27/02*

299 70 4
                                    


(Zostaw gwiazdeczkę, to będzie mi baaaardzo miło </3)

Kretyn: ej bo idę spać, nie?

Ja: ?

Kretyn: I ty też teraz idziesz spać, prawda?

Ja: ?

Kretyn: To może pójdziemy spać razem?

Nawet nie próbowałam kryć uśmiechu, który wstąpił na moje usta po przeczytaniu wiadomości od tego gamonia. Odłożyłam jednak telefon na bok, aby skupić się na nauce. Miałam trochę zaległości, a nasz wyjazd miał odbić się głośnym echem na moich ocenach z algebry.

Na cholerę mi korepetytor i całe te korepetycje? Nathan był jednym z najbardziej uroczych stworzeń chodzących po tej planecie (oczywiście zaraz po moim kocie), jednak korepetytorem to fatalnym. Cały czas się na mnie wydzierał i kreślił po moim zeszycie jakieś niezrozumiałe hieroglify. Niestety, ja — jak to ja — nie miałam serca, żeby powiedzieć mu o tym, że jest fatalny. Znaczy niby kilka razy o tym wspomniałam, jednak on odbierał to zawsze jako żarty.

A to nie były żarty! Miałam najgorszego korepetytora w całych Stanach Zjednoczonych. Dobrze, że był przynajmniej przystojny.

Uniosłam telefon, aby dostrzec, że właśnie do mnie dzwonił. Bez zastanowienia przyłożyłam telefon do ucha.

— Tak? — spytałam znużonym tonem. Dochodziła już jedenasta, a ja podałam na twarz. Wydałam z siebie ciche ziewnięcie. — Przepraszam, że nie odpisałam, ale mam urwanie głowy z tą algebrą. A tak poza tym, to nawet cię nie lubię, więc nie wiem czemu miałabym odbierać.

Chłopak radośnie się roześmiał, co spowodowało, że i na mojej twarzy zagościł uśmiech.

— Uwierzysz jeżeli powiem, że mi bez ciebie nudno?

— Czyli po prostu się stęskniłeś? — spytałam, uśmiechając się do siebie niczym rasowa wariatka.

Chłopak parsknął ironicznie.

— Skarbie, nie wyobrażaj sobie za dużo.

Skarbie. Uroczo.

Wbiłam wzrok w zeszyt, a następnie go zamknęłam i odłożyłam obok. Zgasiłam lampkę mieszczącą się na biurku, po czym wygodnie rozłożyłam się w swoim łóżku i okryłam kocem.

— Gdzie jedziesz? — spytałam. Wywnioskowałam to po szmerach, które rozbrzmiewały gdzieś obok niego.

Proszę, powiedz, że do mnie.

— Do ciebie.

Zadowolona, szeroko się uśmiechnęłam, a chwilę później wtuliłam w Ryana, który leżał na miejscu obok mnie. Postanowiłam trochę go pomęczyć.

Znaczy Nathana. Nie Ryana.

— Do mnie? — Sztucznie się oburzyłam. — Przecież wiesz, że wszyscy są w domu! Nie możesz sobie od tak cały czas wchodzić przez moje okno.

Nie no możesz.

— Mam zawrócić? — spytał z powagą.

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now