02/12

374 61 4
                                    



Tamten dzień zapowiadał się dobrze. Wstałam w wyśmienitym humorze i popędziłam na lekcje. Pomiędzy jedną z przerw zgarnęłam z bufetu swoją ulubioną malinową herbatę, po czym skierowałam się na ukochaną historię.

Po lekcjach z radością udałam się do ogromnej sali teatralnej. Niestety już na wstępie musiałam wysłuchać krzyków Christine.

Ta dziewczyna bywała taka dzika.

Od razu zabrałam się za wycinanie ozdób z kartonu. Nigdy nie byłam jakoś wielce uzdolniona plastycznie, jednak Chris stwierdziła, że powinnam się za to zabrać, bo i tak nie ma dla mnie nic innego.

W pewnej chwili do sali wszedł Nathan. Wyglądał okropnie. Nieco się zmartwiłam, kiedy zobaczyłam go w tak potwornym stanie. Nie chodziło tutaj nawet o to, że był dla mnie jakoś bardzo ważny, bo nie był. Ale nie lubiłam patrzeć na krzywdę innych. Bardzo mnie to rozczulało.

Wyglądał, jakby właśnie przeżył zderzenie z parowozem. Jego twarz była całkowicie pokiereszowana, a noga prawdopodobnie mocno poturbowana, o czym świadczyły kule, na których się opierał.

Christine — jak to miała w zwyczaju — od razu rozpętała burzę. Zaczęła na niego krzyczeć przy wszystkich zebranych. Nieco mnie to zdenerwowało, dlatego postanowiłam zareagować.

Nathan tamtego dnia był dziwnie przybity. Chciałam mu jakkolwiek pomóc, ale nie byłam w stanie. Poza tym D'Abernon raczej nie był typem, który łatwo przyjmował cudzą pomoc.

Myślałam, że umrę ze śmiechu, gdy na próbie zaczął śpiewać. O matko, ten chłopak był fatalny. Znaczy jego głos wcale nie był taki zły, raczej bardziej niewyćwiczony.

Po próbie chciałam do niego zagadać, ale znowu uruchomił tryb mega dupka.

Pokłóciliśmy się.

Który to już raz? Chyba przestałam to liczyć.

Miałam tego już serdecznie dość. Nie będzie mnie byle zasraniec rozstawiał po kątach. Chyba muszę z nim porozmawiać...

*****
Dziękuje za trzy tysiące!

Kocham was tak bardzo jak Nathan bycie wrednym bucem.

Czyli bardzo.

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now