14.11

395 61 3
                                    


W tamtą sobotę wydarzyło się dużo dziwnych rzeczy, których nie potrafię wytłumaczyć. 

Mimo wszystko — najmniej dziwną rzeczą w całym tym pokręconym dniu — było poznanie Clary, siostry Nathana. Potem udało mi się również chwilę pogadać z Theodorem. Oni tak bardzo się od niego różnili. A może to on różnił się od nich?

Nathan z pewnością nie był tak wygadany, jak Clara lub uprzejmy, jak Theo.

Musiałam przyznać, że kiedy bez żadnego celu krążyliśmy wokół ogromnego jeziora, czułam się przy nim dobrze. Miałam wrażenie, że on też.

Jak zwykle nie obyło się bez bezsensownych kłótni czy wyzwisk. Boże, on był taki głupi.

A potem zdarzył się ten cholerny wypadek.

Pieprzony typ od Jake'a Sandersona, z którym miałam okazję wcześniej chwilę pogadać, zaczął przekraczać moje granice. Chwycił mnie za dłoń i przybliżył do siebie. W międzyczasie nie szczędził sobie również obrzydliwych komentarzy na temat mojego wyglądu. Niektórzy może nazwaliby to komplementowaniem, jednak z komplementami to nie miało nic wspólnego.

Czułam się tak okropnie i obco. Tak jakbym stała obok i nie mogła zupełnie nic zrobić. Czułam się, jak spraliżowana.

Potem chwycił mnie na ręce, na co odpowiedziałam głośnym krzykiem. Natarczywy chłopak jednak nie zamierzał postawić mnie na pomoście.

Ten skretyniały debil wrzucił mnie do jeziora!

Zszokowana, nerwowo pluskałam się w lodowatej wodzie. To było jedno z najgorszych przeżyć, jakich doświadczyłam. Potem zachłysnęłam się wodą i z przerażeniem doszło do mnie, że powoli zaczynam się topić. Właśnie tak miał wyglądać mój koniec? Na pieprzonej licealnej imprezie? Na dnie pieprzonego jeziora? W pieprzonym lesie?

Gdy uchyliłam swoje powieki, od razu zaczęłam kaszleć. Nade mną zwisał Nathan, a gdzieś obok usłyszałam głos mojego brata.

Zupełnie nie rozumiałam tego, co właśnie działo się wokół mnie. Byłam strasznie skołowana.

Dopiero potem zorientowałam się, że Nathan mi pomógł. Wskoczył do tego cholernego jeziora zaraz za mną.

Krople wody z jego włosów skapywały na moją mokrą kurtkę. Było mi tak strasznie zimno.

Potem pomógł mi wstać, wściekłym tonem rzucił coś w stronę Milesa Jamesa, z którym chyba się przyjaźnił, a na końcu zaczął gdzieś prowadzić. Gdy stanęliśmy przy ognisku podał mi swoją kurtkę, którą od razu przyjęłam. Na początku nie zamierzałam jej przyjąć, ponieważ nie chciałam, aby musiał przeze mnie marznąć. Finalnie jednak nie chciałam wszczynać niepotrzebnych dyskusji.

Był zły. Tylko nie wiem czy na mnie, czy na cały świat.

Czy żałował tego, że mi pomógł? Cóż, nawet gdyby żałował, nie zmieni to faktu, że byłam mu cholernie wdzięczna.

Gdy odwoził mnie do domu, zrozumiałam jedną rzecz: to chyba właśnie w tamtym momencie po prostu mu zaufałam. Przynajmniej częściowo.

My Ethereal - I TOMWhere stories live. Discover now