06/02*

332 61 2
                                    



It's always have and never hold
You've begun to feel like home
What's mine is yours to leave or take
What's mine is yours to make your own
The Fray — Look After You

To wszystko było dla mnie tak okropnie nierealne. Nathan okazał się czymś, w co nawet nie wierzyłam. Był również zwykłym mordercą, który zabił kogoś na moich oczach z zimną krwią. Próbowałam do jakoś usprawiedliwiać, chociaż wiem, że nigdy nie powinnam tego robić. Nie mogłam odnaleźć się w nowej rzeczywiści, w której jego miało już nie być.

Nie znaliśmy się długo. Zaledwie piętnaście tygodni. Nie mogłam jednak powiedzieć, że nic dla mnie nie znaczył. Nie mogła również stwierdzić, że to wszystko wcale mnie nie bolało. Bo w rzeczywistości bolało okropnie.

Gdy w sobotę popołudniu siedziałam na kanapie w salonie i płakałam jak bóbr, usłyszałam pukanie do drzwi. Nieco mnie to zdziwiło, ponieważ moi dziadkowie oraz Luke zostali nieco dłużej w kawiarnii dziadka. Prosiłam wszelakie bóstwa o to, aby nie był to Nathan, ponieważ nie miałam wtedy pod ręką żadnego żelazka.

Ze zbolałą miną podeszłam do drzwi, a kiedy je otworzyłam, zobaczyłam przed sobą burzę rudych włosów. Dziewczyna powoli odwróciła się w moją stronę.

— Idź sobie — odparłam bez namysłu. Wtedy nie miałam ochoty na żadne rozmowy. A już na pewno nie z nią.

Nie chciałam gadać z nikim z tej popieprzonej rodziny. Chciałam jedynie, aby dali mi spokój i zniknęli z mojego życia raz na zawsze. Jednak bezczelna dziewczyna minęła mnie w progu i skierowała się do salonu. Z posępną miną zamknęłam za nią drzwi, a następnie również udałam się do owego pomieszczenia.

— Jesteś sama? — spytała, przez co wydałam z siebie ironicznie parsknięcie.

— Chcesz mnie zjeść? — zadałam pytanie. Dziewczyna wywróciła oczami, a następnie bez pytania usiadła na kanapie. — Idź stąd, serio.

Próbowałam zachować spokój w moim głosie, ale czułam, że nie szło mi to za dobrze. Pewnie było fatalnie.

— Daj mi pięć minut.

Prawda była taka, że żadne z nich nie zasługiwało nawet na pięć sekund.

— Nie — odrzekłam stanowczo.

Clara w ogóle się tym nie przejęła. Zaczęła rozglądać się po moim domu, zapewne zbierając myśli w głowie.

— Usiądź, Haley.

— Naprawdę zamierzasz rządzić się w moim domu? — syknęłam najzimniej jak tylko się dało. Założyłam ręce na piersiach i kolejny raz spojrzałam na nią spode łba. Nie mogłam jej rozgryźć. Wydawała się przejęta moją nerwową reakcją.

Czy byłam szalenie głupia, zadzierając z nieobliczalną wampirzycą? Prawdopodobnie tak, jednak nie chciałam silić się na żadne uprzejmości. Była tu intruzem, na którego nie chciałam patrzeć.

— Wiem, że to, co zobaczyłaś musiało być dla ciebie szokujące — zaczęła spokojnym tonem.

— Nie pieprz — rzuciłam z przekąsem. Zauważyłam, że jeden z kącików jej ust nerwowo unosi się w górę.

— Haley, on nigdy nie zrobiłby ci krzywdy.

Marne pocieszenie zważywszy na to, że na moich oczach pozbawił życia niewinnego mężczyznę.

— Nie zrobiłby mi krzywdy? Wybornie! Jaki on jest szlachetny! Ciekawe czy wysyła pierdolony kosz ze słodyczami rodzinom swoich ofiar — krzyknęłam, wymachując swoimi rękami na wszystkie strony świata. — Ciekawe jaką karteczkę do nich dołącza? Przepraszam, że zeżarłem pani syna i przesyłam serdeczne kondolencje?

My Ethereal - I TOMDonde viven las historias. Descúbrelo ahora