Rozdział 11

26.6K 1.3K 231
                                    

Brooke POV'

Przełknęłam nerwowo ślinę, wpatrując się w ciemne oczy skierowane wprost na mnie.
Zarumieniłam się zdając sobie sprawę, że Bieber prawdopodobnie słyszał większą cześć naszej rozmowy, jak i nie całą. Spuściłam wzrok i obróciłam głowę w stronę mojej torebki, którą chwyciłam od razu w dłoń i szybkim krokiem udałam się w stronę wyjścia.
Przepchnęłam się obok szatyna, który nie spuszczał ze mnie wzroku i udałam się w stronę auta, starając się nie zwracać uwagi na cicho śmiejącą się Rachel.

Przez całą drogę do hotelu moje spojrzenie wlepione było w krajobraz za oknem, ponieważ nie miałam odwagi spojrzeć w stronę Justina, który z kolei praktycznie nie przestawał mnie obserwować.

Powiedzenie, że byłam zakłopotana, było zdecydowanym niedopowiedzeniem.

Odetchnęłam z ulgą kiedy samochód zatrzymał się przed hotelem, więc każdy mógł wrócić do swojego pokoju, z czego od razy skorzystałam.

Po wkroczeniu do pokoju od razu skierowałam się do łazienki, aby odświeżyć się po wysiłku fizycznym, który odbyłam na hali.

30 minut później z mokrą głową, ubrana w biały puchaty szlafrok i z telefonem w ręku, wkroczyłam do pokoju. Wyszukałam w walizce świeżą bieliznę i ubrałam ją, w chwili kiedy miałam sięgnąć po czarne legginsy do moich uszu dotarło mocne walenie w drzwi. Jęknęłam niezadowolona i szybko ubrałam się w przygotowane ubrania, nie mając zamiaru pokazywać się nikomu w szlafroku, a następnie skierowałam się w stronę źródła hałasu.
Odblokowałam drzwi i uchyliłam je lekko, lecz nie zdążyłam zobaczyć kto przyszedł, ponieważ drzwi otworzyły się gwałtownie, a ja zostałam pchnięta na ścianę.
Pisnęłam wystraszona, a następnie otworzyłam szeroko oczy, czując ciepłe usta na moich.
Jęknęłam cicho, czując jak unoszę się w górę. Wplotłam palce w wilgotne włosy mężczyzny dopiero po chwili, ponieważ mój mózg musiał przyswoić wszystko co się dzieje.
Uchyliłam lekko usta czując ciepły język szatyna przejeżdżający przez moją dolną wargę. Bieber ścisnął moje pośladki i mruknął z zadowoleniem, kiedy pociągnęłam za jego włosy. Justin całował mnie namiętnie, zapamiętale tak jakby była to jego jedyna okazja, aby zatracić się w moich wargach.
Oderwałam się od ust mężczyzny w momencie, w którym poczułam pieczenie w płucach z powodu braku powietrza.
Spojrzałam w oczy chłopaka i oblizałam moje lekko już spuchnięte usta. Szatyn odstawił mnie na ziemię i nachylił się do przodu zostawiając na moim czole, delikatnego całusa.

- Zapamiętaj sobie jedną rzecz, kochanie. Nie uda Ci się uciec przed tym co czujesz.- zrobił krok w tył i tak po prostu wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

Dotknęłam opuszkami palców opuchniętych ust i na trzęsących się nogach, wróciłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i westchnęłam starając się uspokoić przyśpieszony oddech.

Mimo iż od mojego wyjazdu z Nowego Jorku minął niecały miesiąc, ja miałam wrażenie jakby było to kilka miesięcy, ponieważ w moim życiu nigdy nie działo się tyle na raz. Opadłam plecami na miękki materac łóżka i westchnęłam wpatrując się w biały sufit.

Następnego dnia od rana chodziłam zestresowana, ponieważ nie miałam pojęcia jak będzie wyglądać moja relacja z Justin'em po wczorajszym wydarzeniu, a fakt że prawdopodobnie znowu zostanę z nim sam na sam w niczym nie pomagał.
Wzięłam głęboki wdech i w końcu odważyłam się zapukać w szklane drzwi, które otworzyły się minutę później.

