18. Przywiązanie

521 60 4
                                    

Życie trwa tylko chwilę, więc spal się jak najjaskrawszym płomieniem.
Oscar Wilde — Portret Doriana Graya

Czternasty grudnia.

Na początku nic nie zwiastowało tego, co miało nadejść.

Dzień wcześniej nie zwróciłem uwagi na nowy obrazek Theo, który właśnie został przez niego namalowany na czarnej ścianie. Nie zwróciłem także uwagi na to, że zawsze ułożona Audrey, właśnie wywróciła przede mną filiżankę z kawą. Zupełnie nie przejąłem się również tym, że radosny na co dzień Eugene, tamtego dnia był strasznie przygaszony.

Kiedy w niedzielę po południu zapukałem do drzwi domu rodziny James, po krótkiej chwili otworzyła mi jedna z jego ciotek. Już na wstępie posłała mi surowe spojrzenie, ale bez słowa odsunęła się w bok, abym mógł wejść do środka. Po chwili poleciła im, abym udał się na górę, ponieważ Miles znajdował się w spokoju, co też od razu uczyniłem. Szybko pokonałem schody, aby po chwili już stać przed jego pokojem. Krótko zapukałem, po czym wszedłem do środka.

Chłopak leżał na swoim łóżku i oglądał w telewizji jakiś program, ale gdy tylko mnie zobaczył, od razu go ściszył. Wyglądał już nieco lepiej. Jego tęczówki nie były tak ciemne, jak do tej pory. Teraz w końcu zaczęły powracać do swojego pierwotnego koloru. Jego skóra również wyglądała kilka razy zdrowiej i promienniej.

— Stary — odparłem, siadając na skraju jego łóżka — no w końcu nie wyglądasz jak dziewięćdziesięcioletnia matka Johnsona.

Po moich słowach z rozbawieniem przewrócił oczami.

Cieszyłem się z tego, że powoli wracał do siebie. Nadal czułem wyrzuty sumienia spowodowane tym, że to właśnie przeze mnie posilił się ludzką krwią, jednak były już coraz mniejsze. Byłem mu cholernie wdzięczy za to, że mnie uratował. Przez dłuższy czas chyba nawet nie umiałem tego docenić.

— Nate — odrzekł po chwili, czym wyrwał mnie z letargu — mam wrażenie, że ostatnio jesteś jakiś inny.

Inny?

— Typie, mieliśmy rozmawiać o tobie — prychnąłem.

— Ta, ale kiedy poznałem cię te pół roku temu, to byłeś zdołowanym chujem, który pluł na wszystko i wszystkich — odparł i posłał mi rozbawione spojrzenie. — Niby dalej to robisz, ale coś naprawdę się zmieniło. Jesteś jakiś... taki... cóż, nie chcę powiedzieć, że ludzki, bo wiem, że wyrwiesz mi wtedy tętnice, ale nie da się ukryć, że trochę się zmieniłeś. Oczywiście na lepsze. — Po ostatnich słowach wysłał w moim kierunku nieco zmieszany uśmiech.

Dla jednych zmienić się na lepsze mogło oznaczać stanie się dobrym człowiekiem, a dla innych zostanie miłośnikiem szczeniaków. Nie mogłem zrozumieć, co dokładnie miał na myśli. Owszem, ostatnie wydarzenia coś poprzestawiały mi w głowie, ale nie wiem czy aż do tego stopnia. Powoli wychodziłem na prostą i zaczynałem się otwierać, ale nie wiem, czy nazwałbym to wszystko zmianą na lepsze. Poza tym nie wiedziałem również, o jaki okres czasu mu dokładnie chodziło. Miał na myśli moją zmianę po ataku Ericka? Czy może zmianę, które zaszła na przestrzeni kilku miesięcy?

— Wydaje mi się, że nic się nie zmieniło — powiedziałem, po czym wzruszyłem ramionami.

— Zastanawiam się jedynie, czy zmieniasz się dla siebie, czy może dla kogoś.

— Nigdy nie zmieniłbym się dla kogoś. Stary, ostatnio mam spoko humor, ale to o niczym nie świadczy. Nadal jestem zdołowanym chujem.

Rozbawiony, pokręcił głową, po czym zmienił kanał w telewizji. Gdy zobaczyliśmy, że właśnie leciał Hobbit, spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Takim o to sposobem na ponad dwie godziny zapomniałem o otaczającym mnie świecie.

My Ethereal - I TOMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz