05/12

399 59 8
                                    




Drogi Pamiętniku,
dzisiaj kolejny raz widziałam się z Natem. Nate jest tak przystojny! Taki boski i skromny.

Śmieszne. Znaczy niezbyt. Raczej tragiczne!

Nie, nie jest. No dobra, może i jest trochę przystojny, ale na pewno nie boski i już z całkowitą pewnością — nie skromny!

Poza tym, naprawdę nie wyobrażam sobie powiedzieć do niego Nate. To po prostu do niego nie pasuje. Dla mnie zawsze będzie Nathanem.

Dzień wcześniej przyszłam do niego i odbyliśmy ciekawą rozmowę na temat naszej znajomości. W sumie to już sama nie wiedziałam na czym staliśmy.

Tamtego dnia byłam sama w domu, ponieważ babcia z dziadkiem oraz Lucasem pojechali po część rzeczy potrzebnych do remontu kawiarnii dziadka. Postanowiłam przespać większość dnia. Bo czemu nie.

Jednak nie było mi to dane, ponieważ usłyszałam cholerny dzwonek do drzwi. Debil stojący za nimi chyba naprawdę nie był zbyt rozgarnięty, ponieważ zadzwonił przynajmniej dziesięć razy. Wcale mnie nie zdziwiło to, że na zewnątrz stał Nathan, w końcu ten chłopak nie jest zbyt błyskotliwy.

Od razu zwróciłam uwagę na to, że nie miał przy sobie kul, a jego twarz wyglądała milion razy lepiej, niż zaledwie kilkanaście godzin temu. On był jakimś predatorem?

Albo wampirem?

Nie miałam zbytnio ochoty na to, żeby z nim gadać, ale ten prosiak po prostu wepchnął się do mojego domu, jak gdyby nigdy nic!

Od razu zaczął pałaszować w mojej lodówce, niczym rasowy pasożyt. Wcale nie przejmował się tym, że cały czas łypałam na niego okiem. On jest niemożliwy.

A gdy chwycił do rąk mój pamiętnik, myślałam, że dokonam na nim dzisiaj defenestracji (najlepiej ze strychu). Kiedy chciałam odebrać mu moją własność, złapał mnie za rękę. Jego dłoń była ciepła i... delikatna?

Potem zaczął zadawać mi pytania na temat moich rodziców, ale nie chciałam na nie odpowiadać. A on nie powinien był o to pytać.

Stwierdziłam, że szybko ulotnię się na górę i wezmę prysznic. Liczyłam na to, że może w tym czasie wyjdzie z mojego domu, ale się, psia kość, przeliczyłam.

Ciężko westchnęłam, gdy zobaczyłam go całkowicie rozwalonego na mojej kanapie. Bezczelny prosiak.

Po jakimś czasie temat naszej rozmowy zszedł na Ryana Goslinga. Owszem, lubiłam go, ale zdecydowanie bardziej wolałam Ryana Reynoldsa. Ale nie chciałam mu tego mówić, bo samo wspomnienie o Goslingu doprowadzało do go białej gorączki.

A jak tak bardzo lubiłam go denerwować.

Nie wiem, jak do tego doszło, ale oglądnęliśmy razem Pamiętnik. Mimo że chłopak chciał oglądnąć Zieloną Latarnię, przystał na moją propozycję, ponieważ oznajmiłam mu, że jeżeli nie zamknie mordy w ciągu trzech sekund, to naślę na niego swojego kota.

Ten chłopak ma chyba naprawdę jakąś awersję do kotów. Mam teorię, że osoby, które nie lubią zwierząt, są wielkimi chodzącym czerwonymi flagami. Poza tym jak można nie lubić kotów? Przecież są takie miękkie i puszyste!

A gdy wychodził z mojego domu, nie mogłam nie rzucić w niego soczystą śnieżką. Całkowicie zignorowałam pieczenie, które pojawiło się po ulepienie białej kulki. Mój cel był prosty. Jego durny łeb.

Niefortunnie skończyło się na plecach, ale to zawsze coś.

Nie wiem dlaczego, ale coraz bardziej lubiłam z nim spędzać wolny czas. Czułam wtedy, że moje dwie ostatnie szare komórki wcale nie wypadają tak źle przy jego ujemnych.

*****
Dziękuje za cztery tysiące!

Kocham was tak bardzo, jak Nathan Ryana Reynoldsa.

Czyli bardzo.

My Ethereal - I TOMUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum