesek, żeby kilka dni później znowu się z nim o coś pokłócić. Potem przez jakiś czas jest spokój, ale nie na długo, bo nagle znikasz gdzieś z nim na kilka godzin i wracasz z malinką na szyi — odrzekł, wgapiając się w czerwony ślad zdobiący moją skórę. — Czy on w ogóle myśli o tobie poważnie?

My Ethereal - I TOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz