13. Spotkanie

724 64 10
                                    

Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swą rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada - powieścią idioty
William Shakespeare — Makbet


Strach.

Stojący przede mną mężczyzna przyglądał mi się w pewną rezerwą. Wydawało mi się, że jestem dla niego otwartą księgą, z której może wyczytać wszystko to, czego tylko chce.

Dawno tak bardzo się nie balem. Czułem spięcie w każdej komórce mojego ciała. Bicie mojego serca wcale nie przyspieszyło. Ono po prostu odmówiło posłuszeństwa i stanęło.

Gniew.

Co on w ogóle tam robił? Dlaczego kolejny raz chciał się ze mną spotkać? Nienawidziłem go i cholernie się nim brzydziłem.

Niech sobie już stąd pójdzie, inaczej go zabiję. Raczej on mnie.

Zagubienie.

Dlaczego ja? Co we mnie było takiego wyjątkowego? Dlaczego znowu padło na mnie? Przecież ja nic od niego nie chciałem, nic nie oczekiwałem.

Zostaw mnie w spokoju i zajmij się kimś innym.

Rozpacz.

Właśnie tak teraz będzie wyglądało moje życie? Nigdy się go nie pozbędę? Czy ja już zawsze będę czuć na swojej skórze jego podły oddech?

Gdy wykonał jeden krok w moją stronę, niemal od razu się cofnąłem. Bruce lekko się do mnie uśmiechnął i wzruszył ramionami. Był tak cholernie pewny siebie. Natomiast moja pewność zniknęła gdzieś w tej ogromnej hali sportowej. Stałem przed nim praktycznie nago. Znał wszystkie moje myśli i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak się czułem. Nie chciałem kolejny raz przeżywać tego samego. Nie chciałem znowu się bać i być jego nędzną kukiełką.

— Nathanie — mimo, że jego głos był na pozór bardzo spokojny i życzliwy, w ogóle mu nie ufałem — mam nadzieję, że również cieszysz się z mojej wizyty.

Nie, spierdalaj.

Tak.

— Zapewne zastanawiasz się, co mnie tutaj sprowadza — odrzekł, przechadzając się wokół mnie — zaraz rozwieję twoje wątpliwości. Powodem mojej wizyty jesteś ty.

No kto by się tego spodziewał? Już od naszego pierwszego spotkania doskonale wiedziałem, że chodzi mu o mnie. Po prostu to czułem. Teraz tylko dostałem potwierdzenie.

— Nathanie, jesteś wyjątkowy.

Wyjątkowo głupi, skoro nadal tutaj stoję.

Być może zabrzmi to patetycznie, ale przez długie wieki szukałem kogoś takiego, jak ty. Wewnątrz ciebie drzemie ogromna siła. Imponujesz mi, Nathanie Bloodworthcie. Potrzebujemy siebie nawzajem.

— Nie chcę, aby moja odpowiedź zabrzmiała nieuprzejmie, ale nie jestem pewny. Nie ma we mnie nic wyjątkowego. Nie chcę być chʼį́įdii. Bardzo cię przepraszam, ale wcale nie jestem szczególnie wartościowy.

Uważnie cedziłem każde słowo, aby tylko go nie zdenerwować. Ku mojemu zdziwieniu uśmiech na twarzy przerażającego mężczyzny jeszcze bardziej się powiększył. Co on do cholery planował?

— Nie jesteś bezwartościową bestią, Nathanie. Jesteś po prostu wśród nieodpowiednich. Oni nie są twoją rodziną i doskonale o tym wiesz. Nie rozumieją cię i nigdy nie rozumieli. To się nie zmieni, przyjacielu. Z nimi przez kolejne długie wieki będziesz czuć się zagubiony. — Mężczyzna na chwilę przerwał i spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem. Tak bardzo nie chciałem tam stać. — Wiem, że uwielbiasz zabijać, my też. Nie jesteśmy ludźmi i nigdy nimi nie będziemy. Wiele lat temu odrzuciłem swoje człowieczeństwo, ty też możesz. Tylko mi zaufaj i pozwól poprowadzić się na nowej ścieżce mroku.

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now