- Hej.- przywitałam się lekkim uśmiechem i wkroczyłam do środka, czując jak z każdym moim krokiem, moje serce przyśpiesza swój rytm.

- Cześć.- zagryzłam wargę, słysząc za plecami głos szatyna, lecz starałam się to zignorować i uspokoić.

Podeszłam do drewnianej ławeczki, na której podczas mojej pracy w zwyczaju miał siadać Justin. W końcu obróciłam się twarzą w stronę szatyna, zauważając jak uśmiecha się bezczelnie, opierając się przy tym o jedną z maszyn.

- Jak Ci minęła noc?- zapytał.

- W porządku, a tobie?- szatyn uśmiechnął się jedynie szerzej w odpowiedzi i podszedł do ławeczki przy której stałam, aby usiąść, zdejmując po drodze szary T-shirt przez głowę.

Zmarszczyłam lekko brwi przypatrując się tatuażom na plecach Biebera i sama z niezadowoleniem zdałam sobie sprawę, że z naszej dwójki to chyba ja jestem tą osobą, której przydałby się jakiś relaksujący masaż, ponieważ byłam cholernie spięta.
Potrząsnęłam głową, przywracając moje myśli na właściwy tor i ułożyłam ręce na karku Justina, rozpoczynając standardowy masaż.

Ziewnęłam wpatrują się w ogromny telewizor wiszący na ścianie, w salonie Justin'a.
Wszyscy razem stwierdziliśmy, że przyda nam się jedno wolne popołudnie, więc tym oto sposobem wszyscy oglądamy jakiś niezbyt ciekawy film w apartamencie Justina.
Razem z Jake'm zajmowałam dość małych rozmiarów kremową kanapę, więc było mi niewygodnie, lecz nie chciałam narzekać, aby nie psuć dnia pozostałym.
Z westchnieniem oparłam głowę o oparcie kanapy i przymknęłam oczy, starając się zminimalizować ból karku. Ziewnęłam po raz kolejny i nawet nie wiem, kiedy mój umysł odpłynął do krainy snów.

Kiedy się przebudziłam poczułam coś miękkiego na skórze moich ramion, więc otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym było kompletnie ciemno.
Dopiero po chwili spostrzegłam, że jestem przykryta prawdopodobnie grubym kocem, a pod moją głowa leży wygodna poduszka.
Zsunęłam nogi z kanapy na której spałam, złożyłam koc i ułożyłam go na poduszce, a następnie skierowałam się po cichu do korytarza, powoli stawiając każdy krok aby nie narobić nie potrzebnego hałasu.

- Cholera.- warknęłam kiedy uderzyłam nogą o nie duży schodek, który znajdował się w wejściu do salonu i skrzywiłam się zaciskając zęby, kiedy poczułam ból w małym palcu. – Ja pierdziele.- wymamrotałam kucając i łapiąc się za bolące miejsce.

Straciłam równowagę, przez co upadłam tyłkiem prosto na zimne panele, robiąc trochę hałasu.
Najpierw dotarł do mnie cichy dźwięk otwieranych drzwi, a następnie przytłumione światło z wnętrza apartamentu, kilka sekund później światło zapaliło się również w salonie, ukazując stojącego przede mną w samych bokserkach Justina.

- Co ty wyprawiasz?- zapytał szatyn, zachrypniętym głosem i podszedł aby pomóc mi wstać.

- Po prostu się uderzyłam.- wymamrotałam, zawstydzona i chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń.

- Biedactwo.- chłopak cicho się zaśmiał i podciągnął mnie w górę, przez co stanęłam kilka centymetrów przed nim.

Justin uśmiechnął się lekko i przechylił głowę w bok, przypatrując się mojej twarzy.

- Muszę już iść. Dziękuje, że pozwoliłeś mi tutaj spać, dobranoc.- oznajmiłam szybko i praktycznie wybiegłam z jego pokoju.

BOKSER | Justin Bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz