Epilog

379 58 5
                                    



(A co mi tam, zniszczę wam psychę jeszcze bardziej)

Zostaw gwiazdkę, kruszynko </3


Zapytałaś mnie kiedyś, czy wierzę w miłość. Od razu zaprzeczyłem, bo niby co mógłbym powiedzieć? Że miłości nie ma? Że nigdy nie istniała?

Theodor, trzy miesiące

Nie jest prawdą to, że pierwsze tygodnie żałoby są najgorsze. Theo, który w swoim długim życiu przeżył masę rozczarowań i cierpienia, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Pierwsze dni po odejściu Nathana były dla niego okropnie bolesne. Nie mógł spać, pożywiać się ani zmusić swój umysł do logicznego myślenia. Cierpiał w samotności, ponieważ właśnie to miał w zwyczaju. Nie chciał się uzewnętrzniać przed innymi, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że musi być silny. Dla całej reszty rodziny. Zarówno Clara jak i Audrey, od kilku dni nie wychodziły z pokoju, a Eugene wpadł w wir pracy. Theo nagle poczuł, że to właśnie on musi być wsparciem dla rodziny.

Czuł się zupełnie inaczej niż po stracie Noah. W końcu ona odeszła z własnej woli, a na dodatek już od kilku miesięcy się od nich oddalała. Teraz ból, jaki rozrywał jego serce, był nie do zniesienia. Kilka razy przyłapał się na tym, że po prostu zastygał w miejscu, a swoje myśli kierował w stronę Nathana.

Rozmyślał nad wszystkim. Nad tym, czy jest mu tam dobrze, czy czuje się samotny, czy został już zniszczony przez nową rzeczywistość. Przecież w głębi duszy był taki wrażliwy.

Tak ulotny.

*****

Godzinami mógłbym się o to z tobą kłócić. Usilnie powtarzałaś mi, że miłość jest najpiękniejszym uczuciem, jednak ja stanowczo temu zaprzeczałem. Bo skoro miłość naprawdę istniała, to dlaczego żyliśmy w świecie pełnym kłamstw i cierpienia?


Clara, osiem miesięcy

Tamtego dnia Clara wstała w podłym nastroju. Gdy tylko wyjrzała za okno, okropnie się skrzywiła. Był listopad, a pogoda na zewnątrz wcale nie rozpieszczała. Vancouver było znane ze srogich zim z uwagi na to, że mieściło się tuż przy mroźnej Kanadzie. Z westchnięciem wstała z łóżka, poprawiając przy tym nonszalancko rozrzuconą pościel.

Prawie osiem miesięcy temu zaczęła codziennie ścielić swoje łóżko. Po dawnej bałaganiarze, która sprzątała pokój od święta nie było już miejsca. Teraz starała się być perfekcjonistką. Czuła, że powinna nią być.

Wybrała z jednej z półek zestaw dresów, zupełnie nie przejmując się tym, że zarówno bluza jak i dresy są nie do pary. Powolnym krokiem zeszła na dół, a następnie otworzyła lodówkę, aby wyjąć z niej torebkę z krwią. Zdecydowanie żywiła się coraz rzadziej. Czasami potrafiła nie pić krwi przez cały tydzień. Oczywiście była po tym bardzo osłabiona, ale zdawała się tym nie przejmować.

Wsiadła do swojego samochodu i ruszyła w kierunku pracy. Wraz z Haley kilka miesięcy temu zatrudniły się w uroczym antykwariacie na obrzeżach Vancouver. Bardzo ceniła to miejsce, ponieważ było urokliwe oraz spokojne, co często pozwalało wyciszyć jej swoje skołatane nerwy. Nieśmiało się uśmiechnęła, gdy pośród regałów dostrzegła znajomy odcień włosów.

— Wow — radośnie się roześmiała. Haley odwróciła się w jej stronę tylko na chwilę, aby odwzajemnić uśmiech. — Ścięłaś włosy? — Dziewczyna w odpowiedzi kiwnęła głową.

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now